Artykuły

Dozorca na straży rupieci

Podest otoczony rupieciami, skorupami komputerów, maszyn do pisania. Śmietnik technologii, ruina ame­rykańskiego snu o dobrobycie. Na tej stercie toczy się subtelna walka sił mię­dzy braćmi Astonem (Oskar Hamer­ski) i Mickiem (Karol Pocheć) a przy­garniętym przez nich włóczęgą Davisem vel Jenkinsem (Janusz Gajos). Subtelna na poziomie tekstu.

Pinter wpisał w dramat gęstą siat­kę gierek, nagłych zwrotów, podcho­dów, manipulacji, małych świństw i wielkich aktów niewdzięczności. Ocalony przez braci blagier i włóczęga prowadzi swoją intrygę z rozbrajającą przesadą, niczym kampanię militar­ną. Tworzy sojusze, podpuszcza, zwo­dzi, dzieli, by rządzić. Usłużny i śliski, gdy czuje silniejszego, bezczelny i okrutny, gdy dostrzega słabość, ma w sobie coś z padlinożernego zwie­rzęcia. Niespełniony Bukowski. Za­błąkana postać z Becketta. Schoro­wany łowca przygód, który zapomniał, że wolne duchy nie mają prawa się zestarzeć. Aby zachować miejsce na dru­cianym łóżku w pokoju Astona, zdolny jest do największych podłości.

Pinter wmontował mu jednak pe­wien mechanizm. Zaczyna on działać, gdy wydaje się, że z człowieka pozosta­ła już tylko złachana, brudna, wijąca się kreatura. Może to tylko echo ludzkiej godności? Fakt, że w chwilach totalne­go poniżenia coś każe Jenkinsowi wzno­sić palec i mówić. "O przepraszam". Je­go żachnięcia się są żałosne i porusza­jące zarazem. "Ja spałem w łóżkach!" - krzyczy do instruującego go Astona. Istota, która na tym opiera swoją dumę, nie może nie budzić litości.

Janusz Gajos dźwiga swojego boha­tera troskliwie i z poświęceniem. Bez zbędnych sztuczek. Pozwalając mu na chwile fizycznej degrengolady, na sła­bość, irytację, strach. Gdy cofa się od­ruchowo przed nieoczekiwanym, przy­jaznym gestem, wprowadza w opowieść trochę przeszłości poniewieranego przez całe życie Jenkinsa. Gdy wybrzydza nad parą ofiarowanych mu butów, ożywia akcję delikatnym komizmem.

Ta delikatność i wpisany w sztukę pomysł nie zapełniają jednak ziejących wyrw w spektaklu. W wersji Piotra Cieślaka, to co mogło być siatką napięć zmienia się w serię rozwlekłych dialo­gów. Doprawionych pomysłami insce­nizacyjnymi, które trudno oglądać bez skrępowania. Ktoś czai się w mroku. Ja­kieś szepty i cienie przewiną się na black-oucie. Czary, groza, tajemnica nawie­dzonego domu. Niewiele to kuglarstwo wnosi do psychologicznego dramatu.

Grający braci Oskar Hamerski i Ka­rol Pocheć poszli tak daleko w odgry­waniu przeciwnych charakterów, że sta­li się niewiarygodni. Starszy celebruje teatralnie swoją powolność. Młodszy daje popis sprawności fizycznej, prze­skakując między łóżkami. Z emocji ma do zaproponowania jednak tylko jeden grymas cynicznego skina.

Pozy zamiast ról. Zabawy w strasz­ny dwór zamiast troski o emocjonalny przekaz. Zagracony pokój nie staje się laboratorium konfliktów czy modelem ludzkiej dżungli, w której nadal rządzi prawo silniejszego. Pozostaje niecieka­wą rupieciarnią.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji