Artykuły

Makbet z piosenką w tle

- To, co w nas drzemie, może zostać w każdej chwili obudzone w przypadkowy, zupełnie absurdalny i nieprawdopodobny sposób - tak właśnie jak w naszym "Makbecie" - RAFAŁ MATUSZ przygotowuje sztukę Szekspira w tarnowskim Teatrze im. Solskiego.

Beata Stelmach-Kutrzuba: Dlaczego "Makbet"?

Rafał Matusz: Dlatego, że "Makbet" jest bardzo ciekawą tragedią, krwawą, i wydaje się, że najbardziej odpowiednią na dzisiejsze czasy. Zanim podjąłem tę decyzję, "grzebałem" trochę w sztukach Szekspira, szukając takiego tekstu, który mógłby odnieść się bezpośrednio do naszej rzeczywistości i krwawych, poharatanych kół dziejowych, w które jesteśmy wpisani. Sądzę, że właśnie "Makbet" pod tym względem jest tekstem najbardziej nośnym. Ponadto interesuje mnie pokazanie tytułowego bohatera w perspektywie egzystencjalnej, jako człowieka zmagającego się z sytuacjami ekstremalnymi, posuwającego się do czynów coraz groźniejszych i ostrzejszych - w efekcie do morderstwa - bo wpadł w pułapkę zastawioną na samego siebie. Właściwie każdy czyn, jakiego dokonuje, każda zbrodnia, jest jakąś formą sprawdzenia siebie, dowiedzenia się o sobie coraz więcej i więcej.

Zazwyczaj w "Makbecie" wyróżnia się dwa wątki - moralitetowy i polityczny.

- Wątek polityczny w tym sensie, że w dramacie istotna jest władza, choć wolałbym tu mówić bardziej o jej pokusie niż o samej władzy, bo polityka jest tu na drugim planie. Szekspir napisał zresztą kilka tekstów politycznych znacznie ciekawszych niż "Makbet", w których mechanizm władzy jest dużo lepiej wyeksplikowany. Natomiast w "Makbecie" lepiej mówić o pokusie, o czymś, co działa bezpośrednio na strukturę i osobowość głównego bohatera.

Pojęcie pokusy prowadzi nas jednak w kierunku moralitetu, od którego się Pan odżegnuje. Pokusa, uleganie jej, zbrodnia, konsekwencje, kara - to typowo moralitetowy ciąg zdarzeń.

- Ja jednak ciąg zdarzeń w "Makbecie" widzę jako historię człowieka, który coraz więcej dowiaduje się o sobie i coraz głębiej się stacza, aż dochodzi do takiego etapu, w którym już kompletnie nie umie się odnaleźć, co prowadzi go ku postawie trochę cynicznej, trochę nihilistycznej. W naszym świecie nie mamy perspektywy metafizycznej - celowo z niej zrezygnowaliśmy. Szekspirowskie wiedźmy nie są więc czarami-marami, lecz w rzeczywistości są przypadkiem, losem... To, co w nas drzemie, może zostać w każdej chwili obudzone w przypadkowy, zupełnie absurdalny i nieprawdopodobny sposób - tak właśnie jak w naszym "Makbecie".

Czy mamy się spodziewać klasycznej, kostiumowej inscenizacji, czy uwspółcześnionej wersji słynnej tragedii?

- Szekspir zawsze jest aktualny, więc uwspółcześniać specjalnie go nie trzeba. Natomiast ubieranie go w kostium bajkowy nie jest konieczne. Będzie to więc niewątpliwie "Makbet" współczesny z wykorzystaniem nowoczesnych środków wyrazu, zrealizowany dla widza o dzisiejszej wyobraźni, wychowanego na bardzo konkretnych mediach. Przez taką wrażliwość musimy się przebić i do takiej wyobraźni przemówić jako teatr.

Jak znalazł Pan w "Makbecie" miejsce na piosenkę? W przedstawieniu zaśpiewać ma Ewa Bogucka, która po długiej przerwie wróciła do teatralnego zespołu...

- To będą songi z sonetów Szekspira, wplecione w akcję. Muzykę do nich napisał znany kontrabasista Łukasz Borowiecki, młody, zdolny człowiek, który złapał bakcyla teatralnego. Nic więcej zdradzić nie mogę.

W "Makbecie" ponoć zobaczymy bogatą, rozbudowaną scenografię, łącznie z wykorzystaniem teatralnego foyer.

- Początek spektaklu i jakaś scena będą odbywały się w foyer. Scenografia rzeczywiście będzie dużym przedsięwzięciem teatralnym, obejmującym przestrzeń obydwóch poziomów wnętrza budynku.

W Tarnowie już Pan bywał, gdy reżyserował Pan "Pokojówki" Geneta. Co Pan sądzi o nowym teatrze?

- Nowoczesna architektura budynku może się podobać lub nie, ale o gustach, jak wiadomo, trudno dyskutować. Natomiast dla mnie nowy teatr jest ciekawy przestrzennie, mój "Makbet" też jest przecież "przestrzenny", więc rozważam głównie, na ile zaistnieją w tej przestrzeni pewne rzeczy, na ile Szekspir w niej wybrzmi. Ważniejsza jest dla mnie funkcjonalność w teatrze niż jego estetyka, a jest to miejsce, które kryje ogromne możliwości. Pod widownią jest tzw. scena undergroundowa, która jest niezwykłym pomieszczeniem, i sądzę, że wkrótce dyrekcja teatru będzie organizowała spektakle również tam. Bardzo klimatyczne miejsce, takie z charakterem. Jak tarnowianie je poznają, to pokochają chodzić do teatru.

Jak pracuje się Panu z tarnowskim zespołem?

- Świetnie. Aktorzy mają bardzo dobre, chłonne podejście do materii dramatycznej. Zresztą Szekspira nie sposób nie polubić. Nie ma takiej osoby, która pozostałaby na niego głucha, nie zareagowałaby emocjonalnie. W naszej pracy ważne jest też, że cały zespół aktorski jest w nią zaangażowany - ma to taką funkcję integracyjną, daje szansę wypowiedzi artystycznej wszystkim aktorom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji