Artykuły

Po prostu bardzo kocham śpiewanie

Studiowała kulturoznawstwo, skończyła historię sztuki, a plastyczna wyobraźnia pomaga jej budować role - szkic o JUSTYNIE ANTONIAK, aktorce Teatru Muzycznego Capitol we Wrocławiu.

- Jaki piękny, duży głos! - takie opinie słyszałam po niedawnej premierze "Frankensteina" Teatru Muzycznego Capitol. Justyna Antoniak, w spektaklu Agata - Żona Ślepca, dziennikarzy zachwyciła już podczas wrześniowej konferencji prasowej w Ząbkowicach Śląskich, dawniej nazywanych Frankenstein. Z ogniem w oku śpiewała przesyconą erotyzmem piosenkę: "Już bym tak bardzo chciała, by ktoś skosztował mego ciała...".

A niewiele brakowało, żeby Justyna Antoniak wcale nie trafiła na scenę. Urodziła się w Gorzowie Wielkopolskim, jej ojciec - inżynier chemik - w domu grał na gitarze, a mama śpiewała. - Miłość do muzyki przekazali mi w genach - uśmiecha się.

Rodzice przyjeżdżają z Gorzowa na jej premiery, choć "Frankensteina" jeszcze nie widzieli. - Ale na pewno obejrzą - Justyna Antoniak czeka na najbliższych.

W Kolegium Nauczycielskim studiowała język francuski, potem kulturoznawstwo na Uniwersytecie Wrocławskim. Ale na tej uczelni ostatecznie skończyła historię sztuki. - W liceum myślałam o Akademii Sztuk Pięknych, ale trafiłam na historię sztuki. Wrażliwość plastyczna pomaga korzystać z wyobraźni teatralnej, w teatrze przecież myśli się obrazami - mówi. Zawsze wyobraża sobie, jak jej postać może być ubrana, jak ma wyglądać.

Jeszcze w gorzowskim liceum została wyróżniona na konkursie francuskiej piosenki. Ze znajomością tego języka trafiła na Ogólnopolski Festiwal Piosenki Francuskiej w Lubinie, gdzie też została wyróżniona. Główną nagrodę zdobyła na Festiwalu Piosenki Francuskiej w bułgarskim Plovdiv. Był rok 2006, Justyna Antoniak sama przygotowała do konkursu własną interpretację piosenki "Madame Arthur" i sama szlifowała francuski.

Chyba najbardziej zaskoczyła ją wiadomość, że jej głos to sopran, a nie alt, jak myślała.

- Tak stwierdziła Ewa Kossak, teatralna nauczycielka śpiewu - mówi. - Ale mam szeroką skalę głosu, mogę śpiewać różne partie, pogłębiam swój głos także w dół - dodaje.

Pewnego dnia postanowiła wziąć udział w castingu. I tak trafiła do teatru. W Capitolu wystąpiła w "80 dni dookoła świata po stu latach", spektaklu w reżyserii Jerzego Bielunasa. Rok później była Kwiaciarką Bożenką Kwiecień w przedstawieniu "Scat, czyli od pucybuta do milionera" w reżyserii Wojciecha Kościelniaka. - To była poważna rola i wyzwanie dla mnie, początkującej świeżynki -wspomina.

"Scat..." był przełomowym momentem dla Justyny Antoniak, została nominowana do nagrody teatralnej marszałka województwa dolnośląskiego za sceniczny debiut. Potem musiała nagle zastąpić koleżankę i zagrała Albertynkę w "Operetce" według Gombrowicza, a spektakl reżyserował Michał Zadara. Do dziś pamięta, że cały spektakl musiała "ogarnąć" i zagrać, przygotowując się w czasie zaledwie dwóch prób.

W sensacyjnej rewii "Ścigając zło", z piosenkami z bondowskich filmów, zaśpiewała "Jak mogłeś mnie zostawić", według "Nobody Does It Better" z filmu "The Spy Who Loved Me".

W "Czarnoksiężniku z krainy Oz" pracowała znów pod kierunkiem Jerzego Bielunasa, była Szeleszczącą. W musicalu "Hair" w reżyserii Konrada Imieli wystąpiła w roli Sheili. Z Wojciechem Kościelniakiem spotkała się ponownie przy "Zegarze" - koncercie z okazji 25-lecia Solidarności Walczącej, w czerwcu 2007 roku. - To był pierwszy duży koncert, w którym wzięłam udział, konfrontacja ze scenicznymi osobowościami - wspomina.

W marcowej gali Przeglądu Piosenki Aktorskiej "Anioły w kolorze" z piosenkami Ewy Demarczyk spotkała się na scenie m.in. ze Stanisławą Celińską i Renatę Jett. Śpiewała "Pocałunki" i "Jaki śmieszny...".

- Piosenki Demarczyk... czułam ich gatunkowy ciężar - śmieje się Antoniak. - I patrzyłam z podziwem na wielkie aktorki-dodaje.

Przed galą "Anioły w kolorze", występowała w przeglądowych koncertach finałowych, m.in. w "Muzykantach wielkiego pola" z Kapelą ze Wsi Warszawa w 2008 roku, "C-Aktiv" według Witkacego, rok wcześniej. Brała też udział w offowych przedstawieniach Przeglądu.

"C-Aktiv" to początek pracy z L.UC.-em, muzyczną niezwykłą osobowością.

Śpiewanie jest jej dziś najbliższe. - To jak fizjologiczna czynność, bez której nie można żyć - twierdzi. - Nawet nucenie przy myciu naczyń sprawia, że dźwięk rezonuje w ciele - dodaje.

Justyna Antoniak lubi śpiewać i myjąc naczynia, i na scenie. Docenia charytatywne koncerty, w których może zrobić coś dla potrzebujących.

Niedawno oprócz głosu przydały się jej plastyczne zdolności. Na koncert "Solidarni z Martą" w synagodze Pod Białym Bocianem, zorganizowanym, by pomóc Marcie Świątek, kaliskiej aktorce i wiolonczelistce, która miała wypadek na scenie podczas próby do przedstawienia, Justyna Antoniak przygotowała na licytację starą nartę. Metodą decoupage'u postarzyła i upiększyła znaleziony przedmiot.

- Charytatywne koncerty to niebywała przyjemność, bo robi się coś dla kogoś bezinteresownie i nawet śpiewa wtedy intensywniej - opowiada Justyna Antoniak.

Lubi teatr telewizji, a jeśli ma wolne, idzie do teatru, niekoniecznie do Capitolu. - Wyjście do teatru to zawsze święto, wolę teatr od kina - mówi.

Decoupage wypełnia jej nieliczne wolne chwile, kiedyś malowała też na szkle. Przyznaje, że w domu, przy komputerze, komponuje własne utwory i pisze teksty. Wystąpiła już z recitalem. Być może wyda własną płytę? - Czekam na pełną gotowość do wypowiedzenia się na płycie, na dojrzałość - mówi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji