Artykuły

Przepustka do "dobrobytu"

Portiernia ma tutaj znaczenie podwójne: dosłowne i metaforyczne. Strzeże wejścia do jakiegoś ekskluzywnego klubu, dyskoteki dla VIP-ów czy czegoś w tym rodzaju. Ale ta sama portiernia symbolizuje pewną granicę, za którą jest inny, ponoć lepszy świat. Aby przekroczyć ten graniczny szlaban, trzeba mieć specjalną przepustkę. A przepustką jest sam człowiek, tyle że musi spełniać pewne warunki: być młodym, pięknym, zdrowym, uśmiechniętym, modnie ubranym, niezależnym finansowo, no i - rzecz jasna - nie mieć żadnych problemów. Krótko mówiąc, postać jak z reklamy.

Inni nie wejdą, bo "nie ma tu miejsca dla tych z kompleksami. Odpadają osoby z wadą wymowy czy jakimś kalectwem" - mówi portier, który jest tu selekcjonerem, a więc postacią najważniejszą. Bo to od niego zależy, kogo wpuści do tego "lepszego" świata. "Mam ogromną, praktycznie niekontrolowaną władzę, moje decyzje są szybkie i arbitralne" - powiada. I rzeczywiście, selekcja jest tu całkowicie subiektywna.

"Portiernia", jak wszystkie poprzednie spektakle Teatru Ósmego Dnia, ukazuje zaangażowanie tego teatru w aktualną rzeczywistość społeczno-polityczną. W czasach PRL-u "Ósemki" były określane jako teatr moralnego niepokoju. A za znakomity plenerowy spektakl prezentowany na terenie jednej z warszawskich parafii - "Raport z oblężonego miasta" według poematu Zbigniewa Herberta, teatr został ukarany przez ówczesne władze zakazem występowania w instytucjach publicznych, co sprawiło, że od 1984 r. prezentował swoje spektakle w kościołach, a później już tylko poza granicami Polski. Dopiero w 1991 r. powrócił do Poznania, gdzie powstał i gdzie od 1964 r. funkcjonował.

Przez te ponad 40 lat swojej działalności teatr przechodził różne transformacje. Zmieniło się też kierownictwo, ale pozostało to, co zawsze stanowiło fundament "Ósemek": wspomniane już zaangażowanie w sprawy społeczne i - siłą rzeczy - polityczne.

"Portiernia", prezentowana gościnnie w warszawskiej Stodole w ramach przeglądu "Wydarzenia Teatralnego OFF-u", jest poniekąd kontynuacją tematu podjętego wcześniej w przedstawieniu "Ziemi niczyjej", powstałym po upadku PRL-u. W tamtym przedstawieniu też pojawił się rodzaj szlabanu dzielącego świat na lepszy i gorszy. Był nim wówczas mur berliński.

W najnowszym spektaklu twórcy "Portierni" łączą doświadczenia totalitaryzmu ze skutkami segregacji cywilizacyjnej, opartej na tzw. nowym układzie moralno-ekonomicznym, odznaczającym się dehumanizacją w relacjach międzyludzkich, pogonią za wartościami materialnymi i deptaniem słabych, ubogich i bezbronnych. Tacy ludzie nie mają szans przejść przez portiernię, bo nie spełniają warunków.

Spektakl utrzymuje się na granicy reportażu, choć nie do końca. W pewnym momencie przeradza się w kabaret prezentujący w groteskowym skrócie najnowsze dzieje Rzeczypospolitej od strony parlamentu i życia politycznego. Przypomina to trochę obrazki z komiksu.

Szkoda, że tak dobry pomysł z ową symboliczną portiernią został zrealizowany w konwencji luźnych obrazów. Przez to spektakl nie stanowi zwartej kompozycji artystycznej. Wynika to z takiej właśnie struktury przedstawienia. Brak tu konsekwencji w prowadzeniu podjętego problemu, a luźne, niepowiązane logicznie ze sobą sceny stanowią autonomiczne tematy, co umniejsza wartość artystyczną przedstawienia, mimo wyrazistego aktorstwa: Ewy Wojciak, Adama Borowskiego, Tadeusza Janiszewskiego, Marcina Kęszyckiego i Tomasza Michniewicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji