Artykuły

Echa stadionów

Gdyby świat polityki naprawdę chciał zmniejszać napięcia społeczne, to zamiast pleść o chuliganach i zaostrzeniu prawa, doprowadziłby do zwiększenia roli kultury, dziedziny dokonującej jednocześnie rewizji narracji wspólnotowych i budującej poczucie identyfikacji oraz demokratycznego uczestnictwa - pisze Paweł Wodziński w felietonie dla e-teatru.

Każdy, kto oglądał na żywo lub w relacjach telewizyjnych zamieszki na Placu Konstytucji i w Alejach Ujazdowskich, a później słuchał komentarzy polityków (i niektórych publicystów), powinien się czuć zaniepokojony. Rzadko się bowiem zdarza, by w poważnej sytuacji padały słowa tak mało rozumne, cyniczne, służące manipulacji, demagogicznie mieszające wszystko ze wszystkim.

W zasadzie nie powinienem być zdziwiony. Brak skrupułów i głębszej refleksji, dotyczącej także form polskiej wspólnotowości, towarzyszy naszej polityce od dawna. Żyje ona albo w poczuciu błogiej nieświadomości, utrwalając mit "zielonej wyspy" i polskiego sukcesu cywilizacyjnego, nie chcąc widzieć realnych problemów i nie mając zamiaru wziąć na siebie odpowiedzialności za ich rozwiązanie, albo w stanie ciągłej wojny, gdzie do osiągnięcia swoich celów angażuje się wszystkich potencjalnych sprzymierzeńców, także środowiska radykalne i nacjonalistyczne, nie zadając pytań o to, co może oznaczać w przyszłości dzisiejsze uprawomocnienie ich na scenie politycznej.

Gdyby świat polskiej polityki, zamiast sobą, zaczął się zajmować poważnymi problemami społecznymi w poważny sposób, dopuszczając do siebie myśl, że po 22 -latach od przełomu, problemy nadal istnieją i same z siebie nie znikną, być może wtedy udałoby się powstrzymać lub przynajmniej ograniczyć narastającą falę radykalizmu, powstałego często w wyniku społecznego, politycznego i ekonomicznego wykluczenia.

Gdyby, zamiast poszukiwania wrogów, zaczął tworzyć nowoczesną politykę wspólnotową, nie mielibyśmy przed sobą perspektywy, że za kilka lat jedynym kodem tożsamościowym w Polsce będzie mieszanina zwulgaryzowanych rytuałów religijnych, gestów miłości i przywiązania do swojego klubu piłkarskiego i jednocześnie plemiennej nienawiści do innych oraz celebrowania przeszłości w formie historycznych rekonstrukcji.

A gdyby świat polityki naprawdę chciał zmniejszać napięcia społeczne, to zamiast pleść o chuliganach i zaostrzeniu prawa, doprowadziłby do zwiększenia roli kultury, dziedziny dokonującej jednocześnie rewizji narracji wspólnotowych i budującej poczucie identyfikacji oraz demokratycznego uczestnictwa. Zamiast stadionów budowałby i rozwijał instytucje kultury: centra kultury, muzea, galerie sztuki i teatry, bowiem one mogą stworzyć nieagresywną i demokratyczną przestrzeń dialogu. Pod warunkiem oczywiście, że same będą czuły potrzebę bycia taką przestrzenią, co wcale nie jest takie oczywiste. Ludzie kultury także lubią żyć w poczuciu błogiej nieświadomości. Czasem też bywają kibicami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji