Artykuły

List do e-teatru

Kilka słóweczek w sprawie Drewniaka, w której to wypowiedział się już dyrektor Orzechowski. Wypowiedział się częściowo za siebie, ale i częściowo za innych, których nazwiskami p. Drewniak wyciera sobie łamy swojego periodyku - pisze Tomasz Mościcki.

Choć spotkało to i mnie (wraz z Kowalczykiem, Wakarem, Opalskim i kto tam jeszcze Drewniakowi przyszedł do głowy przegrzanej upałami - z taką oryginalną fryzurą to nic i dziwnego) - nie myślałem reagować, bo styl tej publikacji, dość zresztą wiernie odzwierciedlający umysłowy poziom sporej części chwalców "nowego dealu teatralnego" zaprowadzanego przez nich od kilku lat zwalnia z jakiejkolwiek dyskusji. Że promują teatr na swoim poziomie - to mnie nie dziwi. Każdy chce, by jego horyzont wyznaczał miarę powszechną.

Nie widzę jednak powodu, by w takich publikacjach pojawiało się moje nazwisko (jako lubiącego "spokojny teatr akademicki", czy jakoś tak, nawet nie chcę sięgać po dokładny cytat tej bzdury, na laudatora dyr. Grabowskiego szkoda po prostu moich wysiłków, zwłaszcza, że ów pan albo nie czyta albo nie umie czytać cudzych tekstów), z tego choćby powodu, że o Starym pisałem dwa razy w życiu - i przy innej okazji, a w przepychanki przy Placu Szczepańskim nie chce mi się wdawać. To rzecz poniżej godności.

W postawie p. Drewniaka zastanawiać może wszakże jedno. Ogłosił w Gazecie Wyborczej ostateczną śmierć Swinarskiego i innych Wielkich - zapewne po to, by uprzątnąc te niepotrzebne ruiny, placyk splantować i dać miejsce Baz@artowi (którego produkcje zwieziono na nasze utrapienie tu, do Warszawy, abyśmy mogli się przekonać, co też umieją nasi teatralni milusińscy), czy też Re-wizjonistom, co jakby nie mając na podorędziu wystarczającej ilości własnych złych sztuk zabrali się za masakrowanie kilku niezłych dzieł naszych romantyków - co - również ku utrapieniu, ale śmiechowi - zapewne zobaczymy tu u nas, na warszawskiej prowincji.

Więc tylko jedno może dziwić, a nie powinno przecież. Pan Drewniak w swoim tasiemcowym wywodzie ogłosił śmierć dawnego teatru, brak łączności i związku z tamtą epoką autentycznej wielkości tej dziedziny sztuki w naszym kraju - czemu więc w kwietniu, gdy anonsował swoje pojawianie się w TVP Kultura opowiadał podczas konferencji prasowej, że będzie mówił o starych przedstawieniach, bo każde nowe zakotwiczone jest w przeszłości? ("Dyrekcja nie zaprzeczy, bo są świadkowie" - S. Mrożek) Ważna więc ta historia i tradycja, czy też do kubła z nią? Czy aby w tych deklaracjach naszego odważnego krytyka nie ma jakichś dziwnych rozbieżności?

O paradoksie - nie ma żadnych. Mówimy to, co chcą w danej chwili usłyszeć inni. Własnych poglądów nie ukrywamy - bo ich nie mamy. Konsekwencja nigdy nie była cechą nowoczesnych i ponowoczesnych, tych udających blokersów przez wygląd, zachowanie i gust kilku wystraszonych chłopców z dobrych domów, co to na starsze lata postanowili być wreszcie niegrzeczni. Oczywiście na dobrą i znaną drobnomieszczańską miarę. Mają teraz swoje święto. Grzebią się w piaskownicy, łopatkami wygrażają, piasek sypią i odwagi dodają sobie mówiąc głośno 'dupa", licząc, że może ktoś się zgorszy.

Z wyrazami szacunku

Tomasz Mościcki, Warszawa

Na zdjęciu: Tomasz Mościcki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji