Artykuły

Tańcząc subiektywnie

Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca w Lublinie podsumowuje Grzegorz Kondrasiuk w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Zakończonej w niedzielę 15. edycji Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca jednego nie można odmówić - różnorodności. Wszystkich zaproszonych na festiwal artystów łączyła właściwie tylko jedna rzecz - wspólny szyld: "taniec współczesny".

Organizatorzy Spotkań (Lubelski Teatr Tańca i Grupa Tańca Współczesnego Politechniki Lubelskiej) tematem tegorocznej edycji uczynili "osobowości". Hasło to trafnie diagnozuje nie tyle samą imprezę, ale w ogóle stan, w jakim znajduje się ta dziedzina sztuki. Dzisiejszy taniec artystyczny to dyscyplina elastyczna i progresywna, otwarta, operująca nowoczesnymi stylistykami, nie uznająca granic, estetycznych szufladek i pomnikowych kanonów. To świat skrajnie różnych, autorskich propozycji choreografów tworzących tę jedyną w swoim rodzaju, międzynarodową społeczność. Jeśli chodzi o uprawiane formy i artystyczną filozofię, to pisane na scenach 15. edycji Spotkań subiektywne traktaty dzieliły odległości astronomiczne. Takie, jak pomiędzy opartymi na pure nonsensownym humorze i ironicznym dystansie wobec kultury propozycjami duetów Burrows & Fargion ("Cichy Taniec i Mówiący Taniec") oraz Jurewicz & Grzybowski ("Czy filozof może mówić o tańcu?), a bardzo na serio badającymi organiczne, atawistyczne zachowania performansami Ann Van der Broek czy Sanny Kekäläinen. Albo pomiędzy emocjonalnym, homoseksualnym manifestem przeciwko dyskryminacyjnej ideologii w wykonaniu zespołu Pala Frenaka ("Fiuk / Ukryci ludzie") a autoironicznym wobec siebie, tańca i publiczności, erudycyjnym Leszkiem Bzdylem ("Caffe Latte" - na zdjęciu Szazy & Dada von Bzdülöw). W tej sytuacji wystawianie zwyczajowych pofestiwalowych cenzurek budzi mój zasadniczy sprzeciw. Trudno jednak powstrzymać się od spostrzeżenia, że wygrali artyści, którzy mają tę rozpoznawalną na pierwszy rzut oka odwagę rezygnacji z utartych ścieżek, z ulegania taniemu poklaskowi, którzy rozpoczynając pracę nad jeszcze jednym, kolejnym projektem potrafili zniszczyć swój warsztat i zapomnieć o osiągnięciach, po to, aby stworzyć siebie od nowa. Na końcu tej trudnej drogi znajduje się nagroda w postaci prawdziwego porozumienia z publicznością. Profesorskich lekcji w tym temacie udzieliły podczas Spotkań grupy Ann Van der Broek i Dada von Bzdülöw. Dodajmy jeszcze, że pierwszy z wymienionych zespołów ofiarował lubelskiej publiczności niezwykły prezent. Łamiąc własne zasady, dzień po dniu pokazał trzy różne przedstawienia, co przy wyczerpującej, wręcz brutalnej w stosunku do tancerzy technice, jest godną podziwu ofiarnością.

Lubelski festiwal taneczny nieuchronnie zmierza ku pełnoletniości. Odnotowując wszechobecną na tegorocznych Spotkaniach manierę świętowania jubileuszy (nie ma nic smutniejszego niż teatralny jubileusz!), gorąco namawiam do spojrzenia w przyszłość. W przypadku tanecznej dziedziny pozostaje ona dramatycznym, otwartym pytaniem. Wobec potencjału, jakim dysponuje taniec, na gorzki paradoks zakrawa sytuacja, w jakiej znajduje się on w Polsce. Wciąż w stosunku odwrotnie proporcjonalnym do osiągnięć, do niesłychanej żywotności i kreatywności wielu artystów, pozostaje poziom wsparcia ze strony krajowego i samorządowego mecenasa. Powołanie Instytutu Tańca i Muzyki, czy wspieranie przez miasta kilkunastu tanecznych ośrodków i festiwali, działania niewątpliwie słuszne, nie zmieniają bardzo niekorzystnego, utrzymującego się od lat stanu rzeczy. Wciąż nie ma systemowych rozwiązań problemów absolutnie kluczowych, takich jak niejasny status zawodowy tancerzy, czy hermetyczny, utrwalający gettyzację system organizacji teatrów instytucjonalnych, wyrzucający poza nawias finansowy pokaźne grono utalentowanych artystów sceny. Warto pamiętać, że festiwalowe święta pełnią także funkcję efektownej zasłony dymnej, zza której nie widać codziennej mizerii. W tej sytuacji artystom tańca pozostaje tylko autonomia artystycznego spojrzenia, emigracja do enklawy dzielonej z wierną publicznością. Europejskim standardem jest natomiast wyjście z getta, wieloletnia obecność tańca w głównym nurcie kultury (wraz ze sprawiedliwym finansowaniem), gdzie jest aktywnym medium, docierającym do szerokiej publiczności.

Podczas spotkań swoją premierę miała pierwsza jak do tej pory publikacja poświęcona historii najnowszej polskiego teatru tańca. Książka Anny Królicy nosi znamienny tytuł: "Sztuka do odkrycia". Właśnie - nadal do odkrycia. Miejmy nadzieję że wkrótce nie będzie za późno.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji