Wiktoria w świecie gadżetów
"Rewolucja balonowa" w reż. Sławomira Batyry w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Agnieszka Rataj w Życiu Warszawy.
Na "Rewolucję balonową" do Teatru Powszechnego mogą się wybrać trzydziestolatki tęskniące za smakiem gumy turbo i czasem, kiedy wszystko było nieco prostsze.
Sztuka Julii Holewińskiej nie odkrywa Ameryki ani nie rozlicza z przeszłości. Jest chwilami sentymentalnym, słodko-gorzkim powrotem do końcówki lat 80., kiedy obietnicami nowego, wspaniałego świata był słoik nutelli i lalka Barbie. Wiktorii, bohaterki monodramu wyreżyserowanego przez Sławomira Batyrę, nie obchodzi solidarnościowa konotacja jej imienia, wolałaby nazywać się zgodnie z nową modą Samantą albo Sandrą. Zmiany polityczne przemykają gdzieś za nią, na ekranie w tle sceny, gdzie zdjęcia prywatne mieszają się z obrazami manifestacji i słynnym plakatem wyborczym Solidarności z Garym Cooperem. Są mniej istotne niż kolejne etapy dojrzewania i odgrywania ról, w które również na ekranie wciela się Katarzyna Zielińska. Od wokalisty Papa Dance po blondwłosą Krystle z "Dynastii". Prywatna rewolucja rozgrywa się skromnie, w czterech ścianach typowego M3, gdzie zafascynowani nowymi możliwościami rodzice Wiktorii wpadają w pułapkę dzikiego handlowania czy sukcesu obiecywanego przez Amway. Dla pokolenia Wiktorii nie było miejsca w rewolucji. Pozostały im co najwyżej wspomnienia drogocennych kolekcji historyjek z gum do żucia i puszek po piwie. I ten spektakl jest przede wszystkim dla nich.