Artykuły

Oczami świadka

Na scenie Teatru Nowego w Poznaniu odbędzie się w czerwcu premiera spektaklu "Oskarżony: CZERWIEC PIĘĆDZIESIĄTSZEŚĆ". Scenariusz przedstawienia (autorem są Włodzimierz Braniecki i Izabella Cywińska, która też spektakl reżyseruje) oparty jest na zeznaniach z procesów Poznańskiego Czerwca 1956 oraz relacjach świadków. Poniżej - fragment scenariusza (rzecz dzieje się w sadzie).

Egon Naganowskl: Na ulicy Dąbrowskiego stał tramwaj oblepiony ludźmi. Od niego prawie całą szerokość Kochanowskiego zajmował tłum, ciągnący się aż do domu pod numerem 4, gdzie ludzie utworzyli jakby żywą barierę (częściowo była ona poza moim polem widzenia), okalającą bok gmachu Urzędu Bezpieczeństwa. Na wprost frontonu gmachu UB, na przeciwległym chodniku, stały trzy młode tramwajarki, trzymające poziomo przed sobą flagę-wstęgę o barwach narodowych. Ponadto środkowa trzymała uniesioną i nieco postrzępioną chorągiew, przypuszczalnie podziurawioną przez kule. Raz po raz rozlegały się bowiem odgłosy wystrzałów, a ludzie krzyczeli: "To UB zaczęło strzelać!!", "Strzelają do naszych!". Panowało ogólne podniecenie, tłum aż po "barierę" był ciągle w ruchu. Uwagę zwróciło dwóch chłopców, którzy przebiegali przez pustą przestrzeń między "barierą" a tramwajarkami. Mieli przypuszczalnie po jedenaście, dwanaście lat. Jeden z nich rzucał kamieniami w okna UB. W tym samym czasie widziałem na tyłach niskich budynków położonych przy Kochanowskiego, róg Krasińskiego, a więc ukośnie i wprost na przeciwko gmachu UB jakieś przemykające się postacie. Nie wiem czy ci ludzie mieli wówczas już broń i co tam robili.

To była pierwsza, stosunkowo statyczna faza rozgrywających się na dole wypadków. Faza druga, dramatyczna, zaczęła się z chwilą, gdy jedna z tramwajarek widocznie została trafiona i skuliła się, a druga przytrzymująca ją przy płocie zaraz też lekko obwisła na tamtą, trzecia zaś uskoczyła. Niestety nie zauważyłem, w jaki sposób ranne dziewczyny zdołały się wycofać z niebezpiecznej strefy obstrzału, bo uwagę moją skupił na sobie jeden ze wspomnianych chłopców, który chwycił sztandar z rąk tramwajarki i zajął jej miejsce przy płocie. Odezwały się głosy: "Mały bohater, mały bohater!" Chłopiec miał na sobie popielate ubranko i był ciemnym blondynem. Rozległy się też ponownie okrzyki: "My chcemy chleba!", "Żądamy obniżki cen!". "Chcemy religii w szkołach !".

Jednocześnie rozgrywały się następujące zdarzenia: jacyś ludzie, przeważnie młodzi, brali benzynę z samochodu i ciągnika (z przyczepą pełną worków cementu), które otoczone tłumem stały nieco ukośnie na środku ulicy na odcinku między moim balkonem a Dąbrowskiego i nalewali ją do butelek. Niedługo potem na rogu gmachu UB błysnął płomień. Była to nieudana próba podpalenia, zrobiona zresztą zupełnie po dyletancku, co mi się od razu rzuciło w oczy jako akowcowi z Powstania Warszawskiego.

Drugi z chłopców (zdaje się w bordowym swetrze i granatowych spodenkach) został raniony, niósł go jakiś mężczyzna, ale rana chyba nie była groźna, bo mały wyrywał się i chciał iść.

U wylotu Kochanowskiego (od strony Dąbrowskiego) utkwił w tłumie wóz straży pożarnej, który po pertraktacjach wycofał się tyłem w kierunku, skąd przyjechał, to jest Mostu Teatralnego; coraz więcej sylwetek uwijało się na tyłach parterowych budynków na rogu Kochanowskiego i Krasińskiego. Padały stamtąd strzały.

Trzecia faza wypadków zaczęła się z chwilą, gdy na róg Dąbrowskiego i Kochanowskiego nadjechały bodajże dwie ciężarówki z wojskiem i dwa czołgi. Wtedy ludzie próbowali się do nich przecisnąć i wszczęli dyskusję z żołnierzami. Jakby pod wpływem tych rozmów żołnierze przeszli w towarzystwie cywilów do utworzonej przez ludzi bariery przy domu pod numerem 4 i tam stanęli przed nią, przed tłumem, w poprzek ulicy. Wśród oklasków wznoszono okrzyki: "Niech żyje wojsko polskie!", "Wojsko z nami, wojsko z nami!". Ale nie wszyscy żołnierze zostali przy Kochanowskiego 4. Część wracała w kierunku swoich pojazdów i bez większego sprzeciwu lub opierając się, prosząc o pozostawienie im broni, dawała się rozbroić.

Sędzia: - Czy wokół tej przyczepy byli zgrupowani jacyś osobnicy?

Naganowski: - Wtedy nikt nie był zgrupowany, bo to była już strefa obstrzału. Z czego to wnoszę? Dlatego, że jak tylko ci mali chłopcy tam się przemykali, to jeden z nich w końcu dostał. Był ranny i go stamtąd wleczono tak, że tylko te tramwajarki i potem ten chłopiec stali przed samym gmachem, tudzież ludzie. Na tyłach tego niskiego budynku.

Sędzia: - Czy ci osobnicy znajdujący się na ulicy byli uzbrojeni?

Naganowski: - Widziałem uzbrojonych ludzi dopiero po rozbrojeniu wojska na ulicy.

Sędzia: - Po rozbrojeniu wojska?

Naganowski: - Tak. Przy tym muszę powiedzieć jeszcze ważną rzecz i ciekawą, w każdym razie charakterystyczną, że ci ludzie, którzy - powiedzmy - odebrali względnie dostali broń od tych żołnierzy, bo tak to trzeba powiedzieć w podskokach radości, nie zapomnę tego młodego chłopca, bo ja wiem, może siedemnaście, osiemnaście lat, w lansadach i podskokach biegł, z radością krzycząc "Mam karabin, mam karabin!".

Sędzia: - Jaką broń świadek widział w rękach tych ludzi?

Naganowski: - No więc ja widziałem w rękach tych ludzi karabiny i bodajże tylko karabiny. Chociaż nie, były też chyba pepesze. Ale to widziałem dopiero z chwilą, gdy nadjechało wojsko.

Sędzia: - Obywatele obrońcy, proszę.

Obrońca: - Świadek mówił, że padła jakaś tramwajarka uderzona, postrzelona...

Naganowski: - Tak, tak, tak. Ona słaniała się, druga ją podtrzymywała przy płocie. Było widać wyraźnie, że była ranna. Zresztą mnie się wydaje, że ta druga też potem się słaniała...

Obrońca: - Czy świadek zaobserwował, w którą stronę słaniała się? W prawo, w lewo?

Naganowski: - W którą stronę... Zdaje się, że ona stała w stronę...

Obrońca: - Twarzą do Urzędu?

Naganowski: - Tak.

Obrońca: - A upadła w kierunku?

Naganowski: - W kierunku tak w skos, to znaczy troszkę w bok.

Prokurator: - Świadek obserwował tę tramwajarkę przed jej zranieniem. Jakie było jej zachowanie?

Naganowski: - One stały zupełnie spokojnie, trzymając sztandar...

Prokurator: - Czy jakieś okrzyki świadek może słyszał?

Naganowski: - Tłum na dole rzucał różne okrzyki, ale one - z tego co ja wiem - nic nie krzyczały... A tłum na pewno krzyczał, wznosił okrzyki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji