Artykuły

Nosferatu w Warszawie

Premiera długo oczekiwanego "Nosferatu" w reż. Grzegorza Jarzyny już za nami. Dlaczego wampiry kochają naszą część Europy? - pyta Wojciech Orliński w Gazecie Wyborczej.

Maria Janion w "Wampirze. Biografii symbolicznej" przytacza znamienny zarzut Micheleta pod adresem "Narzeczonej z Koryntu" Goethego, utworu, który w 1797 r. skodyfikował preromantyczne wyobrażenie krwiopijczych upiorów. Jak sama nazwa wskazuje, jego akcja ma miejsce w Grecji, ale Michelet czujnie zauważył, że Goethe "psuje cudowną historię, kalagreczyznę wstrętną myślą słowiańską. W momencie gdy nam zbiera się na łzy, robi z dziewczyny wampira".

Wampir to nasz słowiański wkład w światową demonologię. Słowo pochodzi prawdopodobnie od starosłowiańskiego "ąpir", które we współczesnej polszczyźnie ma trzech bezpośrednich spadkobierców: "upiora", "wąpierza", i właśnie poczciwego "wampira". Jest jeszcze prawdopodobnie czwarty potomek etymologiczny. Tym słowem jest "nietoperz".

Nie ulega w każdym razie wątpliwości, że słowo "wampir" to drugi w ko-lejności wkład języków słowiańskich w globalną popkulturę. Drugi - bo jednak pierwszy był spopularyzowany przez Karela Gapka "robot". Jest jakaś ciekawa symbolika w tym, że my, Słowianie, wprowadziliśmy w światowy obieg akurat te dwa słowa. Wyznaczają bowiem przeciwstawne ekstrema lęków współczesnego człowieka.

Robot symbolizuje doskonale wydajnego, idealnie racjonalnego pracownika, któremu obce są ludzkie rozterki, kaprysy i fantazje. Boimy się tego, że roboty wykończą nas wszystkich i stworzą swoją własną cywilizację na gruzach naszej - taki scenariusz nakreślił sam Ćapek w sztuce "R.U.R." (1921).

Wampir to przeciwieństwo robota. Gdy robot to produkt "mędrca szkiełka i oka", wampir to "czucie i wiara ludu". Wampir symbolizuje czystą pasję i dlatego właśnie przeraża, bo z pasją nie da się negocjować, można jej tylko ulec albo ją pokonać.

Oczywiście, cała ta sprzeczność jest czysto pozorna, co najlepiej pokazał w "Balu wampirów" Polański. Wampir tak jak robot jest pozbawiony serca, a więc wizja triumfu wampirówjest podobna do wizji triumfu robotów - to po prostu karykatura takiego kapitalizmu, jaki znamy. "Wszyscy piją tu krew i nic się nie zmienia, ten świat należy do tych, którym brak sumienia" - śpiewa chór w finale musicalu.

Popkulturowa wojna wampirów z robotami tak naprawdę jest tylko odzwierciedleniem konfliktów codziennie rozgrywających się w naszej duszy - nieustannie miotającej się między zdrowym rozsądkiem i porywami serca. Nasz wewnętrzny robot każe nam iść do pracy, wykuwać w pocie czoła dobrobyt kapitalistycznej ojczyzny, gdy nasz wewnętrzny wampir ciągnie nas ku samozagładzie - folgowaniu najniższym instynktom.

Przytoczona przez Marię Janion krytyka Goethego w wykonaniu Micheleta wpisuje się w zmianę biegunów mentalnej mapy Europy tkwiącej w głowach intelektualistów na przełomie XVIII i XIX stulecia. Do czasów nowożytnych za najważniejszą oś podziału w Europie uważano oś Północ - Południe. To było logiczne - przecież za upadek cywilizacji rzymskiej odpowiadali barbarzyńcy z Północy. Dlatego potomkowie tych barbarzyńców, jak choćby Jan Kochanowski czy Mikołaj Kopernik, jechali studiować do Padwy czy Bolonii, bo pokonanie drogi Północ - Południe było dla nich wyprawą do kolebki europejskiej cywilizacji, aby czerpać wiedzę u jej źródła.

Dopiero pojawienie się Oświecenia, fenomenu zachodnioeuropejskiego, rodzącego się w trójkącie Anglia - Francja - Niemcy, odwróciło tę oś. Teraz Europejczycy mieli dzielić się na rozumny Zachód i bezrozumny Wschód. I toczyć walki takiejak ta, którą w "Draculi" Brama Stokera toczą Anglicy wspierani przez Holendra z przybyszem ze Wschodu.

Michelet w swoich zarzutach pod adresem Goethego zdradzał tak naprawdę głębsze uprzedzenia, które Francuzi żywili przez cały XIX w. pod adresem Niemców - że o ile Anglia czy Francja to narody prawdziwie zachodnie, a więc prawdziwie racjonalne, o tyle Niemcy skazili swoją krew zdradzieckim miazmatem słowiańszczyzny. Dlatego francuski krytyk byl przeczulony i w każdym niemieckim utworze sprawdzał, czy gdzieś tam z oddali nie słychać w nim słowiańskiego łkania wampirycznej dziewczyny.

Niemcy, jak wiadomo, sami w to w końcu uwierzyli. Uznali, że ich największym problemem jest obcy element kalający ich krew. Postanowili rozpalonym żelazem wypalić skażone tkanki we własnym organizmie i udowodnić całej Europie, że to oni są wzorcem racjonalności, rozumianej jako zdolność do produkcji mnóstwa żelaznych machin i wstęg betonu przecinających krajobraz.

Wszystko skończyło się tak, jak zwykle kończą się próby bycia ultraracjonalnym - pogrążeniem w ostatecznym szaleństwie, które znalazło finał w ruinach Berlina. Ale jak dobrze pokazał to Siegfried Kracauer w "Od Caligariego do Hitlera", początek tej choroby można odnaleźć właśnie w niemieckich ekspresjonistycznych horrorach filmowych, takich jak "Nosferatu".

To była piracka adaptacja "Draculi". Filmowcy nie uzyskali praw do powieści, stąd zmiana nazwisk głównych bohaterów i przeniesienie akcji do Niemiec. Tutaj mamyjeszcze bardziej uwypukloną metaforę "kalania wstrętną myślą słowiańską" - oto odrażająca wschodnia bestia sięga swoimi szponami po wyidealizowane niemieckie miasteczko, przedmiot dumy i wielopokoleniowego dorobku racjonalnych niemieckich mieszczan.

Dla nas powrót do sporu o pochodzenie wampirajest o tyle ciekawy, że na naszych oczach bieguny dawnych podziałów chyba znów się odwracają. Oś Wschód - Zachód w Europie schodzi na dalszy plan, na pierwszy powraca oś Północ - Południe.

Teraz to greckie i włoskie obligacje rządowe są upiorem wyciągającym koślawe szpony po dorobek całych pokoleń mieszczan niemieckich - i być może już nawet polskich, zaskakująco racjonalnych w porównaniu z szalonymi południowcami. Z wampirów Europy staliśmy się jej robotami?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji