Artykuły

Masłowska pulsuje w Sosnowcu

"Między nami dobrze jest" w reż. Piotra Ratajczaka w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Na początek sezonu Teatr Zagłębia w Sosnowcu pokazał "Między nami dobrze jest" Doroty Masłowskiej - pulsujący muzyką, groteskowy spektakl o Polsce i Polakach

Kto dobrze wczyta się w tekst Doroty Masłowskiej "Między nami dobrze jest", od razu zauważy, że oparty jest na braku i nieustannym zaprzeczeniu. W zdegradowanym świecie ludzkiego blokowiska matka, córka, babcia i sąsiadka opowiadają wciąż, czego nie robią, czego już nie czują, czego nie myślą. Przewrotność tekstu polega jednak na tym, że zaprzeczając wszystkiemu, Masłowska po raz pierwszy tak wyraźnie opowiada się za konkretną tożsamością i wizją historii. Jak zawsze prowokuje, jednak tym razem do tego, by czytelnik/widz przed samym sobą odpowiedział na podstawowe pytanie: kim jestem?

Nie łatwo inscenizować tekst, jeśli prapremierę przygotował sam Grzegorz Jarzyna. Masłowska napisała dramat na zamówienie TR Warszawa i Schaubühne am Lehniner Platz i spektakl został obsypany nagrodami. Ale reżyser Piotr Ratajczak, którego zaproszono do Teatru Zagłębia, świetnie poradził sobie z interpretacją. Opowiada przecież o swoim pokoleniu - Ratajczak jest tylko o osiem lat młodszy od Masłowskiej i, jak przyznał w jednym z wywiadów, sporą część życia spędził w jednym z polskich blokowisk.

Jego "Między nami..." to pulsujący, groteskowy utwór o ojczyźnie, sceniczna sekwencja zwrotek i współczesnych muzycznych refrenów oraz doskonałych puent. Nieprzypadkowo nad całością spektaklu czuwa radiowy DJ. Ogromnym atutem jest ruch sceniczny, który przygotował Arkadiusz Buszko, charyzmatyczny aktor znany z Teatru Współczesnego w Szczecinie. Każdy z aktorów poddaje się pulsującym, mechanicznym rytmom (od fitnessowych akrobacji Metalowej Dziewczynki, po cykliczne sekwencje niespacerów Osowiałej Staruszki), by w finale wspólnie zaklinać rzeczywistość tańcem i frazą "między nami dobrze jest".

W sosnowieckiej inscenizacji bohaterowie grają w stronę widowni. Ratajczak celowo nie pozwala im na dialog, potęgując złudzenie, że oglądamy postacie z telewizji wpatrzone w kamerę. Nie sposób oprzeć się jednak wrażeniu, że ostatecznie to oni podglądają nas i na podstawie tej obserwacji powstają ich ostre komentarze posklejane mistrzowsko przez Masłowską z popkulturowego śmietnika.

W finale "Między nami dobrze jest" wreszcie przychodzi upragniona wojna, która puka do drzwi mieszkania w blokowisku. Teatr Zagłębia bez wątpienia przeżył także inne bombardowanie. Pierwsza premiera przygotowana przez nowy dyrektorski duet Zbigniew Leraczyk - Dorota Ignatjew to wyraźny zwrot repertuarowy. Świetnie, że właśnie Sosnowiec jako pierwszy w regionie sięgnął po ten tekst Masłowskiej. Leraczyk i Ignatjew dali jasny sygnał, że nie zabraknie w repertuarze miejsca na tytuły odważne, z którymi - jak udowadnia najnowsza premiera - zespół pod okiem młodego reżysera świetnie sobie radzi. Na kolejną premierę wybrano inny współczesny polski dramat - "Piaskownicę" Michała Walczaka. Ważne jednak, by wprowadzając niezbędne w Sosnowcu zmiany i budując nową publiczność, dyrektorzy nie zignorowali dotychczasowej, bardziej konserwatywnej widowni. Jeśli poczuje się zupełnie zignorowana, odejdzie od kas na zawsze. Czy między "starymi" a "nowymi" widzami dobrze jest - przyjdzie nam pewnie ocenić na koniec sezonu. Na razie do kart historii Teatru Zagłębia przechodzi ambitna i odważna inauguracja z odświeżonym zespołem aktorskim. Koniecznie trzeba przyglądać się nie tylko Małgorzacie Sadowskiej, która przyszła do Sosnowca z warszawskiego Teatru Polskiego, ale także świetnej debiutantce Martynie Zarembie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji