Artykuły

Marzenia o szczęściu i miłości

"Mewa" w reżyserii Julii Wernio to opowieść o tęsknocie rozczarowaniu i cierpieniu, o ludziach rozdartych między nieprzyjazną rzeczywistością a marzeniami o lepszym życiu, o ludziach targanych namiętnościami mocno i żarliwie, którzy raz tkwią w rozpaczy, innym razem pozwalają się unieść szaleńczemu szczęściu. Opowieść ta do zniesienia, bo znakomicie przyprawiona niepowtarzalnym Czechowowskim humorem i dystansem.

Konstanty Stanisławski - który z upodobaniem grał sztuki Antoniego Czechowa - uważał go za mistrza współczesnego dramatu: Czechow jak nikt inny potrafi wybierać i przekazywać nastroje ludzkie, przeplatać je scenami branymi z życia, o zupełnie kontrastowym charakterze, przesypując je błyskami swego humoru. Robi to wszystko nie tylko jako artysta o subtelnym smaku, lecz i jak człowiek znający tajemnicę władzy nad sercami aktorów i widzów - napisał. Julia Wernio skupiła się na tym uniwersalnym wymiarze dramatopisarstwa Czechowa i opowiedziała historię o ludziach, którzy całe życie chcą czegoś innego niż dostają. Ich udręka czasami jest tak silna, że wybierają samobójczą śmierć. Dramat zaś rozgrywa się w letnim domu nad jeziorem, gdzie co roku przyjeżdża znana aktorka Irena Arkadina (Urszula Kowalska) - ze swym przyjacielem, sławnym pisarzem Borysem Trigorinem (Adam Ferency). Na stałe mieszka tam syn aktorki Konstanty Triplew (Grzegorz Jurkiewicz), który marzy o tym, aby zostać literatem. Tworzy jednak dość grafomańskie sztuki i wystawia je w specjalnie wybudowanym teatrze. To także sposób, by zyskać serce i przychylność matki. Wraz z Konstantym mieszka brat aktorki, który jest jakby uosobieniem wszystkich niespełnionych pragnień. - Chciałem się ożenić, wyjechać do miasta i zostać literatem - mówi Sorin. Ale przez całe życie mieszkał na wsi, nie ożenił się i nie został pisarzem. Jest tylko starym schorowanym człowiekiem. Urszula Kowalska znakomicie zagrała rolę kobiety, która raz jest egoistyczną gwiazdą, raz budzącą współczucie starzejącą się kobietą żądną pochwał i uwielbienia mężczyzn, a jeszcze innym razem - nieporadną matką. Grzegorz Jurkiewicz jako Konstanty to wrażliwy, ale zagubiony młody człowiek, który nad życie kocha swoją matkę i Ninę Zarieczną, córkę bogatego ziemianina (Dorota Nikiporczyk), która chce zostać aktorką. Obie kocha... właściwie bez wzajemności. Egzaltacja prowadzi go do pierwszej - nieudanej - próby samobójczej. W domu nad jeziorem mieszka też Masza, córka rządcy (Beata Buczek-Żarnecka), która z kolei jest zakochana w Konstantym i nieświadomie powtarza los swojej - także nieszczęśliwej w uczuciach matki (Małgorzata Tatarczyk), która musi znosić prostackiego i gruboskórnego męża - w tej roli hałaśliwy Eugeniusz Kujawski. Masza - która na znak żałoby po swoim, nieudanym życiu nosi zawsze czarne suknie i sporo pije - wychodzi wreszcie z rozpaczy za mąż za miejscowego nauczyciela (Rafał Kowal), który kocha ją żarliwie, ale... mało romantycznie.

Cały ten ciąg zdarzeń - właściwie banalnych i do przewidzenia - jest zbudowany wokół źle ulokowanych uczuć. Banał - i symbole takie jak zabita dla zabawy mewa - byłyby nie do zniesienia, gdyby nie bardzo silne napięcia między bohaterami. Huśtawka uczuć i nastrojów jest zaskakująca, ale i przejmująca zarazem. Z tego trudnego zadania znakomicie wywiązali się aktorzy. Wzruszająca jest scena, kiedy Urszula Kowalska i Grzegorz Jurkiewicz najpierw obrzucają się oskarżeniami a po chwili tworzą "ciepły" obrazek matki i syna. Są do bólu szczerzy, a przez to przekonujący. Adam Ferency w roli Trigorina to człowiek wyrachowany i cyniczny, a jednocześnie artysta marzący o sławie równej Tołstojowi, bo własna mu nie wystarcza. Spalają go namiętności i zazdrość. Ludzkie dramaty, których bywa sprawcą traktuje jak ciekawy temat na opowiadanie. Niszczy życie Niny Zariecznej, która gnana miłością i pragnieniem sławy jedzie za Trigorinem do miasta. Nie znajduje oczywiście ani sławy, ani miłości.

Na cierpienia i udręki bohaterów z dystansem patrzy miejscowy lekarz - w tej roli znakomity Dariusz Siastacz. Jego Eugeniusz Dorn jest wytworny i ujmujący. Lubi kobiety i wie, że to jego słabość. I jako jedyny rozumie, co się wokół dzieje. Dzięki niemu ludzkie dramaty możemy oglądać jak przez lekko uchyloną kurtynę. Są nasze i nie nasze jednocześnie. Napięcie rozładowuje niepowtarzalny humor Czechowa. Jego bohaterowie są bowiem komiczni i tragiczni zarazem. Potrafią być wzniośli i podli, piękni i obrzydliwi. Raz bywają ślepymi głupcami a raz wrażliwymi obserwatorami.

Przejmująca jest końcowa scena, kiedy wszyscy zasiadają do gry w loteryjkę. Najwyraźniej jednak na szali stawiają swoje uczucia i marzenia. Mogą grać tak do końca świata. I grają.

Dramat rozgrywa się w pięknej scenerii, którą wyczarowała Elżbieta Wernio. Drzewa i krzewy - wyrastające jakby wprost z plaży - zza których widać otwarte morze, tworzą klimat spokoju i piękna. Wiklinowe meble - upalnego, przemijającego lata. Biała teatralna budowla - imponująca i krucha zarazem - staje się symbolem pragnień i marzeń. Całości dopełnia muzyka - utwór Michaela Gallasso z filmu "Spragnieni miłości".

"Mewa" to spektakl w niezwykły sposób wkomponowany w pejzaż i nastrój Letniej Sceny w Orłowie. Nieoczekiwanie staje się dramatem miejsca i czasu. Można przy nim "zwolnić", zatrzymać się w codziennej gonitwie. Trochę podniosły i egzaltowany, ale prawdziwy i przejmujący zarazem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji