Warszawa. Doktorat honoris causa UW dla Andrzeja Wajdy
Na wniosek Wydziału Polonistyki Andrzej Wajda został doktorem honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego.
- Andrzej Wajda jest kimś więcej niż reżyserem, jest jednym z kreatorów naszej wspólnej mitologii - stwierdziła profesor Małgorzata Szpakowska w laudacji wygłoszonej w środę, podczas uroczystości nadania artyście tytułu doktora honoris causa Uniwersytetu Warszawskiego.
Andrzej Wajda podjął - według niej - to samo wyzwanie, na które niegdyś odpowiedzieli poeci romantyczni.
- Kiedy po drugiej wojnie światowej wielu ludzi w Polsce znowu długi czas żyło w poczuciu klęski - mówiła prof. Szpakowska - to właśnie filmy Wajdy dostarczały nam mitów interpretacyjnych, mających jeszcze większą siłę oddziaływania niż tamte, romantyczne. Pojawiło się bowiem potężniejsze medium. Już nie tom wierszy, lecz kamera filmowa. Romantycy rządzili wyobraźnią inteligencji, Wajda rozmawiał z całym społeczeństwem.
Dziekan Wydziału Polonistyki UW prof. Alina Nowicka-Jeżowa podkreśliła "nieodparte wrażenie prawdy", jakie cechuje twórczość Wajdy.
Dziękując za przyznanie mu doktoratu honoris causa, Andrzej Wajda mówił o problemach przenoszenia na ekran dzieł literackich.
- Przed laty na spotkaniu po filmie "Popioły" jeden ze studentów zwrócił się do mnie z gorzkim wyznaniem: "Swoim filmem zabrał mi pan moją własną wizję powieści Żeromskiego". Byłem wtedy młody i uważałem, że moje jest na wierzchu. Ale dziś te słowa wracają do mnie pytaniem o odpowiedzialność wobec literatury i granic filmowych adaptacji. Dlatego ważne jest, by kino nie zabijało literatury, lecz wzbudzało wokół niej dyskusję.
Film "Wesele" Andrzeja Wajdy przez 3 miesiące w 1972 roku obejrzało więcej widzów, niż było ich w teatrze od premiery sztuki w 1901 roku.
Na zdjęciu: Krystyna Zachwatowicz i Andrzej Wajda.
