Artykuły

Nawrócony Frankenstein

"Faust" w reż. Janusza Wiśniewskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Recenzja Błażeja Kusztelskiego w Gazecie Poznańskiej.

Frankenstein w roli Fausta, przemieniony szczęśliwie w Romea, sceny pasyjne pomieszane z melodramatem, makabreska z moralitetem i diabeł jako motor dziejów - oto najnowsze przedstawienie Janusza Wiśniewskiego, swoista prezentacja konfekcji z teatralnego offu. Może dlatego jest w tym "Fauście" najmniej "wiśniewszczyzny", za to sporo rozmaitych chwytów teatralnych, które mogłyby się znaleźć w przedstawieniach wielu scen alternatywnych. Ba, są nawet odwołania do teatru Kantora, użyte ostentacyjne, w formie niemal cytatów; jest więc np. Mistrz Ołtarzy (jako aluzja do Kantora - kreatora i uczestnika własnych spektakli) czy też dwóch chaplinopodobnych osobników (niejako "braci Janickich").

Wprawdzie teatralnej konfekcji z offowej witryny Wiśniewski używa sprawnie, dbając o efekty wizualne, jednak przerostowi formy (nie wolnej od banału i kiczu) towarzyszy niedostatek treści.

Klocowato-dupiasty Faust bardziej przypomina szewca niż uczonego. Najpierw zastygł w skorupie gnuśności i otępienia, w wielkiej kupie własnego ciała, będąc jakąś szajnowską kukłą, potem (zrzucając wypchany kostium) staje się melodramatycznym, podstarzałym kochankiem, który niczym Romeo odda ducha u boku swej Julii-Małgorzaty. W tym świecie, pokazanym przez Wiśniewskiego, nie ma miejsca na wierność, ale jest możliwe poczucie odpowiedzialności, odkupienie winy i ucieczka od złego świata poprzez połączenie po śmierci z osobą, którą się kochało i skrzywdziło. Faust Wiśniewskiego jest więc Faustem eschatologicznym, a jednocześnie melodramatycznym i poniekąd infantylnym.

W efekcie główną postacią przedstawienia stał się Mefistofeles (bardzo ciekawa, wyrazista i sugestywna rola Mirosława Kropielnickiego). To on, strącony do piekieł anioł, wraca na ziemię jako emanacja zła, które opanowało świat i ludzką zbiorowość. To on w sposób bluźnierczy podważa sens ofiary Chrystusa. Nic dziwnego, że tłum podczas pierwszego ekstatycznego pochodu (swoistej profanacji drogi krzyżowej), łączy adorację z ukrzyżowaniem figury Chrystusa. Bo zło reprezentuje zbiorowość, a dobro wynika z indywidualnego wyboru - ze skruchy i poświęcenia, co prowadzi reżysera na manowce schematyzmu.

Komiksową zgoła fabułę uzupełniają różne sentencje, wygłaszane dla dodania spektaklowi ciężaru gatunkowego, i kilkanaście scen zbiorowych, funkcjonalnych, wnoszących element ruchu i dynamiki, wszakże niewiele znaczących i w większości banalnych. A - dla przeciwwagi - kilka jeszcze dobrych ról: Antoniny Choroszy (Marta) i Edyty Łukaszewskiej (Małgorzata), a także Sławy Kwaśniewskiej, Waldemara Szczepaniaka, Andrzeja Lajborka czy Radosława Elisa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji