Artykuły

Złowieszczy galop

Jerzy Grzegorzewski drwi sobie z naszych przyzwyczajeń. Swe przedstawienie zaczyna od radosnych dźwięków kankana, a potem poprzez niepewność i strach wiedzie nas do apokaliptycznego finału. Teatr Ironiczny, śmieszny i smutny jednocześnie - teatr europejskiego formatu. Takie spektakle jak "Operetka" Grzegorzewskiego ustalają prestiż narodowej sceny.

Podziwu godna jest konsekwencja Jerzego Grzegorzewskiego. Kiedy przed trzema laty rozpoczynał pierwszy sezon swej dyrekcji w Teatrze Narodowym zapowiadał, że stanie się on domem Wyspiańskiego. W ślad za deklaracją artysty poszły trzy spektakle - "Noc listopadowa", "Sędziowie" i ostatnio "Wesele". Wszystkie dawały bezlitosną diagnozę stanu ducha dzisiejszych Polaków, a przecież tego przede wszystkim oczekujemy od narodowej sceny.

Szybko okazało się, że drugim obok Wyspiańskiego najważniejszym autorem w repertuarze Narodowego stanie się Witold Gombrowicz. Na inaugurację nowej Sceny przy Wierzbowej nie bez przyczyny wybrał Grzegorzewski "Ślub", teraz przygotował zazwyczaj omijaną przez inscenizatorów ostatnią sztukę w dorobku "Ferdydurke" - "Operetkę".

Wielka niewiadoma

Przed premierą Grzegorzewski przyznawał, że kluczem do sukcesu nowej inscenizacji będą najważniejsze w dramacie sceny rewolucji. Jak dziś pokazać na scenie kataklizm - hitlerowskie mundury, bicze, kajdany z obozów koncentracyjnych, wreszcie śmiercionośny gaz? Jak przedstawić to z perspektywy kończącego się wieku, nie uciekając się do banału i oczywistości?

Grzegorzewski wybrał rozwiązanie zaskakujące. Pisał Gombrowicz o boskim idiotyzmie "Operetki", a potem łączył go z obrazami nieubłaganej, choć przecież groteskowej rewolucji. Reżyser idzie tym samym tropem. Jego spektakl toczy się w zawrotnym tempie. Na początku są przyśpiewki bohaterów i muzyczne cytaty z najwybitniejszych dzieł gatunku. Z rozbawieniem patrzymy na miłosne zawody hrabiego Szarma (Ignacy Gogolewski) i barona Firuleta (Jacek Różański). Śmiejemy się, gdy na scenę wchodzi Fior (świetny Wojciech Malajkat) - "dyktator mody damsko-męskiej" ubrany w szpilki, noszący przeraźliwie grube szkła. Gdy je zdejmie, aby zmęczonym ruchem przetrzeć oczy, będzie poruszał się po omacku - jak ślepiec.

Od pierwszych okrutnie śmiesznych scen "Operetki" Grzegorzewskiego nie ulega wątpliwości, że obserwujemy świat, który wypadł z ram, świat koślawy i zmęczony, pędzący gdzieś na oślep bez sensu i celu. Znaczące, że Hufnagiel (od pierwszych scen śmieszny i groźny Mariusz Benoit) nie śpiewa o galopie, a słowa swej piosenki wypowiada ciężkim zachrypniętym głosem. Wiemy już, że świat tej "Operetki" galopem zmierza do katastrofy.

Rewolucja u Grzegorzewskiego nie ma wymiaru buntu plebsu przeciw burżujom. Nie znamy jej prawdziwego powodu. Kiedy dochodzi do przewrotu, z głośników wydobywa się ni to szum, ni przeciągłe buczenie. Postaci zajmują miejsca w ustawionych na scenie rzędach krzeseł - takich samych jak na widowni. Pomiędzy nimi przechadza się Fior Malajkata i bezbarwnym głosem czyta wprost z egzemplarza scenicznego zawarty w didaskaliach Gombrowicza opis rewolucji. Z pozoru nie dzieje się nic, a nam na widowni ciarki chodzą po plecach.

Jest w tej przejmującej sekwencji nieufność Grzegorzewskiego wobec dzisiejszych możliwości sceny. Stąd bierze się mocno zaakcentowany motyw teatru w teatrze oraz zrównanie ról aktorów i widzów. Wszyscy jesteśmy bierni - zdaje się mówić reżyser. Nie mamy wpływu na bieg historii. Jedyne co nam pozostaje, to obserwować świat i ludzi. Na zmianę sytuacji nie można liczyć.

Dlatego w ostatnim akcie przedstawienia sceniczna rzeczywistość przekracza granice absurdu. Książe Himalaj (Igor Przegrodzki) udaje lampę, jego żona (Beata Fudalej) - stolik. Śmiech zamiera na ustach. Grzegorzewski i Gombrowicz przyglądają się ludziom pozbawionym życiorysów, ba, nawet tożsamości.

Nie ma też mowy o beztroskim finale. Niby wszystko jest zgodne z oryginałem - hymn na cześć nagości i młodości Albertynki (Paulina Kinaszewska), muzyka, śpiew. A jednak spod wesołego rytmu przebija się tupot i groźne skandowanie. Nadchodzi nowe, bohaterowie "Operetki" osuwają się w czeluść. Ten finał przypomina niedawne zakończenie "Wesela". Ono także nie pozostawiało nadziei.

Śmiech i przerażenie

Nie jest jednak "Operetka" Grzegorzewskiego przedstawieniem wyłącznie dla koneserów. Pulsuje znakomitą muzyką Stanisława Radwana, scenografia reżysera i Barbary Hanickięj przypomina Kraków i Jamę Michalikową. W operetkowym żywiole, jak ryby w wodzie, czują się także aktorzy.

Przedstawienie Grzegorzewskiego to kolejny triumf zespołu Teatru Narodowego. Nie ma tu lepszych i gorszych ról. Nawet epizody obsadzone są idealnie. Szczególnie jednak cieszy pojawienie się na narodowej scenie Igora Przegrodzkiego i Ignacego Gogolewskiego. Himalaj i Szarm balansują na cienkiej linii między groteską a tonem serio. Uginają się w lansadach, tanecznym krokiem raz po raz przemierzają przestrzeń gry. Obaj celują w scenicznych żartach, ale nie ma tu nawet cienia wdzięczenia się do publiczności ani chęci dominowania nad partnerami. Są elementem znakomicie zestrojonego ze sobą mechanizmu i ta rola w pełni im odpowiada.

Kolejny sukces odnosi młoda Paulina Kinaszewska jako Albertynka. Patrząc na nią wierzymy, że teatralna nagość może być jeszcze jednym kostiumem i nie ma w niej niczego wulgarnego. Poza tym bohaterka Kinaszewskiej przeczy twierdzeniu, że Albertynka to Gombrowiczowskie wcielenie boskiego idiotyzmu. Patrzy na świat z ciekawością dziecka, która w finale ustępuje miejsca przerażenia

"Operetka" Grzegorzewskiego to kolejny artystyczny i komercyjny sukces Teatru Narodowego. Na pierwsze spektakle nawet o wejściówki było szalenie trudno. Doczekaliśmy się sceny narodowej, w której klasyczne utwory nie są przyczynkiem do kolejnych akademii na cześć, a początkiem poważnej i atrakcyjnej dla widzów rozmowy o wartościach i tradycji. I to jest prawdziwy triumf Grzegorzewskiego i jego aktorów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji