Artykuły

Która godzina?

Jest to spektakl głośny w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tak intensywnego nagłośnienia sala Teatru Dramatycznego jeszcze nie miała. Mowa o przedstawieniu "Która godzina" Zbigniewa Wojciechowskiego.

Jest to spektakl muzyczny, korzystający obficie z muzyki polskich zespołów rockowych lat 80, Uczciwy w przesłaniu, skierowany przeciw wojnie, choć w poetyce naiwnej bajki dla dzieci: wobec zagrożenia wojną buntują się zegary przeciw nieludzkim planom ludzi. To, oczywiście, zaledwie ramy dla prezentacji mocnego uderzenia.

Trzeba przyznać, że młodzi (także nieco starsi) aktorzy radzą sobie z trudnymi zadaniami wokalnymi i ruchowymi, a szczególny popis umiejętności wokalno-ruchowych na granicy z akrobatyką daje Marek Probosz. Obok warstwy muzycznej przedstawienie zaleca się urodą plastyczną. Andrzej Szulc (scenografia) wykazał się pomysłowością nie tylko w kostiumach typu "punk", ale umiejętnością aranżacji przestrzeni i propozycjami zaskakujących kostiumów postaci spoza świata ludzkiego. Pysznie ubrany jest np. Maciej Damięcki jako Żółw, odziany w waciak, wyposażony w kielnię i obarczony na plecach "skorupą" w postaci modelu małego fiata. Dodajmy, że Maciej Damięcki tworzy serię zabawnych epizodów, grając także telefon Ericson i sierżanta Stękałę, zatrudnionego do odliczania czasu wobec buntu zegarów.

Najbardziej jednak interesująca była w spektaklu publiczność. Młodzież, która podczas koncertów rockowych folguje swawoli, zachowywała się w szacownych murach Teatru Dramatycznego nad wyraz nobliwie. Co prawda dało się słyszeć dyskretne potupywanie w rytmie ostrej muzyki, ale nie miało się to w żadnej proporcji do reakcji na koncertach. W taki to przedziwny sposób powaga teatru temperuje obyczaje.

Jak by nie interpretować intencji, towarzyszących przygotowaniu tego spektaklu - jako chęć pozyskania nowego odbiorcy, jako obronę przed pustawą widownią - cel praktyczny został osiągnięty: młody widz przychodzi do teatru. W ten sposób Dramatyczny po wcześniejszej, przygotowanej w ubiegłym sezonie premierze muzycznej "Kandyda", włączył się na dobre w coraz powszechniej uprawiany nurt widowisk muzycznych w teatrach dramatycznych. Trudno orzec, czy nurt ten stanowi szansę dla Teatru Dramatycznego, czy raczej niebezpieczeństwo poszukiwania rozwiązań najłatwiejszych. Być może to tylko samoobrona przed spadkiem zainteresowania sztuką teatru, a może okrężna droga powrotu do idei teatru jako królowej sztuk.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji