Artykuły

Magazyny, czyli okno na świat

W ostatnim tygodniu oglądałem głównie tzw. drobnicę, to znaczy ulubioną w TV formę różnorodnych, przede wszystkim informacyjnych, magazynów. Ważny to rodzaj programów, bo one najbardziej spełniają funkcję TV okna na świat. Tutaj nie mamy do czynienia z zamkniętymi i cennymi, jako coś samo w sobie, utworami, tu raczej decyduje wybór tematów, form prezentacji i atrakcyjność osób prezentujących - a także ogólna kompozycja i rozmaitość. Są wśród nich magazyny atrakcyjne i nudne. Dlaczego tak jest - na pozór trudno odpowiedzieć. Nie zależy to przecież (a w każdym razie w niewielkim stopniu) od tematu i problematyki poruszanej. Zależy od redaktorów. Jeżeli np. "Eureka" była w tym tygodniu ciekawa, a "Światowid" nudny, to dlatego, że w pierwszym wypadku mieliśmy ciekawych rozmówców, urozmaicony, żywy, a przede wszystkim poglądowy sposób ukazywania spraw, przewagę materiału wizualnego nad suchym, publicystycznym komentarzem - a w drugim nieciekawych rozmówców, skąpy i opatrzony już materiał filmowy, głównie zaś ogólnikowe "dukanie".

A przecież i w jednym i w drugim wypadku przedmiotem informacji był materiał polityczny. W dobrym magazynie dowiadujemy się czegoś więcej (szczegółów, konkretów, oblicza wydarzeń) niż wiemy z gazet - w nudnym magazynie będziemy się obracać w tym samym kręgu ogólników. Gdańska "Bryza" przekonuje mnie, że oni, na Wybrzeżu umieją to robić. W krótkiej audycji czegóż tam nie było? I wykonanie planu przez portowców, przez PLO, i Stocznia Remontowa, i praca Izby górskiej (temat dla dramaturga), i statek instrumentalny "Horyzont". Tempo, żywy montaż filmowy, modele - wszystko to widać, wszystko to rozumie się i pamięta bez dłuższego wykładu. Równie ciekawy, żywy i odkrywczy (mimo moich zastrzeżeń do tzw. duszoszczipatielnych apelów) na tle innych jest magazyn spraw społecznych "Miniatury". No dobrze, zapyta ktoś, to tylko "miniatury" - a gdzie w podobnym duchu utrzymane "Generalia"?

Dobrym magazynem jest "PEGAZ". Aczkolwiek w ostatnim jego wydaniu, jak możnaby sądzić, najważniejszym wydarzeniem kulturalnym miesiąca był powrót red. Lasoty z USA - to jednak poza tym mieliśmy omówienie Festiwalu Sztuk Rosyjskich i Radzieckich w Katowicach (Szydłowski), fragmenty "Przyciągania ziemskiego" Stawskiego (Teatr Bydgoski), nagrodzonej "Zbrodni i Jary" Hanuszkiewicza, "Kurki wodnej" Witkacego, reportaż z gmachu Teatru Wielkiego w Warszawie (przygotowania do otwarcia), ocenę powieści W. Zalewskiego "Pruski mur", wystawę Canaletta w Muzeum Narodowym, Ogólnopolską wystawę Fotografiki i H. Shapiro. Mało?

Dobry i ciekawy jest "PRZEGLĄD MUZYCZNY", Prof. Drzewiecki mówił o kandydatach na zbliżający się Konkurs Chopinowski (zaprezentowano jednego z nich), był reportaż z przygotowań do otwarcia Teatru Wielkiego w Warszawie (!), z prób do ośmiu premier naraz, rozmowa z prof. Lissą o zbliżającym się Festiwalu i Muzyki Dawnej w Bydgoszczy (przygotowania), była Ułanowa i "Chanteurs de Paris".

Interesująca jest na ogół "Panorama literacka". Tym razem mówiono o miejscu poezji w życiu, wychodząc od listów czytelników (przygotował E Bryll, prowadził A. Drawicz). Jeden jest ton tych listów: objaśnić poezję nowoczesną, nie rozumiemy... poezja nowsza jest czarną magią... Tak więc znów stanął problem "zrozumiałości". Biorący udział w rozmowie B Ostromęcki, J. Rogoziński, M. Grześczak i J. Przyboś, oczywiście, nic nie wyjaśnili. Dowiedzieliśmy się tylko od poety, że "zła poezja, to po prostu poezja niedobra". Ciekawsze były określenia przez Rogozińskiego nowoczesności - "kiedy wiersz wyprzedza myśl". i pseudonowoczesności - "kiedy wiersz posługuje się odgrzebaną, anachroniczną formą, np. symbolizmem, nie mając nic nowego do powiedzenia" (nareszcie jesteśmy na gruncie myśli!), a także uwagi Grześczaka o teatrze poetyckim. Dwa ciekawe sformułowania, to już wiele.

Chciałbym tez odnotować udany program publicystyczny o sprawach małżeństwa "ZANIM POWIECIE - TAK". Podobał mi się program muzyczno-rozrywkowy "ZWARIOWANY BAL", nadany z Wrocławia, w reż. B. Artemskiej. Aczkolwiek program ten nie był najlepszej jakości od strony wykonawców, to jednak u podstaw jego tkwiła myśl zdrowa: wzięto motywy znanych utworów (kameralnych, operetek itp.) i podano je w oprawie współczesnych rytmów, na zasadzie kontrastu. Dawno temu pewien wielki pisarz stwierdził, że wszelkie stare konwencje można dziś stosować już tylko jako parodie. Gdyby te same pozycje potraktowano serio - mielibyśmy program okropny. A tak była dobra, dowcipna zabawa. Zatem jest sposób i na banały. Ten "Zwariowany bal" prowadzili B. Artemska i A. Młodnicki, poza tym brali udział Leon, Janina Krystyna i in. (podaję tak, jak odczytałem na ekranie, nazwiska były odcięte i nieczytelne.

Dobrym i sensownym programem rozrywkowym był także kolejny "Cyrkowy wóz". Cyrk, ta odwieczna rozrywka, jest znakomitym materiałem dla TV. To rozrywka dla wszystkich (oczywiście, w odpowiedniej porze), dla dzieci i dorosłych. Nareszcie bez tekstów i tak atrakcyjne wizualnie... Prezentacja telewizyjna pozwala rzecz jeszcze zdynamizować przez wykorzystanie filmu, zręczne miksowanie obrazu. Zapewnia płynność, tempo, intensywność i puentowanie numerów. A jednocześnie daje możliwość wyboru najsprawniejszych wykonawców.

Teatr TV zaprezentował w tym tygodniu dwie premiery, charakteryzujące jego dwutorowe działanie. Jedna płaszczyzna to klasyka, arcydzieła światowe, druga to polska twórczość, współczesna. Od umiejętności toczenia tych dwu płaszczyzn, zależy sensowność jego kulturalnego oddziaływania. Przy wszystkich wątpliwościach, jakie ów repertuar teatralny budzi, klarowanie się tej dwutorowości uznać trzeba za objaw pozytywny. Katowice nadały widowisko TV A. Siekierskiego "Czarne i białe pióropusze", w reżyserii T. Aleksandrowicza. Wbrew egzorcyzmom, odprawianym nad pojęciem "literatury produkcyjnej", w moim rozumieniu był to dramat produkcyjny, to znaczy ukazujący konflikty międzyludzkie, towarzyszące procesowi pracy. Zaaranżowany pomysłowo, ufilmowiony i dość przekonywający w swej plastycznej wizji, spektakl nie wykraczał w zasadzie poza ogólne reguły tego typu sztuk, mniej czy bardziej interesujące w szczegółach, w rysunku postaci - ale w gruncie rzeczy dość już skonwencjonalizowane. Najbardziej szkodzi im patos, najbardziej pomaga wierność szczegółu, obyczaju. Dlatego szanujący się krytyk nie powinien przy prezentacji spektaklu ozdabiać go frazesami o "fedrowaniu serc".

Z klasyki Teatr TV dał "Burzę" Szekspira, jeden z piękniejszych i bardziej poetyckich dramatów Wielkiego Anglika, w reż. Krystyny Skuszanki. Była to pozycja jak ulał pasująca do wszelkich wymagań, stawianych TV repertuarowi. To ten przystępniejszy Szekspir, a jednocześnie niejako skondensowany, mający wielkie szanse teatralności w TV. Szanse te zostały częściowo tylko wykorzystane. Znakomita, jak zawsze, obsada i gra aktorska Czyżewska, Kaliszewski, Mrożewski, Wyrzykowski, Pawlik, Łotysz, Kobuszewski, Surowa i in.) nie miały oprawy w ogólnym klimacie spektaklu. Czarodziejskość, wizyjność, owa poetycka baśniowość, której wymaga ta sztuka, częściowo tylko znalazły odpowiedniki w możliwościach TV języka. Za bardzo to było łaciate, dosłowne, za mało wykorzystano środki ekranowej złudy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji