Artykuły

Szczęśniak polemizuje z Pacewiczem nt. "Położnic szpitala św. Zofii"

Wbrew temu, co sugeruje Piotr Pacewicz, "Położnice" nie dotyczą tylko akcji "Rodzić po ludzku" - mają też wymiar systemowy (polityczny) i metafizyczny. W tekście Pacewicza są one jednak słabo obecne - pisze Agata Szczęśniak, wicenaczelna "Krytyki Politycznej", działaczka ruchu Obywatele Kultury.

Polski teatr zaangażowany może ogłosić kolejne zwycięstwo. Po tym, jak został doceniony przez sporą część krytyki, publiczność w Wałbrzychu, Wrocławiu czy Bydgoszczy, po tym, jak spektakle stały się argumentami w debatach o naszej wspólnotowej historii, pamięci, relacjach z sąsiadami-ostatnio przedstawienie teatralne okazało się również pełnoprawnym głosem w kwestiach społeczno-ekonomicznych. W tekście "Najlepiej nie rodzić wcale" ("Gazeta Wyborcza" z 29-30 października 2011) Piotr Pacewicz nie tyle recenzuje spektakl "Położnice szpitala św. Zofii" Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego, ile traktuje go jako recenzję swoich własnych działań-wielkiej akcji społecznej "Rodzić po ludzku". Pacewicz nie traktuje artystów jak wioskowych głupków, genialnych idiotów, którzy mają prawo tylko do swoich prywatnych uczuć i odczuć, ale zupełnie serio z nimi polemizuje.

Akcja musicalu Strzępki i Demirskiego, wystawionego w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, toczy się w ciągu jednej nocy na oddziale położniczym tytułowego szpitala św. Zofii, który właśnie ma zostać sprywatyzowany. Cztery pary, z różnych klas i o różnych poglądach, przygotowują się do porodu. Dzieci się rodzą, ale wszystkie dzieci z jakimś felerem-a to są niepełnosprawne, a to są gejami, a to czarnymi (z polskiej, białej matki). Święta Zofia to zwycięzca pierwszego rankingu akcji "Rodzić po ludzku". W spektaklu Strzępki i Demirskiego staje się symbolem zła wszelkiego, wizualizacją lęków milionów kobiet, istnym pandemonium: chaos, wrzask, korupcja, błędy lekarzy, znieczulica pielęgniarek, a do tego strajk, nagła prywatyzacja, mężczyźni, którzy rodzą dzieci i dzieci, które nie chcą zostać urodzone.

Wbrew temu, co sugeruje tekst Piotra Pacewicza, "Położnice" nie dotyczą tylko akcji "Rodzić po ludzku"-mają też wymiar systemowy (polityczny) i metafizyczny. W tekście Pacewicza są one jednak słabo obecne.

Akcja "Rodzić po ludzku" zwiększyła świadomość swoich praw wśród tysięcy kobiet, a w setkach szpitali poprawiła jakość usług. Ale jej hasło było też wielokrotnie cytowane w sparafrazowanej formie: "Kto ma prawo rodzić po ludzku?" Jak to kto? Ta, która ma pieniądze. Jeśli cię nie stać, to nie masz osobnej sali, prawa do obecności męża i znieczulenia. Masz za to świadomość, że ci się należy. Bezpłatną, ale bolesną.

Pacewicz nie wyciąga do końca wniosków ani z tego, co sam pisze, ani z tego, co zrobili Strzępka z Demirskim. Przecież jeśli akcja "Rodzić po ludzku" nie zakończyła się dotąd całkowitym sukcesem, to właśnie dlatego, że była i jest "akcją". Była chwalebnym, ale jednak tylko plastrem na źle działającym systemie. Pacewicz rozkłada ręce-"na razie się nie udało". Dlaczego? "Zmieniając świadomość, tworzyliśmy rynek usług". W tym samym czasie, kiedy prowadzona była akcja "Rodzić po ludzku", w służbie zdrowia trwały procesy, które doprowadziły do ogromnego rozwarstwienia płacowego wśród pracowników i niepewności pacjentów. Jedna trzecia Polaków rezygnuje z wizyt u lekarza, bo ich na nie nie stać. Do dziś całkiem serio traktowane są tak absurdalne pomysły, jak przekształcenie szpitali w spółki prawa handlowego, czyli w instytucje działające dla zysku. W jaki sposób wprowadzić powszechną, obowiązującą zmianę, jeśli każdy szpital będzie zarządzany po swojemu, czyli po prywatnemu?

Przeciwko temu jest skierowany krzyk pacjentek w Położnicach- zostawicie nas same sobie, kurwa! Co z tego, że coś tam uda się wywalczyć w jednym szpitalu w Warszawie-tu jesteśmy same, zdane na łaskę i niełaskę położnej, humor lekarza, widzimisię salowej. Tylko że humor, łaska i widzimisię też mają swoją przyczynę.

"Do 2020 r. w całym kraju ma brakować nawet 60 tys. pielęgniarek i blisko 5 tys. położnych"-donosi branżowy portal "Rynek zdrowia". Konsekwencje są oczywiste i już widoczne: coraz mniejsza liczba pielęgniarek musi zajmować się coraz większą liczbą chorych. Podawać leki, wykonywać zabiegi. W międzyczasie wypełniać (często ręcznie) stosy formularzy. I uśmiechać się. Po ludzku.

Kierowcy autokarów po czterech godzinach jazdy muszą robić 45 minut przerwy. A pielęgniarki? - pytała poprzednia przewodnicząca OZZPiP Dorota Gardias, przewidując skutki wprowadzania kontraktów dla pielęgniarek i położnych. W spektaklu jedna z położnych w pewnym momencie odmawia dalszego udziału-ma depresję, siada, płacze. Może i dobrze-przemęczonej położnej przyda się przerwa. W Położnicach jest obecny nie tylko krzyk rodzących matek, ale też krzyk źle opłacanych (i źle traktowanych) strajkujących pielęgniarek. Ich zły humor też nie jest prywatną przypadłością, ale symptomem źle działającego systemu.

Bohaterki spektaklu Strzępki i Demirskiego śpiewają:

My, co żyjemy byle jak, my, którym się nie szczęści,

z radością powitamy znak, znak zaciśniętej pięści.

I dalej:

nie widziałam cię dawno

ni w warszawie ni w gdańsku

nie widziałam cię dawno

choć już tęsknię mój strajku.

Strajk dla strajku, jak sztuka dla sztuki? Nie, przez ostatnie 20 lat wszystkie znaczące podwyżki pielęgniarki i położne wywalczyły właśnie za pomocą strajków.

"Boją się komplikacji poporodowych i zeszpecenia pochwy" - pisze Pacewicz. Niektóre kobiety nie chcą rodzić, bo to boli. A jak boleć przestanie, to znów rodzić zechcą. Więc będziemy dalej prowadzić akcję "Rodzić po ludzku", żeby nie bolało i żeby rodziły-wynika z tekstu. A Strzępka i Demirski stawiają pytanie bardziej podstawowe: po co w ogóle rodzić dzieci? Nawet gdyby nie bolało. Przecież przygoda pod tytułem "dziecko" nie kończy się na sali porodowej. Po co zapełniać świat kolejnymi niepełnosprawnymi? Albo nawet pełnosprawnymi fizycznie czy umysłowo, ale niepełnosprawnymi społecznie? Po co rodzić kolejnych Piotrusiów Panów? Albo samców alfa? Albo kolejnych gejów, Romów, muzułmanów, których świat nie zaakceptuje? Po co rodzić kolejne pokolenia dzieci, które będą musiały chodzić na terapię, leczyć depresję? I zupełnie serio: po co rodzić kolejne dzieci, skoro na świecie (całym, a nie tylko w naszej Europie) jest za dużo ludzi? I czy tu, w naszym zachodnim świecie naprawdę jesteśmy tak postępowi, skoro nie umiemy przyjąć, że ktoś po prostu nie chce mieć dzieci. I będzie z tym szczęśliwy?

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu dla wielu kobiet urodzenie i wychowanie dziecka było jedyną możliwością twórczego zaistnienia w świecie, dziś jest tych możliwości dużo więcej. Macierzyństwo staje się naprawdę wyborem. Dlaczego mielibyśmy się na nie w ogóle zdecydować? Czy posiadanie dzieci nie jest tylko kolejnym aktem egoizmu rodziców, nawet jeśli jest on okupiony traumą sali porodowej? Może czas na świat, który zacznie celebrować starość zamiast zachłystywać się młodością i dzieciństwem? Może czas naprawdę zacząć panować nad swoimi instynktami-również macierzyńskim?

Strzępka i Demirski wprost przyznają się do swoich lewicowych poglądów, wydawałoby się więc, że powinna im być bliska raczej wiara w to, że inny świat jest możliwy niż eskapistyczne wezwania do zaprzestania zapełniania go nowymi dziećmi. Ale w tym bardzo prostym i podstawowym, stawianym serio pytaniu: na jaki właściwie świat chcemy sprowadzić nasze dzieci, kryje się ogromna odwaga.

Tekst ukazał się w "Gazecie Wyborczej" z 5-6 listopada.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji