Artykuły

Polski reżyser Krzysztof Warlikowski zaprzęga się do arcydzieła An-Skiego.

Niektóre książki kryją w sobie pewną mistyczną aurę, która wymyka się upływowi czasu, inne posiada niewypowiedzianą siłę, coś brzemiennego, nieuchwytnego, co ociera się o tajemnicę istnienia. Taki też jest "Dybbuk", dzieło Sholema An-Skiego, białoruskiego pisarza, który stworzył teatr jidysz. Zainspirowany chasydzką legendą, w 1916 roku spisał tę baśń, przetykając wątek nieszczęśliwej miłości mitem o błądzących duszach. W bogatej wspólnocie żydowskiej jednego z przedmieść Centralnej Europy, zamożny żydowski kupiec, wbrew swym wcześniejszym obietnicom, nie oddaje swej córki Lei za mąż Khananowi, nędzarzowi, który zajmuje się zgłębianiem Kabały. Ojciec pragnie dla swej córki bogatszego męża. Pod wpływem zawodu miłosnego, młodzieniec umiera, a jego zdesperowana dusza - dybuk - bierze w posiadanie swą ukochaną i wykrzykuje swe pretensje jej ustami. Duch, wygnany z ciała przez rabina egzorcystę, ucieka, zabierając życie pięknej dziewczyny ze sobą.

Do jaskrawej, folklorystycznej ozdobności tej opowieści Krzysztof Warlikowski dodaje na zasadzie kontrastu opowiadanie współczesnej autorki, Hanny Krall. Jest to historia Adama S., nowojorczyka, syna polskiego Żyda ocalałego z Holokaustu, opętanego przez dybuka swego przyrodniego brata, który zginął w getcie warszawskim.

Wśród podartych prześcieradeł, w które owinięci są kochankowie Sholema An-Skiego, spoza śmierci wyłaniają się dzieci tych, którzy przeżyli niewyobrażalne, ci, którzy niosą krzyki sześciu milionów dusz w drodze ku ukojeniu. Jak żyć, jak wierzyć, kiedy horror dokuczliwie zgrzyta wśród historycznych fumaroli, wśród barw baśniowego Edenu, które pokrywają ściany synagog? Jak uwolnić się od przeszłości, nie wymazując pamięci? Jak nie dać się wchłonąć przez duchową pustkę naszej epoki, zepsutej przez rozbuchaną konsumpcję? Te pytania rozbrzmiewały w Bouffes du Nord, gdzie przed wojną mieścił się teatr jidysz.

Krzysztof Warlikowski zaprasza nas w mistyczną podróż, która prowadzi do mrocznych granic zbiorowej i osobistej odpowiedzialności, do nadprzyrodzonego, do pamięci, do żałoby, do potrzeby transcendencji... . "Dybuk" kondensuje tą niezbadaną część tajemnego, umiejscowioną gdzieś w zwojach nieświadomości. Trzeba objawiać tego obcego w nas samych, obcego, który nas podtrzymuje i nam przeszkadza zarazem.

Jako filozof z wykształcenia, polski reżyser lubi się sięgać do tekstów, które dotykają tego, co nieznane, co poza poznaniem, tych, które zajmują się badaniem zagadnień fundamentalnych. "Przedstawienie musi przechodzić przez doświadczenie mistyczne" - mówi Warlikowski, były asystent Krystiana Lupy i Petera Brooka. I zaprzęga się do dzieła odgrzebywania tajemnicy ze swą zdumiewającą inteligencją symboliki scenicznej i aktora, już wcześniej wyjątkowo błyskotliwych w "Hamlecie" Szekspira i "Oczyszczonych" Sarah Kane. Słowa dygotają w ciałach aktorów Warlikowskiego którzy, jak ukrzyżowani na płótnach Bacona, wykrzykują całe cierpienie świata.

(tłumaczenie artykułu - materiały teatru)

Data publikacji artykułu nieznana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji