Artykuły

Chorzów. "Szwoleżerowie" z Bydgoszczy na Ars Cameralis

Polska potrzebuje ofiar, a dynamikę naszych dziejów wyznaczają szarża i żałoba - twierdzi Jan Klata. I dorzuca kolejne ogniwo do ciągu polskich kamikadze: ułan, powstaniec, górnik... żużlowiec. Spektakl "Szwoleżerowie" we wtorek w w Teatrze Rozrywki.

To mógłby być uniwersalny pomnik polskiego mężczyzny. Na środku sceny hałda żużlu, kilka złotych pucharów, u podnóża trup opancerzonego efeba, w górze wygięty w ekstazie wisielec na wierzgającym motorze. Podobny układ powtarza się na większości polskich pejzaży bitewnych. Wystarczy zastąpić kask hełmem, maszynę koniem, a zamiast zaciśniętej na szyi pętli maznąć boski promień. Przekaz się nie zmienia. Polski mężczyzna ma zbierać trofea dla swojego klubu, oddziału czy firmy, po czym rzucić się na stos. Samobójczo, straceńczo, spektakularnie.

Wokół tego "ołtarza" reżyser Jan Klata i dramaturg Artur Pałyga zbudowali spektakl "Szwoleżerowie". Żużlowców pokazali tu jako kolejne ogniwo ciągu ułan - powstaniec - górnik, czyli polskich kamikadze: pięknych, nieustraszonych chłopców pozostawiających po sobie czarny pył i czarne wdowy. Wykorzystali głośne historie samobójstw młodych mistrzów tej "familijnej" dyscypliny.

Zamiast czterech przepisowych w żużlu okrążeń zaproponowali historię o czterech ofiarach bohaterach tej najbardziej polskiej dyscypliny. Trzech z nich to czynni zawodnicy. Zamiast znaczków sponsorów mają naszywki z hasłami:,,ADHD", "ból", "lęk", "przebite płuco", "bezsenność", "choroba białych palców". Znerwicowany, agresywny Mistrz (Mateusz Łasowski) sypie wulgarnymi przeróbkami wierszyków Brzechwy. Nowy (Piotr Żurawski) niemal się nie odzywa, za to jest gotów jeździć po kółku w jedną stronę z dowolną prędkością i poświęceniem. Łukasz (Michał Czachor), który ledwo wylizał się po makabrycznym wypadku, obrywa od wszystkich za to, że już "nie dociska na wirażu".

W kombinezonach i kaskach, przyklejeni do motorów wyglądają jak Transformersi. Ale jedyne, w co naprawdę mogą się zmienić, to zmasakrowane ciała, a jeśli przeżyją, czeka ich przyszłość Pana Rysia (Mirosław Guzowski). Rysio, weteran żużla, nie zginął w porę i skończył jako damski fryzjer konstruujący maszyny do kontaktów z zaświatami.

Spektakl nie jest w zamierzeniu twórców donosem na pazernych działaczy klubowych, bezwzględnych kibiców i rozpieszczone kobiety zawodników. Coś jednak z tego przekazu przebija ze spektaklu. Kobiety to harpie żądne krwi i nowej lodówki. Ich egoizm i bezmyślność niszczą młodych zawodników bardziej niż lęk przed obrażeniami czy powrotem do starej biedy. Ten spektakl o męskim lęku sprzęgniętym z ułańską fantazją i brakiem wyobraźni jest jedną z odważniej szych wypowiedzi na temat polskiego bohaterstwa. Spektakl we wtorek o godz. 19 w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Bilety kosztują 35 i 50 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji