Artykuły

FESTIWALOWE PUŁAPKI [fragm.]

- Drogo, i to w naturze, przychodzi mi płacić za tę "Pornografię", choć niby bilet mam darmowy - myślę, ogarniając wzrokiem wciąż niepewnym scenę Teatru Kameralnego. Wydaje mi się jakby rozleglejsza. Chyba działa prawo kontrastu: scena bowiem jest jeszcze bezludna, a na widowni aż się kłębi, wszystkie fotele zajęte, także i ten, którego numer widnieje na moim bilecie, choć ja, dalibóg, nie tylko że jeszcze nie siedzę, ale nie mogę pokonać dwu metrów, dzielących mnie od rzędów foteli, bo nie ma gdzie nogi postawić. A tu Marek Lewandowski sam jeden, a potem samowtór z Jerzym Kamasem, odebrawszy dziewictwo scenie, zaczyna swoją, to znaczy Witoldową, Gombrowiczową - właśnie: Gombrowiczową, a nie Gombrowiczowatą - historię straszliwie przewrotną, a w tej straszliwości śmieszną. "Opowiem wam inną przygodę moją, jedną chyba z najbardziej fatalnych" - tak zaczyna się powieść znana w Polsce tylko nieoficjalnie, bo jej oficjalnie nie wydano, i tak zaczyna się spektakl od roku w Warszawie grany jak najbardziej oficjalnie, choć to tylko przedstawienie dyplomowe. Opowieść pięknie się "teatralizuje". Wyzywająca "sztuczność" powieściowych sytuacji usprawiedliwia się w teatrze jakby sama przez się. Ba, łatwo to napisać (no, nie tak znów łatwo, zaręczam), ale żeby w teatrze taki efekt osiągnąć, trzeba nie tylko rozumieć Gombrowicza, ale i prawa sceny. Jak do tej wiedzy doszedł Andrzej Pawłowski, debiutant, pozostanie tajemnicą. Gdyby spektakl Teatru Ateneum zawdzięczał to swoje nasycenie i Gombrowiczem, i piętrową niejako teatralnością, tylko młodym: Andrzejowi Pawłowskiemu, adaptatorowi i reżyserowi, oraz Tadeuszowi Chudeckiemu i Michałowi Bajorowi (kolejno w rolach: Józefa Skuziaka i Karola), napisałbym, że to młodość (ta adorowana przez Mistrza Witolda) w tajemny sposób sięgnąwszy po Dojrzałe, teraz nonszalancko - co Dojrzałe oddaje Dojrzałemu, wymykając się logice, sylogizmowi i wszelkim materializmom. Ale przecież jest w przedstawieniu Jerzy Kamas ze znakomitą rolą Fryderyka. Postać ta, jak wiadomo, to spiritus movens wszystkich wydarzeń, zmierzających do tego, "aby Heńka z Karolem". To uzurpator - reżyser ludzkich zachowań. Jakże łatwo postać taką przedemonizować. A Kamas subtelnie Fryderyka ośmiesza - od tego zaczyna budowanie postaci. Zdaje się mówić; patrzcie, przecież ten Fryderyk niemal przeprasza, że żyje. W zderzeniu z tym pierwszym wrażeniem perwersyjny talent Fryderyka, zdolność reżyserowania Międzyludzkiej Formy, nabiera wyrazistości, staje się magnetycznie uwodzicielski.

W antrakcie udaje mi się usiąść. Spektakl, po przerwie, niestety też siada. Jakby reżyserowi, starszemu o tę pierwszą część przedstawienia, zabrakło młodzieńczego wigoru, bezczelności w przekładaniu Złożonego na działania najprostsze: zaczął umizgiwać się do Rutyny, czyli powielać sam siebie.

Opuszczałem teatr przy Świdnickiej, ociągając się. Bynajmniej nie dlatego, żeby dłużej oddychać atmosferą tak zwanego wydarzenia. Chodziło tu o szalik. Straciłem go w tumulcie, jaki powstał przed spektaklem, gdy "bezbiletowi" amatorzy "Pornografii", w liczbie przekraczającej pojemność Teatru Kameralnego, współzawodniczyli z tymi, którzy - nie tyle dumnie, ile desperacko legitymując się biletami - chcieli legalnie wejść na przedstawienie. Szalika nie było. Gdym tak szedł noga za nogą, przypomniała mi się pułapka, w którą wpadłem wraz z innymi posiadaczami biletów. A ta pułapka przywiodła mi na myśl wszelkie inne pułapki, które za sprawą organizatorów festiwalu czyhały na publiczność. A także i te, które rzeczywistość zastawiła na organizatorów. Bo zważmy tylko: pułapka, którą wieczorem 21 listopada stało się wejście do Teatru Kameralnego, miała praprzyczynę w kilku innych, bardziej uniwersalnych "pułapkach". Gdyby "Pornografia" była w Polsce wydana, przed teatrem nie zjawiliby się ci, których zwabiła "nieprzyzwoitość" tytułu. A także i ci, których teatr nie bawi, ale za cenę "odsiadki" chcieli - pośrednio, godząc się na wszelkie "przeinaczenia" - poznać tekst. Gdyby zaś festiwal nie był tak przeładowany prezentacjami, można by rzucić młodzieży Gombrowicza na pożarcie - niechby i przez kilka dni na świdnickiej grano "Pornografię"!

(...)

Data publikacji artykułu nieznana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji