Artykuły

Z Henrykiem Tomaszewskim - nie tylko o "Fauście"

Pozwoli Pan, że rozmowę z twórcą i dyrektorem słynnego Wrocławskiego Teatru Pantomimy rozpocznę od prezentowanego ostatnio w Krakowie programu "Odejście Fausta", który - przyznam się - odbierałam z tak zwanymi mieszanymi uczuciami. Śledząc Waszego "Fausta" głównie od strony teatralno-inscenizacyjnej - co w tym wypadku szczególnie usprawiedliwia sam materiał sceniczny (po raz pierwszy bodajże sięgnął Pan w swym Teatrze Pantomimy do jednego tworzywa dramaturgicznego, ściślej mówiąc - dramaturgiczno-operowego) - zdumiewałam się pomieszaniem stylów, konwencji, poetyk scenicznych. Ujęcia bardzo nowoczesne obok denerwującego tradycjonalizmu, naturalizm obok umowności, groteska przy parodii, poetyckość i za chwilę bardzo uproszczona - jeśli tak można powiedzieć - narracja ciałem... I jeszcze połączenie pantomimy z baletem.

- To "pomieszanie" było założeniem naszego ostatniego widowiska. Nie istnieje literatura pantomimiczna. Gdy szukaliśmy starych źródeł szczególnie interesujący wydał nam się temat Fausta, który przed Marlowem i Goethem istniał już jako ludowa, jedermannowska forma pantomimy z XVI i XVII wieku. Temat poruszający sprawy wieczne, ogólnoludzkie: stałe marzenie człowieka o powtórzeniu raz jeszcze życia w przekonaniu, że uniknie dawnych błędów. Chciałem raz stworzyć pantomimę z tradycją. Właśnie wielka, kolorowa, stacyjna niejako panorama dziejów Fausta pozwoliła na pokazanie, ile możliwości stylistycznych jest w pantomimie. Stąd nasze "Odejście Fausta" to pewnego rodzaju ragout stylistyczne: obok koturnowej, patetycznej pantomimy z wielkim gestem - taniec nowoczesny o pewnej swobodzie ruchów czy sceny barokowe, takie, jakie odbywały się w formie intermediów dworskich widowisk. Tę stylistyczną zabawę unaocznia przede wszystkim Mefisto, który jako aranżer całego widowiska poprzez zmianę kostiumu (romantyczny szatan, Arlekin, satyr) przerzuca niejako akcję w różne epoki, a tym samym w różne style. Ta zabawa w Fausta niezwykle mnie pociągała, pozwalała bowiem na zaprezentowanie wyników różnorakich poszukiwań i różnorakich doświadczeń naszego Teatru Pantomimy.

- Owo założenie "zabawy" tłumaczy chyba kolejne zdziwienie widza - że w "Fauście", przeniesionym na scenę Teatru Pantomimy nie znachodzi nowych myśli, świeżych idei, jakie współczesny inscenizator stara się zwykle przekazywać poprzez dzieło klasyczne. To nie jest "odczytanie" Fausta poprzez ruch, lecz jego mniej lub bardziej wierne - zilustrowanie. Ów intelektualny niedosyt skojarzyłam w dodatku ze zniknięcia z Waszego programu stale cytowanego w nim motta z sofoklesowskiej "Antygony" - motta o wielkości człowieka, które stanowiło dotąd niejako credo ideowo-artystyczne Pantomimy. Właśnie w "Fauście", mówiącym tak głęboko o wielkości i małości człowieka, o jego dążeniach, pragnieniach i wiecznej walce, słowa wielkiego tragika sprzed 25 wieków mogły być ze szczególną siłą komentowane twórczo przez współczesny teatr.

- Choć sam temat "Fausta" nie jest w naszym widowisku najważniejszy, pragnęliśmy jednak przy jego okazji coś nowego współczesnemu widzowi powiedzieć. Powiedzieć głównie młodzieży, wśród której stare mity dewaluują się, a indywidualistyczny bohater, dążący do wytyczonego celu - przeżywa. Grzebie go zbiorowość współczesnego życia, współczesnego świata. Ale na tym śmietnisku starych idei i marzeń rodzi się coś nowego. Co to będzie - na razie nie wiadomo. To jeszcze biała, nie zapisana karta.

- "Odejście Fausta" - niezależnie od samej materii scenicznej - jest widowiskiem bardzo teatralnym. Wprawdzie owe elementy teatralności śledziliśmy już nieraz w programach Pantomimy - od "Płaszcza" po "Gilgamesza", ale dopiero "Faust" jest w pełni widowiskiem teatralnym.

- Nowy to etap naszych poszukiwań, naszego dialogu z widzem. Doświadczenia dowodzą, że tego typu widowisko ma powodzenie. Szczególnie młodzież przyjmuje je żywo, widocznie identyfikując się z młodzieżą na scenie. A w ogóle w całym świecie istnieje w tej chwili dążenie do "przebicia się" pantomimy w teatrze. Dotąd pantomima kojarzyła się z drobnymi formami, małymi etiudami, z - mimem. Ta klasyczna pantomima przeżywa obecnie chyba wyraźny kryzys w całym świecie.

- A jako że teatr jest drugą domeną zainteresowań twórcy Wrocławskiej Pantomimy...

- Istotnie. Ostatnio dość dużo pracuję w teatrze dramatycznym. Po "Maracie" Weissa w Poznaniu i "Protesilasie i Laodamii" Wyspiańskiego we Wrocławiu mam w najbliższym czasie realizować "Legendę" tego poety w Jeleniej Górze (na uroczystość 25-lecia sceny) oraz "Peer Gynta" Ibsena w Teatrze "Wybrzeże".

- Dwa razy Wyspiański. Czyżby autor "Wesela" był Panu szczególnie bliski?

- Tak jest. Wyspiański - to wizjoner. Jego teatr - to teatr wizji. Jego dramaty - to partytury do ujęć plastycznych. Już same didaskalia poety tworzą gotowy obraz. Wszystko w jego sztukach jest obrazem, plastyką, figurą. Stąd dramaty Wyspiańskiego bardzo mnie animują i pociągają.

- A skoro mówimy z Tomaszewskim o Tomaszewskim - maleńki wyrzut: dlaczego nie oglądamy Pana od lat na scenie? Przecież jest Pan świetnym tancerzem i świetnym aktorem (niezapomniana, wielokrotnie nagradzana kreacja Akakiusza w "Płaszczu").

- To dola dyrektora. Sama Pantomima, ciągłe nasze podróże, wreszcie prowadzenie Studia pochłaniają czas bez reszty.

- Studia? Czyżby szkolił Pan przyszły narybek dla Swego teatru?

- Od roku istnieje przy naszym Teatrze szkoła pantomimy. Dzięki przychylności wrocławskich władz otrzymaliśmy piękną willę, gdzie odbywa się nauka i mieści internat. Mamy 15 studentów i kilku pedagogów. Codziennie odbywają się 4 godziny ćwiczeń. Na marginesie dodam, że podczas naszego pobytu w Krakowie zgłosiło się do mnie czterech młodych ludzi, pragnących uczyć się w naszej szkole. Mają przyjechać do Wrocławia.

- Nie sposób w Krakowie nie wspomnieć o Pana krakowskim rodowodzie.

- Tu wyrosłem jako tancerz. Jestem wychowankiem Studia Iwo Galla, później Instytutu Choreograficznego (był taki w pierwszych latach po wojnie; moją profesorką była prof. Strzembosz). Dopiero potem uczyłem się u Zizi Halamy, skąd trafiłem do Baletu Parnella, a po jego rozwiązaniu - do Opery wrocławskiej. Ale pierwsze swe kroki taneczne stawiałem w Krakowie.

- A z Opery wrocławskiej już krok tylko do - własnego teatru, który jako instytucja powstał, o ile pamiętam w dwa lub trzy lata po rozpoczęciu działalności i wystawianiu programów.

- Oficjalnie istniejemy od 1958 roku, nieoficjalnie od 1956.

- I przez tych lat kilkanaście zdołał sobie Teatr Pantomimy - zjawisko jedyne tego typu w świecie - wypracować sławę światową. Które kraje oklaskiwać będą Wasz zespół w najbliższych tygodniach?

- Włochy: występy w Turynie i udział w festiwalu w Weronie, i Francja - w lecie seria występów na południu, jesienią przedstawienia w paryskim Ćhamps Elysees. Wyłaniają się też perspektywy japońskie. Ale o tym na razie milczmy. Żeby nie zapeszyć...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji