Medea na co dzień
Klasyka, w tym leżące u źródeł sztuki teatralnej wielkie tragedie greckie, jest niezwykle ważnym elementem kształtowania repertuaru teatru TV. Wielu widzom mały ekran stwarza jedyną okazję poznania dzieł, które stanowią fundament teatru. Dlatego dobrze się stało, że Jerzy Wójcik sięgnął po jedną z najbardziej wstrząsających tragedii greckich — Medeę Eurypidesa, opartą na micie o szalonej w miłości i w nienawiści barbarzyńskiej księżniczce, przybyłej do Grecji z argonautą — Jazonem. Dobrze też, że starał się ukazać nie tyle stary mit, ile sprawy ludzkich uczuć, tak samo ważnych dziś, jak przed wiekami: miłości, zdrady, nienawiści, zemsty, cierpienia.
Inna rzecz, że zamiar ten nie w pełni się udał. Może zawiniła tu sprzeczność między nierealną, księżycową scenerią a prostotą, swego rodzaju codziennością gry aktorskiej? Może właśnie ta akcentowana szczególnie przez Magdę Teresę Wójcik w roli tytułowej współczesność przeżyć nieszczęśliwej kobiety odebrała telewizyjnej Medei jej wielki, ponadczasowy wymiar tragedii uczuć ostatecznych?
Było w tym spektaklu sporo ambicji odczytania na nowo dramatu Eurypidesa, przybliżenia dzisiejszym widzom klasyki sprzed tysiącleci. Za mało zaś było prawdziwego formatu tej klasyki, za mało dowodzenia współczesnym widzom żywotności i głębi treści wiedzy o człowieku, zawartej w dziełach największych dramatopisarzy ludzkości.