Artykuły

Teatr 7.15: Program składany "Odjazd 6.55"

Tak już się dzieje w nasiej łódzkiej ojczyźnie, że chcąc uraczyć się porcją "satyry i głębszego znaczenia" ze sceny, trzeba wyczekać rzadkiej premiery któregoś z teatrzyków studenckich lub dognać na bliskiej prowincji jakiś zespół "Estrady", zresztą nie przystosowany do wymagań wielkomiejskiej publiczności.

"Pstrągi" i "Cytryny" z pewnością mężnie wojują na odcinku swego frontu i nierzadko zasilają szeregi zawodowców - niejeden, jak wiadomo młodzieńczy tam z Melpomeną skojarzony romansik zakończył się stałym z nią małżeństwem. Ale ta zabawa w teatr, organizowana na prawach nie krępowanej młodości często "potrząsający nowości kwiatem" przecież zawodowej sceny satyrycznej nie zastąpi.

Na takiej właśnie scenie "Teatru 7.15" jej dyrektor Jerzy Walden wystawił i wyreżyserował widowisko satyryczne "Odjazd 6.55" złożone z 26 obrazów, dla których pretekstem dramaturgicznym jest podróż koleją z Łodzi do Warszawy.

Dobór tematyczny składanki świadczy o słusznym zamiarze realizatora zamknięcia akcji w rogatkach lokalnych. Dał on trafny przegląd publicystyczny wydarzeń - śmiesznych, czasem bolesnych i tak bliskich, że znalazły się one niemal w zasięgu ramienia każdego chyba widza. Paleta tych obrazków bogata i barwna - podróż toczy się wartko po 130-kilometrowym torze wybiegając tylko czasem, w dygresjach, poza granice kraju (b. udany tekst Jana Huszczy) aż do Paryża we wdzięcznym marzeniu Ireny Burawskiej.

Na sukces przedstawienia złożyły się poza wytrawną "waldenowską" dyscypliną reżyserii na ogół dobre, celne teksty nie tylko takich tuzów, jak: Mrożek, Grodzieńska, Krzemiński, Kern, ale wcale im nie ustępujących autorów łódzkich (Machejko, Gicgier, Walden, Huszcza, Słowikowski).

Nie wiedziony lokalnym patriotyzmem uważam, że obrazki "Pomniki" (Machejko i Walden) i "Anioł" (Machejko) należały do najbardziej udanych.

Obrazek "Człowiek na torze" Ryszarda-Marka (nie ujmując mu waloru artystycznego) niepotrzebnie zamącił makabrą pogodny nastrój wieczoru: ze sceny powiało śmiercią... Przecież dostateczną dawkę pesymizmu wniósł doskonały zresztą, napisany w duchu Czechowskim tekst "Życzliwości" - Stanisława Wernera, w którym błysnęła swym drapieżnym, tak rzadko wyzyskiwanym talentem dramatycznym Jadwiga Andrzejewska.

Na czoło zespołu wybił się w swych kilku wcieleniach Stanisław Marian Kamiński, szczerze komiczny był Zbigniew Jabłoński, interesująco wypadł w "Tragarzu" charakterystyczny Ryszard Stokowski. Cały zespół pracowicie dwoił się i troił, żeby zapełnić przedziały "pociągu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji