Artykuły

Tęsknota za takim teatrem

To była dla mnie niespodzianka jednak. Byli i tacy, którzy oświadczyli, że tęsknią właśnie za takim teatrem. Że tęsknią. Za Boną! Za Barbarą! Za Boratyńskim! Za Zygmuntem Augustem! Za splotem tragicznych wydarzeń! Za trzynastozgłoskowcem! Za średniówką! - pisze Artur Pałyga dla e-teatru.

Wydawało mi się, że nic bardziej obcego dzisiejszemu teatrowi niż ten tekst. Niż taki tekst.

O hańbo! O srogie męczarnie!

Barbara z gróźb się moich urąga bezkarnie;

Syn mnie unika, córka na mnie się sprzysięga!

Gdzież moja dawna chwała, znaczenie, potęga?

Dzieliłam tron z największym królem lat trzydzieści,

Ja, com w sejmach, w obozach, w senacie, w kościele

Postawiała stworzenia rąk moich na czele

I przez dary, przez postrach, przez tajemne wpływy

Jednym skinieniem wiodła ten naród burzliwy;

Dziś, tracąc tyloletnich trudów korzyść całą,

Mam cierpieć wyżej siebie Barbarę zuchwałą?

Co dwa tygodnie w piątki w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej prowadzę Teatr Tekstu (chyba że akurat jestem wtedy gdzieś daleko). Robię mniej lub bardziej chaotyczną prelekcję. Dzielę rolę pomiędzy tych, co przyszli i czytamy sobie sztuki, po czym dyskutujemy. Tym razem przyniosłem "Barbarę Radziwiłłównę" Alojzego Felińskiego. Uprzedziłem, że to ramota, że trudne do czytania, bo trzynastozgłoskowcem, że to taki teatr, który dawno został odrzucony, pogrzebany, a na grób splunięte - teatr królów i królowych, tragedyja w pięciu aktach wierszem, długie tyrady, konwencjonalne chwyty, gesty, problemy nie z tej epoki. Czy Zygmunt August powinien rozwieść się z Barbarą? Mistrzowska tyrada Boratyńskiego, że nie. Tarnowski po stronie króla. Kmita się buntuje. Krótko mówiąc, co nas to obchodzi! Wprawdzie wydarzenie samo w sobie dość niezwykłe. Jedyny to chyba przykład w polskich dziejach, kiedy sejm cały zgodnie z poparciem Watykanu i głowy polskiego Kościoła klęka, wszyscy, cała Izba, przed królem, błagając, by rozwiódł się z żoną. No ale cóż w tym aktualnego, dzisiejszego, od razu ta myśl. Dlaczego dziś ktoś miałby sobie zaprzątać tym głowę?

To niezwykłe zjawisko, polska tragedia neoklasycystyczna. Opiewać trwałość i niezmienność praw świata w sytuacji, kiedy świat się rozpadł, przez Europę przetacza się najkrwawsza ze znanych wówczas wojen, we Francji znieśli Boga, a Niemcewicz dopiero co zastanawiał się, czy Polacy nie powinni popełnić zbiorowego samobójstwa po utracie państwa. Aktorzy nie umieją tragedii grać, a ludzie nie chcą ich oglądać. Bogusławski twierdzi, że całej publiczności na nową tragedię będzie w Polsce może pięćset osób.

Założenia są szczytne. Wychowawcze. Nie frekwencja jest naszym bogiem - mówią miłośnicy tragedii. - Ludzi trzeba nauczyć dobrego teatru. Wysiudać te śpiewogry, "Krakowiaków i górali", sentymentalne dramy itp. Bogusławski traci dyrektorski stołek. Osiński, który go zastąpił, jest przyjacielem tragików. W ciągu trzech lat wprowadzania na sceny nowej tragedii, doprowadza narodową scenę do zapaści. Najbardziej przychylni krytycy piszą o pustkach na widowni, o pochrapującym bileterze i kasjerkach, którym nikt nie przeszkadza w lekturze romansów. Trzynastozgłoskowiec. Pięć aktów. Wysoki ton. Scena jest świątynią. Świątynią bez wiernych. Były wyjątki. Feliński się obronił. "Radziwiłłówna" budziła entuzjazm. Grono fanów nie opuściło żadnego przedstawienia. Tytuł nie schodzi ze scen polskich przez co najmniej sto lat! Jeszcze w międzywojniu nie wypada go nie znać. Jeszcze Dejmek wystawia "Radziwiłłównę". Ostatni raz w Polsce została zagrana w 1991 roku w reż. Haliny Gryglaszewskiej w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Barbarę Radziwiłłównę grała Barbara Guzińska.

BARBARA

Cóż słyszałam? Gdzież jestem? Jakaż we mnie zmiana?

Ja, która się przed chwilą sądziłam kochana,

Której szczęścia niebianie sami zazdrościli,

Wszystko, niestety!... wszystko w jednej tracę chwili!

Czuję piekło w mym łonie ach! I żyję jeszcze!

Wymęczyliśmy! Czytaliśmy dwie i pół godziny z przerwami. Aż wreszcie August powiedział:

Ach! Kona, ja żyć muszę i żyć bez Barbary.

O Polsko! Jakże trudnej wymagasz ofiary.

I koniec! I oklaski! I westchnienie ulgi! Dobrnęliśmy! Myślałem: "Co ja zrobiłem? Przegiąłem! Kurcze! Nigdy więcej!" Pocieszają mnie, że nie było tak źle. Ale najlepsze było potem. Oczywiście część dyskutantów zdecydowanie stwierdziła, że taki teatr, taka sztuka jest im kompletnie obca, a jeśli już, to tylko jako parodia może wrócić. Ale większość zadeklarowała, że chciałaby pójść na to do teatru! Na poważnie! I to była dla mnie niespodzianka jednak. Byli i tacy, którzy oświadczyli, że tęsknią właśnie za takim teatrem. Że tęsknią. Za Boną! Za Barbarą! Za Boratyńskim! Za Zygmuntem Augustem! Za splotem tragicznych wydarzeń! Za trzynastozgłoskowcem! Za średniówką! Za wysokim! Itd.

Nie wiem, jaki z tego wniosek. I nie zamierzam uogólniać. To był dobry wieczór.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji