Demoniczna kobieta w teatrze absurdu
Kiedy reżyser Łukasz Kos mówi o przygotowaniach do premiery "Nadobnisi i koczkodanów..." w Teatrze Powszechnym, ożywia się i pokazuje portret Zofii z Abencerage'ów Kremlińskiej, głównej bohaterki tej sztuki.
- Moja mama namalowała ten obraz, kiedy wróciła zachwycona z przedstawienia Krystiana Lupy. Portret demonicznej bohaterki Witkacego towarzyszył mi przez całe dzieciństwo, widocznie przeznaczone było mi zrealizować ten spektakl - żartuje Kos.
"Nadobnisie i koczkodany, czyli zielona pigułka" są pierwszą w tym sezonie premierą Teatru Powszechnego. Jej reżyser znany jest przede wszystkim z realizacji dramatu współczesnego (przygotował m.in. "Beztlenowce" Ingmara Villquista i "Koronację" Marka Modzelewskiego). Teraz drugi raz spotyka się z Witkacym - w 2002 roku w Teatrze Nowym w Łodzi wyreżyserował "Kurkę wodną", która przyniosła mu nagrodę za reżyserię na 28. Opolskich Konfrontacjach Teatralnych.
W "Nadobnisiach..." pod warstwą witkacowskiego absurdu i groteski można odczytać refleksję nad starciem kultury i dzikich, pierwotnych instynktów. Do zamku Pandeusza Klawistańskiego przybywa Zofia z Abencerage'ów Kremlińska - tajemnicza i niebezpieczna heroina uzbrojona w kuszącą zieloną pigułkę. Tak zaczyna się rozgrywać czarna komedia o współczesnych gwiazdach tego świata, które rządzą tłumami, ale jednocześnie są ich ofiarami.
***
Moja bohaterka to połączenie Grety Garbo, Marilyn Monroe, Marilyn Mansona i Madonny - kobieta - rakieta. Mężczyzn traktuje przedmiotowo, ale jednocześnie potrzebuje ich adoracji jak pokarmu. To spełnienie marzeń każdej aktorki, która chciałaby zagrać kobietę w całym wachlarzu jej ról: od kociaka do wampa. Ale czasem bywa śmiesznie. Mamy tłum statystów grających Mandelbaumów. Oni żyją swoim życiem, nie mogę nad nimi zapanować, więc może nie do końca jestem jednak kobietą totalną.