Artykuły

Nocnika nie będzie

- To bardzo irytujące, ale zostałem zaszufladkowany jako reżyser komedii i kiedy dyrekcja Teatru Wybrzeże chce zrealizować takie przedstawienie - dzwoni do mnie. Tym razem było jeszcze gorzej - chcieli farsę! - mówi reżyser GRZEGORZ CHRAPKIEWICZ przed premierą komedii "Koleżanki" (28 maja).

Przemysław Gulda: Przedstawienie, nad którym Pan pracuje, to komedia. Ci, którzy śledzą uważnie Pana ostatnie prace, dopowiedzą od razu: znowu komedia.

Grzegorz Chrapkiewicz [na zdjęciu]: Zgoda, ale od razu muszę dodać, że tego typu spektakle realizuję właściwie tylko w teatrze Wybrzeże. To bardzo irytujące, ale zostałem tu zaszufladkowany jako reżyser komedii i kiedy dyrekcja chce zrealizować takie przedstawienie - dzwoni do mnie. Tym razem było jeszcze gorzej - chcieli farsę! Ale definitywnie odmówiłem. Staram się zachowywać pewien poziom. Nie będę posuwał się do tego, żeby wypinać goły tyłek w stronę widowni, w moich spektaklach nikt nie będzie wpadał nosem do nocnika. Staram się uszlachetnić, na tyle, na ile się da, ten mocno lekceważony gatunek, staram się robić dobre spektakle komediowe. Niestety, nie jest to łatwe, dlatego tak mało młodych reżyserów bierze się za tego typu materiał. Tu nie jest tak, jak w przypadku głębokich, wielowymiarowych dramatów, gdzie reżyser może w pełni oprzeć się na tekście. W komediach trzeba cały świat budować od nowa.

Ale ma Pan w dorobku także inne, niekomediowe spektakle.

- Oczywiście. Reżyserowałem przedstawienia operowe, reżyserowałem sztuki oparte na poważnych i ważnych tekstach. Na szczęście istotną częścią mojego artystycznego życia jest szkoła [m.in. Studium Wokalno-aktorskie w Gdyni, przyp. red.]: tam ze studentami mogę realizować projekty o zupełnie innym charakterze - przygotowywaliśmy już spektakle na podstawie tekstów Czechowa, Szekspira czy Sary Kane.

W tym towarzystwie sztuka Chesnota to rzeczywiście brzydkie kaczątko.

- Nie będę bronił tego tekstu na siłę: to typowa, prosta komedia, która trąci banałem i operuje schematami: jeśli pojawia się Rosjanin, wiadomo, że to pijak, jeśli Włoch - mafioso. Nie ma tu też miejsca na wybuchy gromkiego rechotu, nikt ze śmiechu nie spadnie z krzesła. Ale mam przynajmniej nadzieję, że widzowie się uśmiechną.

"Koleżanki" określane są jako tekst antyfeministyczny.

- To zdecydowana przesada, to zbyt duże słowo. Ta sztuka rzeczywiście opowiada o kobietach i wyśmiewa ich wady, ale jest antyfeministyczna mniej więcej w takim samym stopniu co, dajmy na to, "Śluby panieńskie". Wszystko zależy od tego, jak ktoś będzie chciał odczytać ten tekst. Głównym tematem żartów w tym przedstawieniu rzeczywiście są śmieszne cechy dojrzałych kobiet, które chcą zatrzymać upływający czas, chcą wciąż być atrakcyjne, wciąż przyciągać uwagę mężczyzn. Największa ironia tego spektaklu polega jednak na tym, że cały czas śmiejemy się z kobiet, ale na końcu okazuje się, że to mężczyźni są naiwnymi kretynami, którzy dają się nabierać na kobiece sztuczki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji