Artykuły

Zabawa i nauka

Włodzimierz Fełenczak wielokrotnie przy różnych okazjach prezentował stanowisko, które - i po kilkunastu premierach przygotowanych przez niego w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora - można uznać za naczelne założenie programu artystycznego reżysera. W ogromnym skrócie stanowisko to brzmi następująco: teatr dla dzieci nie może stawiać sobie za główny i wyłączny cel zabawianie młodego widza, ale powinien mu także przedstawiać problemy - do przemyślenia, do rozstrzygnięcia. Oczywiście, problemy na miarę dziecięcego intelektu i - nieporównywalnie z wiekiem późniejszym - bogatej, czystej wrażliwości.

Założenie takie może powodować w praktyce teatralnej duże niebezpieczeństwo, pomimo że wszelką twórczość dla dziecka zwykło się dzielić na sztukę, która bawi, i taką co poucza. Niebezpieczeństwo wynika ze stereotypowości podziału, w myśl którego pouczanie ma być tanim dydaktyzmem, łopatologicznym niemal ferowaniem - to wolno, tego nie należy. Fełenczakowi idzie o rzecz inną - o uczenie, nie pouczanie: o pokazywanie problemów otwartych, nie zaś wypisywania gotowych recept. Takie podejście do dziecka może powodować niechęć opiekunów, którzy przychodzą z dzieckiem do teatru. Często zdarzało mi się obserwować w różnych teatrach reakcje rodziców: mamusie i tatusiowie wyrażali najpochlebniejsze opinie o przedstawieniach, które dostarczyły maluchom radości i (właśnie!) banalnej lekcji wychowania - nie rusz, nie dotykaj, siedź prosto! W takim rozumieniu roli teatru dostrzegamy właśnie niebezpieczeństwo - raz zniechęcony rodzic może z daleka omijać budynek teatralny. Sale w teatrach będą puste, szkodę poniesie oczywiście dziecko.

Ostatnia inscenizacja Fełenczaka "Przygody pingwina Pik-Poka", zadaje oczywisty kłam takiemu pojmowaniu wychowania, a więc także - wychowania przez sztukę. Program reżysera, konsekwentnie realizowany w poprzednich przedstawieniach, osiągnął tu pełnię możliwości. Fełenczak pokazał jak robić teatr, który będzie dziecko i bawił, i uczył, ale poprzez zabawę na poziomie i poprzez naukę bez instrukcji. Zasługa reżysera tym większa, że podjął on pracę przy tej inscenizacji od podstaw, czyli od napisania - co prawda na podstawie Adama Bahdaja - scenariusza przedstawienia. (Na marginesie: było aż tak źle z bieżącą twórczością literacką dla dzieci, że reżyserzy sami będą musieli pisywać sztuki teatralne?).

"Przygody pingwina Pik-Poka" są wielką zabawą i to w dwu wymiarach. Akcja tego przedstawienia utrzymana jest w tonacji i tempie zabawowym, chwilami nawet estradowym - to wymiar pierwszy.

Drugi tworzy sama organizacja akcji - teatr powstaje na oczach widza, nie jest okryty jakąś zakulisową tajemnicą. Efekt ten osiągnął Fełenczak przede wszystkim przez bezpośrednie połączenie animacji z żywym planem - aktorzy ożywiają lalki naocznie, bez parawanu albo sami grają role postaci lalkowych. Podobne rozwiązania nieczęsto osiągają rezultaty na scenach lalkowych - aktorzy przyzwyczajeni do "ukrycia" i nie przygotowani warsztatowo do żywej gry potykają się czasem na drobiazgach sztuki teatralnej; w przedstawieniu opolskim owo ujawnienie ma walor pozytywny, wykonawcy łatwo nawiązują kontakt z widzem, nie silą się na kreowanie postaci, po prostu - pokazują jak można bawić się w teatr. Koncepcja inscenizacyjna urzeczywistniła się w innych rozwiązaniach: aktorzy odtwarzają po kilka postaci, zmieniając tylko strój; sposób gestykulacji, barwę głosu; funkcjonalne rozwiązanie scenograficzne umożliwia tworzenie dowolnej dekoracji bez opuszczania kurtyny - raz jest to lodowy ląd, innym razem gabinet lekarski, to znowu arena cyrku. Słowem - każdy w tym przedstawieniu może być każdym (pingwinem, przekupką, detektorem cyrku) w zależności od tego, jaki strój przywdzieje, co i jak powie, w jakiej scenerii wystąpi. Uroku dodaje przedstawieniu muzyka, wypełniająca je właściwie od początku do końca, co znakomicie potwierdza nienową zresztą tezę - że dobre spektakle teatru dla dzieci to przedstawienia muzyczne.

Zatrzymajmy się w końcu na przesłaniu czy, jeśli kto woli, morale zawartym w przedstawieniu. Historia Pik-Poka jest opowieścią o pingwinie, który wysłuchawszy wspomnień stryja, zapragnął udać się do ludzi, posmakować słodyczy innego życia. Szybko jednak przekonał się na własnej skórze, jak ułudne były słowa krewniaka. Za powąchanie kwiatów trzeba na ziemi ludzkiej płacić niewolą, przechodzeniem jako towar z rąk do rąk. Słowika można znaleźć w klatce, a za jego uwolnienie grozi również kara. W końcu - najlepszym wyjściem okazuje się decyzja powrotu do swoich: Pik-Pok opuszcza ludzi.

Przedstawienie zawiera sporo okazji do refleksji. I na tym właśnie polega dydaktyzm inscenizacji Fełenczaka - dziecku należy uwierzyć, pokazywać mu problemy otwarte, pozostawiając jego inwencji przemyślenia, rozstrzygnięcia, wnioski. A jeśli młody widz nie będzie do nich skory? Wówczas - pozostaje zawsze zabawa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji