Artykuły

Kim jest Don Juan?

Toruńskie przedstawienie "Don Juana" rozpoczyna się procesją - nieomal wiecem urządzonym dla uczczenia zabitego Komandora. Noszone na kijach portrety i wizerunki zamordowanego przywódcy, udział w procesji członków Arcybractwa Śmierci (jakżeż kojarzących się nam z Inkwizycją) od razu mówią, że w mieście nie ma miejsca dla zabójcy. Procesja pojawia się na scenie po raz drugi w momencie, kiedy Don Juan obłudnie stosuje taktykę świętoszka, udając cudowne nawrócenie. Wtedy to dzwonki przemierzających scenę zwolenników Komandora ratują jego mordercę przed Carlosem. Myśl reżysera jest więc klarowna. Pokutujący Don Juan może zostać członkiem przeciwnej mu dotąd społeczności.

Kim jest w tym spektaklu Don Juan? Mnie wydał się on człowiekiem pełnym skrytego gniewu, rozumiejącym, że moralność oficjalna potępia jego stanowisko, wiedzącym, że otwartość i szczerość zarówno mowy jak i uczynków czyni go całkowicie samotnym.

Zwolennikami Komandora są bowiem w tym spektaklu wszyscy - całe pokolenie głupców i hipokrytów, ślepo wierzących w swojego idola, tępiących bezwzględnie inność, odstępstwo od obowiązujących zasad. Im to - nie niebu - rzuca wyzwanie Don Juan, w toruńskim przedstawieniu. Do ich uszu mają dotrzeć bluźniercze kpiny i protesty. Oni też - nie zaś kamienny posąg Komandora - stają się w finale stroną działającą - egzekutorem wyroku.

Do grupy tej przyłącza się w pewnym momencie sługa Don Juana - Sganarel. Kiedy zaś "niebo wali się na głowę niedowiarka" wszyscy pośpiesznie wycofują się ze sceny, na której rozegrała się tragedia. I tylko Sganarel, oszukany denuncjator, krzyczy do odchodzących - "Moje pieniądze, moje pieniądze". Fragmenty bełkotliwego monologu Sganarela stanowiącego szczyt demagogii, które rozpoczynały przedstawienie, towarzyszyć będą do końca widzom opuszczającym teatr.

Przewrotny jest ten toruński spektakl. Nie ma w nim ani śladu bajki o cynicznym uwodzicielu i kamiennym gościu, który wciągnął grzesznika w głąb piekieł. Krzysztof Rościszewski napisał na molierowskim tekście teatralną opowieść o nietolerancji, o sytuacji człowieka realizującego swój własny program postępowania, człowieka, który chce być wolny.

Zamierzenia reżysera, jego spojrzenie na podjęty problem - to jednak jeszcze nie przedstawienie. Wiele przemyśleń Rościszewskiego oglądamy w teatrze zaledwie w zalążku, wiele pomysłów nie zostało dostatecznie podpartych teatralnym działaniem. Stąd biorą się w spektaklu sceny niezrozumiałe dla szerokiej publiczności. Nie wiemy np. na początku czyj portret obnoszą ludzie po mieście, nie jesteśmy pewni kiedy i dlaczego Sganarel zdecydował się zadenuncjować Don Juana. Takich niedokładności jest w przedstawieniu więcej, a nie dotyczą one bynajmniej spraw błahych. W niektórych momentach teatralna wyobraźnia Rościszewskiego przestaje jak gdyby nadążać za jasną i klarowną myślą inscenizacji, tworząc sceny sprawiające wrażenie pierwszego szkicu.

W ostatecznym kształcie przedstawienia, niedociągnięcia te okazują się jednak mało znaczące. Spektakl, zmusza do przemyśleń - zarówno swą linią inscenizacyjną jak i oprawą scenograficzną. Antoni Tośta skonstruował dekorację dwupoziomową, interesującą zarówno w swym kształcie architektonicznym jak i w zestawieniu barw, wśród których dominuje kolor ciemnej, jakby brudnej czerwieni.

Po raz trzeci wypadnie mi już dziś podkreślić umiejętność pracy z aktorem widoczną we wszystkich przedstawieniach Rościszewskiego. W toruńskim "Don Juanie" jest kilka ról mocno wyrastających ponad przyzwoity poziom gry aktorskiej. Zaliczyć do nich trzeba poza odtwórcami głównych ról Elwirę Hanny Wolickiej, Marcysię Marty Wożniak i Żebraka Tadeusza Pelca.

Don Juana gra - i to jak! - Marek Bargiełowski. Trudno byłoby tu opisać wszystkie walory tej złożonej kreacji. Jego Don Juan stanowi wcielenie zarówno intelektualnej amoralności jak i siły witalnej. Bargiełowski udowodnił tym spektaklem, że potrafi zagrać najbardziej nawet skomplikowaną rolę, bez względu na epokę do jakiej należy i kostium jaki nosi.

Drugim bohaterem przedstawienia jest Sganarel Witolda Tokarskiego. I znów trzeba odwołać się do koncepcji reżyserskiej. Przy takim Don Juanie Sganarel nie mógł być tylko głupawym wesołkiem z ludowej farsy. Jest więc Tokarski spekulantem, zimnym choć zabawnym rezonerem, który troszczy się przede wszystkim o własną skórę i gotów jest zawsze przejść na służbę tego, kto więcej zapłaci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji