Artykuły

Courage i Katarzyna

Courage - matka trojga dzieci. Stara, w brunatno szarych łachmanach Krzykliwa, bezustannie gadająca, ubiera w słowa to, co zwykło się nazywać życiowym doświadczeniem, ponurą wiedzą o niemożliwości zmiany losu, życia w którym "...cnoty nie opłacają się, tylko niecnota, (bo) taki jest świat..."

Była kiedyś bezduszną "hieną wojenną", głupią handlarą, ale taką w łódzkim spektaklu i w wykonaniu JADWIGI ANDRZEJEWSKIEJ nie jest.

Katarzyna - młoda dziewczyna o twarzy dziecka. W jasnym stroju. Nigdy nie urodzi dzieci, nie zazna miłości tylko gwałt (po tej scenie wbiega prawie naga). Wśród szpargałów, które wiezie matka, Katarzyna ukrywa na wozie żyjątko "bez wartości" - jeża. Marzy o czerwonych pantofelkach, jak marzą dzieci o gwiazdkowych prezentach. Jest niemową, ale słyszy i słucha, wrażliwie reaguje na każde słowo, każdą krzywdę.

Ona nie mogła mówić - Brecht odebrał jej mowę, by, na tle często bezsensownej usprawiedliwiającej tylko niemoc, paplaniny innych postaci, z milczenia zrodzić najgłośniejszy protest, krzyk. Gdyby Katarzyna mówiła zagłuszyliby ją, może nakłonili do przejścia na stronę tych, którzy godzą się na takie a nie lepsze życie, na mechanizm niby niezależnej machiny (nie tylko wojny), na zamknięty krąg bez wyjścia, na przetrwanie, by było tylko co jeść i pić, gdzie spać.

Courage i Katarzyna. Dwie przeciwstawne postacie, wspólnie się warunkujące, ustanawiające całość.

Katarzyna jest "chora na litość" - powie o niej matka, która targowała się o syna, zmuszona była wyprzeć się go. Katarzyna nigdy nie urodzi dzieci. Ale broni je, swoje - nasze. Kiedy Chłopka nie widząc innej możliwości ratunku dla miasta jak tylko z boską pomocą, prosi słowami modlitwy "... uratuj dzieci nasze nie daj im zginąć, one są niewinne, nie wiedzą o niczym...", to Katarzyna właśnie w tym momencie decyduje się na czyn heroiczny, na śmierć. Ale i jej matka za chwilę ma "scenę" litości i niegodzenia się. Prawie w obłąkaniu mówi o zaśnięciu (nie śmierci) Katarzyny. Grób Kołyską. Kołysanka:

"Śpij, moja dziecino, (...) ty będziesz w jedwabiach, koszulki aniołka, mama poprzerabia. Sąsiad ssie paluchy, piernik da ci mama i jeśli jest za kruchy, masz tu marcepana. Śpij moja dziecino, szura coś na strychu. Jeden w Polsce zginął o drugim ni słychu" (zginął - nie zasnął!)

Wspaniała, naiwna, ludowa wiara, że dobrzy nie umierają, zasypiają tylko, by zmartwychwstać. Zaklęci rycerze, którzy obudzą się i przyjdą kiedy...

Matka już bez dzieci. Jeszcze jako Courage zapłaci za pochówek dziecka. Do mieszka ona zawsze wkładała ciułane, bronione grosze, teraz zeń wydobywra. I staje, się (w łódzkim przedstawieniu) Katarzyną - ja przeciw przeklętemu kręgowi - kiedy krzyczy "pociągnę ten wóz sama!" i wlecze go za bramę - ołtarz ofiarny, łuk triumfalny, może do Wolności, Pokoju, co w zwykłych ludzkich wymiarach oznacza spokojny kąt, którego Courage przecież szuka. Może niepotrzebnie w łódzkim spektaklu wóz zjeżdżał ze sceny już wcześniej.

Niezwykle mocnym symbolem jest ta brama, na której leży córka Anny Fierlign. Leży jak na czerwonym, rewolucyjnym sztandarze, obok stoi bęben, który przemówił w pełni ostrzegawczo dopiero w rękach niemowy. Ten rekwizyt to także istotny znak w przedstawiemu. Wnosi go Człowiek z bębnem i on pierwszy weń puka. Bębnem posłuży się Katarzyna, by ostrzec miasto.

Maszerujący żołnierze - marsz - werble. Ich uporczywe, coraz głośniejsze dudnienie jest największym ostrzeżeniem. W "Wojnie trojańskiej" Giroudaux mówi Parys: "Wystarczy pieśń pokoju zaśpiewać z odpowiednimi minami i gestykulacją, żeby stała się pieśnią wojenną...", tak i tu można powiedzieć, że wystarczy usłyszeć werble w odpowiednim natężeniu, by ich dźwięk stał się najlepszym ostrzeżeniem.

W łódzkim przedstawieniu często na scenie pojawia się tłum, który jest świadkiem wydarzeń, lub niczym chór, wykonuje songi. Zawsze w kręgu - ograniczonym dekoracją. Dopiero po ofiarnej śmierci Katarzyny, jakby dzięki niej. wydobywa się on poza ten krąg. To chyba optymistyczna wizja, ale nasuwa się także inne skojarzenie. Tłum stojący za dekoracją, groźnie podświetlony, upodabnia się do ludzi zza drutów obozu koncentracyjnego. Już nikt nie ostrzeże miasta, już tylko największy mord w historii - wojna. To interpretacja retrospektywna. Nie wyklucza poprzedniej - obie są zawsze aktualne.

Była matka Courage bezduszną "hieną wojenną" w 1938 r. w społeczeństwie niemieckim taką być musiała. Dziś ożywiają ją inne impulsy społeczne a przede wszystkim inne przeżycia, innego narodu. Czy można więc być wiernym Brechtowi? Tylko w jeden sposób - nie kopiując Brechta aktualnego w 1933 r. Courage wtedy, niczym nie nauczona ochoczo wołała za wojskiem: "Hola, zabierzcie mnie z sobą". Ale dziś ten okrzyk nie ma sensu. Dziś: - "Pociągnę ten wóz sama" - brzmi i tragiczniej i jak mądra metafora.

Zabiegi adaptacyjne i inscenizacyjne, jak wspomniany "ruch" tłumu, ogranie rekwizytów, znaczące granie światłem, pozwoliły Jerzemu Hoffmannowi (autorowi także scenografii) na stworzenie interesującego spektaklu. Spektaklu, którym Teatr Powszechny zainaugurował nowy sezon i uczcił święto JADWIGI ANDRZEJEWSKIEJ - laureatki nagrody Ministra Kultury i Sztuki za 1973 rok. Uczcił - bo rola matki Courage stwarza możliwości koncertu gry aktorskiej i za taki Jadwidze Andrzejewskiej serdecznie dziękujemy. Szczególnie wspaniałe są rozmowy z Kucharzem i Pastorem oraz scena kołysanki.

Interesująca jest również postać Katarzyny, kreowana przez Hannę Molendę. Te dwie, w moim odczuciu, najistotniejsze postacie tego dramatu na łódzkiej scenie - po prostu wzruszają. W zespole wyróżnił się również Włodzimierz Saar jako Kucharz. Szczególnie w scenie komentowania songów wykonywanych przez Człowieka z bębnem (Czesław Przybyła). Inne postacie, niestety nie wychodzą poza barwę tła, - są często sztuczne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji