Artykuły

Sen, który nie ma logiki

"I nie było już nikogo" w reż. Aleksandry Koniecznej w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Agnieszka Rataj w Życiu Warszawy.

Aleksandra Konieczna w przedstawieniu "I nie było już nikogo" w Dramatycznym próbuje poprawiać Agathę Christie. Bez powodzenia.

Rozwiązaniem kryminalnej intrygi trudno zaskoczyć w przypadku jednej z najpopularniejszych książek Christie. Konieczna próbuje więc zaintrygować formą. Bawi się konwencją slapsticku, rozstawia karykaturalnie wystrojonych gości tajemniczego U.N. Owena po kątach foyer teatru jak pionki w dziecięcej grze. Każe im zapętlać się w powtarzanych scenach, coraz bardziej absurdalnych.

Ze ściany tajemniczo zerka wystylizowany portret kobiety, powiewają białe zasłony, nastroju dopełniają odpowiednio dobrana muzyka i gra świateł. Bywa zabawnie i kiczowato, zwłaszcza gdy Marcin Tyrol w roli kamerdynera zastyga w coraz to wymyślniejszych pozach, a Łukasz Simlat kpi z roli przedwojennego amanta. Konieczna przekornie miksuje nasze wyobrażenia klasycznego kryminału Christie. Wbrew intrydze przypominającej szwajcarski zegarek co chwila zawiesza akcję, jakby precyzyjny mechanizm potrzebował czasu do ponownego nabrania rozpędu.

Miksowanie kolejnych pomysłów reżyserskich zaczyna jednak dość szybko męczyć. Tym bardziej że w trakcie przedstawienia zabrakło tempa. Aktorzy sprawiali wrażenie zagubionych w gagach i teatralnych trickach, rzadko wychodząc zwycięsko z walki z narzuconą formą. Pozostał obraz scenicznego chaosu, który trudno nawet wytłumaczyć chęcią stworzenia obrazu snu, dopisanej przez reżyserkę do oryginału postaci małej dziewczynki, obserwującej bieg wypadków. Nawet najbardziej dziwaczne sny mają swoją logikę, której tutaj zabrakło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji