Artykuły

Dziewiątka całkiem żywych trupów

"9 - rekonstrukcja" w reż. Macieja Masztalkiego w Teatrze Ad Spectatores we Wrocławiu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

"9 - rekonstrukcja" tumani i przestrasza na potęgę - spektakl teatru Ad Spectatores okazał się repertuarowym hitem. Od sierpnia do końca roku zaplanowano 70 pokazów. Każdy z nich może obejrzeć tylko dziewięciu widzów.

Na premierowy pokaz "9 - rekonstrukcja" w reżyserii Macieja Masztalskiego, szefa Spectatoresów, przyszła osiemdziesięciokilkuletnia kobieta. - No i obleciał nas strach - wspomina Masztalski. - Ostrzegaliśmy, że to przedstawienie dla widzów z mocnym sercem i bez problemów zdrowotnych. Ale ona powiedziała, że się wcale nie boi. I faktycznie - wytrzymała, a po pokazie była zachwycona.

Zachwyt z pewnością nie jest najlepszym słowem dla opisania wrażeń po obejrzeniu "Dziewiątki" - spektakl łączy kryminalną opowieść z konwencją horroru, tutaj serwowanego w wersji 4D. Atakuje niemal wszystkie zmysły - poza wzrokiem i słuchem, także dotyku i powonienia. Zresztą nawet ci, którzy zechcą się przekonać, jak słodko smakuje śmierć w teatrze, będą mieli ku temu okazję.

Już od początku widzom towarzyszy dreszczyk emocji. Wszystko zaczyna się daleko od sceny. Jeden z wrocławskich pubów to miejsce spotkania. Przytulnie, ciepło, a herbata z cytryną usypia czujność. Niepokojąco zaczyna się robić, kiedy z opaską na oczach trafiamy do jednego z samochodów, nie mając pojęcia, gdzie jedziemy, a po zakończeniu podróży - dokąd wspinamy się po krętych schodach. Na górze następuje przystanek i lista zakazów - nie wolno komentować, wdawać się w dyskusję, zmieniać miejsca, w miarę możliwości poruszać się jak najmniej. Złamanie regulaminu grozi przerwaniem spektaklu. Na koniec przemarsz w ciemnościach do kolejnego pomieszczenia, gdzie aktorzy

Jedna z wielu scen przedstawienia "9 - rekonstrukcja", która mrozi widzom krew w żyłach wyznaczają widzom miejsce - siedzące przy stole lub leżące na podłodze. Nareszcie można się rozejrzeć, ale niezbyt dokładnie - głowy przykrywa-ją półprzezroczyste zasłony z tiulu, a w pomieszczeniu panuje półmrok. Jeszcze chwila i wszystko się wyjaśnia - publiczność gra tutaj ofiary tajemniczego mordu, ciała odnalezione w mroźny grudniowy poranek w piwnicy nowego budynku. Uff, można odetchnąć z ulgą. No bo co może grozić martwym? Już kolejna minuta wystarczy, żeby zburzyć to poczucie. Jak? Tego nie wolno nam zdradzić. Jednak choć efekty specjalne w tym show zostały wykonane metodą chałupniczą, bez sięgania po nowoczesne technologie, to mają nieprawdopodobną siłę rażenia.

Widzowie o prawdziwie stalowych nerwach powstrzymają okrzyki grozy, ale strach sparaliżuje wszystkich. Do tego stopnia, że po zakończeniu seansu glos z offu będzie musiał przypomnieć widzom, że są w teatrze, że skończył się spektakl i że zwykle w tym momencie następują oklaski. Niektórzy otrząsną się zaraz po wyjściu z pokazu, innych koszmarne sny będą dręczyć całą noc. Ale większość zadzwoni do znajomych i powie: "Słuchaj, musisz to zobaczyć. Nie mogę nic powiedzieć, ale idź koniecznie".

- Kiedy zaczynaliśmy grać "Dziewiątkę", planowaliśmyjeden pokaz w tygodniu - opowiada Masztalski. - Szybko okazało się, że to nie wystarcza. Dołożyliśmy więc kolejny, a potem dwa następne. Okazało się, że moglibyśmy grać wyłącznie ten spektakl przez najbliższe miesiące - kiedy pojawia się informacja o nowych pokazach, bilety rozchodzą się w półtora dnia.

Co ciekawe, to powodzenie nie jest efektem kampanii reklamowej, ale wyłącznie poczty pantoflowej. Masztalski mówi, że większość widzów "Dziewiątki" to ludzie, którzy na co dzień bynajmniej nie bywają w teatrze, a o spektaklu dowiedzieli się od znajomych.

Spectatorsi nie po raz pierwszy straszą widzów w teatrze. Sama "Dziewiątka" jest mocno unowocześnionym remakiem spektaklu o tym samym tytule z 2004 roku, granego na Dworcu Głównym. Rzecz dotyczyła także dziewięciu ofiar, umieszczonych tym razem w podziemiach dworca, ale obowiązywał tradycyjny podział na scenę i widownię. I tu zdarzało się, że publiczność krzyczała ze strachu. Elementy teatru grozy pojawiały się też w cyklu "Historia". A w ramach projektu "Solny 44" artyści zaproponowali widzom m.in. udział w inscenizacji przesłuchania. - Chcieliśmy zbadać granicę między teatrem a rzeczywistością - opowiada Masztalski. - Okazała się na tyle delikatna, że szybko przerwaliśmy ten eksperyment. Ludzie prowadzeni labiryntem ciemnych korytarzy, spuszczający się po drabinie do podziemi, a potem poddawani przesłuchaniu szybko tracili zakotwiczenie w rzeczywistości i byli na tyle zdezorientowani, że po uwolnieniu uciekali z krzykiem. Dlatego przy "Dziewiątce" bardzo się pilnujemy. Aktorzy ściśle trzymają się scenariusza, żeby nie przeszarzować, bo może się zrobić albo zbyt strasznie, albo śmiesznie.

Następną premierą Spectatorsi też będą straszyć widzów - w "Hemofilii" zamkną ich w pokojach hotelowych i zaserwują najkrwawsze historie z dziejów Europy opowiedziane z użyciem technologii dźwięku 3D.O

Kolejne spektakle "9 - rekonstrukcji" zaplanowano na 7 i 8 listopada o godz. 19 i 20.30. Bilety kosztują 30 zł, trzeba je rezerwować pod numerem telefonu 502 210 735 albo wysyłając e-mail: rezerwacja@adspectatores.art.pl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji