Artykuły

Nazizm, tolerancja i wyuzdanie

Na ogół nie ma mądrych musicali. Owszem, są piękne, wyrafinowane i cudowne spektakle, ale bez większego sensu. W "Cabarecie" jest sens, ogromna energia i emocje, które, mam nadzieję, trafią do ludzi - mówi Andrzej Maria Marczewski, reżyser "Cabaretu" w Teatrze Nowym w Słupsku. Dzisiaj premiera spektaklu.

Teatr nie lubi rankingów, ale w przypadku "Cabaretu" trudno je pominąć. Premierowe wykonanie tytułu na Broadwayu w 1966 r. przyniosło twórcom osiem nagród Tony Award. Spektakl wystawiany był 1166 razy i, jak się później okazało, nie był to szczyt możliwości. Powrót "Cabaretu" na amerykańską scenę w 1998 r. przyćmił sukces pierwowzoru, nowa wersja ze znakomitą rolą Natashy Richardson grana była ponad dwa tysiące razy i również zebrała wiele teatralnych nagród.

"Cabaret" opowiada historię angielskiej tancerki Sally Bowls, która występuje w Berlinie w klubie Kit Kat. Tam w atmosferze tolerancji i wyuzdania pojawiają się pierwsze oznaki grozy. Jest rok 1930, Republika Weimarska pogrążona jest w coraz większym kryzysie, a naziści rosną w siłę. W takiej rzeczywistości rodzi się miłość pomiędzy Sally i amerykańskim pisarzem Cliffordem Bradshaw oraz panną Schneider i żydowskim sklepikarzem Schulzem.

W polskim teatrze "Cabaret" po raz pierwszy wystawiony został w 1992 r. we wrocławskiej Operetce. W Trójmieście realizacji podjął się Jerzy Stuhr w 1993 r. w Teatrze Muzycznym w Gdyni oraz Joanna Knitter dwa lata temu w Maybe Theatre Company w Gdańsku. Polscy widzowie znają jednak "Cabaret" przede wszystkim z równie znakomitej filmowej wersji w reżyserii Bobba Fossa z 1972 r. W filmie brawurowe kreacje stworzyli Liza Minnelli (Sally Bowls) i Joel Grey (Mistrz Ceremonii). Oboje zostali nagrodzeni za swoje role Oscarami, w sumie film zdobył osiem statuetek.

Dzisiaj z legendą "Cabaretu" zmierzy się Andrzej Maria Marczewski, który w słupskim Teatrze Nowym przygotowuje drugą w swojej karierze inscenizację tego tytułu. - W 1993 r. w Bydgoszczy bazowałem na pierwszej wersji scenariusza. Teraz kupując prawa, poprosiłem o nową wersję, w której są nie tylko odwołania do pewnych filmowych sytuacji. Twórcy dokonali sporo zmian, dodali dwa nowe utwory, a wyrzucili półfinałowy "Meeskite", przebudowali wątek miłości Sally i Cliffa oraz uatrakcyjnili postać Mistrza Ceremonii - mówi Marczewski.

Czy dzisiaj warto wracać do tego tytułu? - Twórcy obecnie nastawiają się na pokazywanie małości i znikomości ludzkich wysiłków, skupiają się na naszych negatywach. "Cabaret" to spektakl o miłości, a więc o rzeczach, które budują człowieka i są jego najsilniejszym elementem. Chociaż warto zaznaczyć, że to również spektakl o pasji do sztuki, która tą miłość potrafi zburzyć - dodaje Marczewski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji