Artykuły

Kulawa ustawa, czy krok do przodu?

Tegoroczne lato było pod wieloma względami wyjątkowe. Szczególnie jednak zawrzało w środowisku teatralnym za sprawą nowelizacji ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, wokół której już od kilku lat toczą się boje - pisze Maria Sztuka w miesięczniku Śląsk.

Wszystko bowiem, co przesadzone, przeciwne jest zamiarowi teatru, którego przeznaczeniem, jak dawniej tak i teraz, było i jest służyć niejako za zwierciadło naturze, pokazywać cnocie własne jej rysy, żywy jej obraz, a światu i duchowi wieku postać ich i piętno.

(Wiliam Szekspir)

Batalia o nowelizację

Konieczności zmian, które wymusza transformacja gospodarcza nikt nie kwestionuje, zapisy efektów tych konsultacji oburzają jednak Stowarzyszenie Polskich Artystów Muzyków (SPAM), Związek Artystów Scen Polskich (ZASP), Forum Polskich Muzyków Orkiestrowych (FPMO), Związek Zawodowy Aktorów Polskich (ZZAP), Federację Związków Zawodowych Pracowników Kultury i Sztuki (FZZPKiS) a także Polski Związek Bibliotekarzy (PZB), stawiając po drugiej stronie współtwórców rządowej wersji proponowanych zmian zapisów prawnych - Unię Polskich Teatrów (17 teatrów) i Stowarzyszenie Dyrektorów Teatrów (80 teatrów). Nowelizację zatwierdził Sejm, kierując ją do Senatu, który naniósł swoje poprawki i powtórnie podał pod głosowanie Sejmu, a ten przyjął nową wersję ustawy, rezygnując z niektórych poprawek. No i między innymi owe poprawki stały się jednym z powodów silnego protestu ZASP, którego prezes Olgierd Łukaszewicz uznał, że w stosunku do projektu rządowego nowelizacji ustawy o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, to co otrzymaliśmy teraz wskazuje na znaczne pogorszenie sytuacji artysty. Tekst ustawy jest aktualnie bardziej restrykcyjny wobec artysty niż rządowy projekt. Na początku września batalia wkroczyła w ostatni etap, którym był apel do Prezydenta RP o niepodpisywanie ustawy. Jej wejście w życie w obecnym wadliwym kształcie - czytamy w tekście - byłoby szkodliwe dla prawidłowego funkcjonowania publicznych instytucji kultury i wypełniania przez nie misji kulturotwórczej. W wielu przypadkach mogłoby to doprowadzić do deprofesjonalizacji, obniżenia poziomu artystycznego a w perspektywie do upadku istniejących instytucji kultury. Pod apelem podpisały się oprócz ZASP: SPAM, FPMO, ZZAP, FZZPK i S oraz PZB.

Za zgodą dyrektorów

Funkcjonowanie teatrów przez ostatnie lata bez jednolitej, przejrzystej regulacji prawnej sprawiło, że w wielu przypadkach wyznacznikiem działania stary się niepisane prawa zwyczajowe, które jednak z racji zanikania powoli w zespołach relacji mistrz-uczeń, nie dla wszystkich są oczywiste. To także był jeden z powodów przyspieszenia prac nad nowelizacją.

Obiektem sporu stał się zapis o konieczności informowania dyrektora i uzyskaniu jego zgody na podjęciu dodatkowej pracy.

- Dopóki ktoś bez problemów wywiązuje się z nałożonych na niego obowiązków - mówi dyrektor Teatru Rozrywki Dariusz Miłkowski, a jednocześnie członek zarządu Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów - nie interesuje mnie, gdzie i co robi, aby dorobić, ale jedno pozostaje niezmienne: dodatkowe zajęcie nie może burzyć porządku pracy zespołu. Wymaga to czasem prawdziwej ekwilibrystyki, aby bezkolizyjnie zsynchronizować godziny pracy, ale jest możliwe. Tego samego zdania jest Tadeusz Bradecki - dyrektor artystyczny Teatru Śląskiego i wiceprezes Związku Pracodawców Unia Polskich Teatrów. Dodaje jednak,że choć obowiązkiem aktora jest poinformowanie dyrektora o dodatkowym zajęciu i bezwzględnym dopasowaniu godzin pracy bez uszczerbku dla teatru, to jednak nie może w tym względzie obowiązywać wyłącznie niepisane prawo zwyczajowe, które niestety w wielu teatrach było łamane. Dlatego powinien to regulować jednoznaczny, twardy przepis. Maciej Englert, prezes zarządu Związku Pracodawców Unia Polskich Teatrów w stworzeniu takiego zapisu nie widzi niczego nowego, ponieważ: żaden producent filmów, seriali, dyrektor teatrów prywatnych i instytucjonalnych, nie podpisze żadnej umowy z aktorem, bez zgody dyrekcji jego teatru.

Przeciwnicy tego zapisu upatrują się jednak pułapki, - która ich zdaniem - pozwala dyrektorom na nie wyrażenie zgody na dodatkowe, często bardzo dobrze płatne zajęcie. Uważają również, że sporadyczne przypadki łamania dobrego obyczaju w warszawskich teatrach, gdzie najczęściej i najliczniej aktorzy angażują się w różnego typu seriale, reklamy i różne produkcje rozrywkowe to nie jest wystarczający argument, aby skutkami ich obarczać całe środowisko. O nowelizacji coraz częściej zaczyna się więc mówić - warszawska ustawa. Wiceprezes zarządu Związku Artystów Scen Polskich - Ewa Leśniak twardo obstaje przy niezłomności zasad, opartych na wzajemnej lojalności, przypominając, że aktorzy to ludzie, którzy znają swoje obowiązki, są doskonale zorganizowani i potrafią pokonać szereg zawiłości i bez "komplikacji dla żadnej ze stron, funkcjonować na obu planach.

Kazimierz Kutz, wnioskując o odrzucenie całego projektu nowelizacji, odczytał w Sejmie list wystosowany do marszałka i posłów, podpisany przez reprezentantów około 300 polskich instytucji scenicznych - muzycznych i teatralnych, w którym autorzy m.in. proponowany w projekcie obowiązek uzyskania przez artystów każdorazowej zgody dyrektora na podjęcie jakiejkolwiek pracy poza macierzystą sceną uważają za "powrót do biurokratycznych ograniczeń z okresu PRL ".

Umowy sezonowe

W projekcie nowelizacji znalazł się zapis o wprowadzeniu umów zawieranych na czas określony - od jednego do pięciu sezonów a dopiero po 15 latach pracy aktorzy nabywaliby uprawnienia do zawierania umów na czas nieokreślony. Poprawka ta wywołała lawinę protestów. Zwracając się do senatorów Olgierd Łukaszewicz proponowane zmiany uznał za pogarszające warunki działalności naszych scenicznych instytucji kultury oraz warunki pracy artystów. ZASP zaoponował także przeciwko wprowadzeniu jednorocznych, najwyżej trzyletnich kontraktów dla wszystkich aktorów, zatrudnianych według nowych zasad w teatrze, z ustawowym zniesieniem obowiązku opartego na Kodeksie Pracy zawierania z aktorami, podobnie jak ze wszystkimi innymi etatowymi pracownikami - umów o pracę na czas nieokreślony, po zakończeniu dwóch umów na czas określony.

Jednym z podstawowych argumentów stała się ochrona szczególnie ludzi młodych, którym brak tzw. etatu uniemożliwia uzyskanie kredytu bankowego, a to z kolei nie pozwala na zakładanie rodzin i planowanie stabilnej przyszłości. Takiemu stanowisku dziwią się zarówno dyr. Miłkowski jak i dyr. Bradecki, widząc w pokonaniu tej przeszkody zadanie dla ZASP, czyli przekonanie banków, aby honorowały umowy sezonowe na równi z zawartymi na czas nieokreślony, ponieważ tak jedna jak i druga nie zapewniają stałego zatrudnienia. Umowy sezonowe w przekonaniu twórców nowelizacji są gwarantem stabilnego zespołu, uniemożliwiają bowiem nagłe odejście w środku sezonu aktora, który jest na przykład obsadzony w kilku głównych rolach, natomiast konieczność dotrwania do końca sezonu i zakomunikowanie swojej decyzji już w kwietniu, podczas tzw. rozmów sezonowych, pozwala na przygotowanie zastępstw, czy zmianę repertuaru.

- Bardzo wielu młodych aktorów nie chce być na etacie. Wolą kursować między Warszawą a Krakowem - przekonuje dyr. Bradecki.

Pytanie: dlaczego młodzi ludzie z dyplomami państwowych szkół artystycznych nie mogą liczyć na stałe zatrudnienie? - pozostaje bez odpowiedzi, podobnie jak w przypadku absolwentów politechnik, uniwersytetów, akademii. Co trzeci absolwent szkół wyższych trafia do rejestru bezrobotnych. Osoby z wyższym wykształceniem stanowią 10,62 proc. wszystkich bezrobotnych, to aż o 15,8 proc. więcej w porównaniu do analogicznego okresu w zeszłym roku - wynika z najnowszych danych GUS. Oznacza to, że obecnie w Polsce pracy nie może znaleźć 200 tys. osób z wyższym wykształceniem. Czy jest więc sens mnożenia kolejnych szkół artystycznych?

Zapis o umowach sezonowych przepadł w lipcowym głosowaniu w Sejmie, podobnie jak regulacja, w myśl której minister kultury w drodze rozporządzenia miał określać kryteria oceny artystów.

- Nas codziennie weryfikuje widownia - skomentowała Ewa Leśniak.

Lęk przed prywatyzacją

Wiele emocji wzbudził także zapis dotyczący możliwości powierzenia zarządzania instytucjami kultury osobom fizycznym i prawnym, fundacjom, stowarzyszeniom. Najostrzej zareagował

ZASP, kwestionując przede wszystkim uprawnienia Związku Pracodawców Unii Polskich Teatrów, który występuje pod egidą Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan, do ... reprezentowania wszystkich instytucji kultury oraz kilkudziesięciotysięcznej rzeszy ich pracowników", uważając również, że "prywatna organizacja lobbystyczna usiłuje narzucić własną wersję reformy publicznych instytucji kultury, lekceważąc wszystkie specjalistyczne opinie merytoryczne i prawne ekspertów i organizacji reprezentujących instytucje kultury oraz ich pracowników, których część tylko stanowią artyści. Skąd tak ostre sformułowania pod adresem dyrektorów 17 teatrów?

Kilkakrotne pojawienie się przymiotnika - prywatny - rozbudziło obawy o chęć sprywatyzowania publicznych instytucji kulturalnych. Powierzenie zarządzania osobom fizycznym i prawnym - to zdaniem protestujących najprostsza droga do komercjalizacji, w której z pewnością nie znajdzie się miejsce nie tylko na odwieczną misję teatru, ale nawet na jego zadania edukacyjne. Wiceprezes unii Tadeusz Bradecki w jej przynależności do Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan nie widzi żadnych zagrożeń, ani tym bardziej podtekstów (choć przyznaje, że nie uczestniczył w założeniu unii w 2003 r., nie było go jeszcze w Teatrze Śląskim).

Na pytanie dlaczego Lewiatan? - dyrektor Bradecki odpowiada: ponieważ tam uzyskujemy możliwość znakomitej porady prawnej oraz dostęp do szerokiego spektrum różnego rodzaju doświadczeń. I na tym kończy się pomoc Lewiatana.

Zgodnie ze statutem, związek jakim jest unia został założony w trosce o zachowanie należnej teatrowi rangi w życiu społecznym i publicznym, a także w celu ochrony dobrych tradycji i obyczajów w środowisku teatralnym i poza nim.

- Teatr nie musi być wcale instytucją, a o tym, czym będzie w przyszłości zadecydują następne pokolenia - twierdzi Ryszard Marków, dyrektor Teatru Wielkiego im. S. Moniuszki w Poznaniu, wiceprezes zarządu Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów. Forma instytucji -jego zdaniem -jest pozostałością PRL, przedwojenne teatry były prywatne i musiały na siebie zarobić.

Najważniejsze zmiany

Czym kierował się prezydent Komorowski, podpisując ustawę, mimo apelu i prośby ojej odrzucenie? Uzasadnienie znajdujemy na prezydenckiej stronie internetowej: Zasadniczym celem ustawy jest stworzenie formalnoprawnych podstaw nowoczesnego działania instytucji kultury, których domagano się na Kongresie Kultury jeszcze w 2009 roku - czytamy w informacji na stronie Prezydenta RP - Proponowane przez Rząd a przyjęte przez Parlament zmiany stanowią odpowiedź na zmieniające się formuły funkcjonowania instytucji we współczesnych społecznościach, ich komunikacji z odbiorcami oraz dostosowania profilu działania do potrzeb wielozadaniowości, zróżnicowania oferty kulturalnej, również dzięki łączeniu różnych form działalności przez jeden podmiot. Instytucje kultury muszą się dostosować do zmian otaczającego je świata, nie poprzez redukcję swego potencjału czy zmniejszenie ilości, oferty programowej, ale poprzez wewnętrzną modyfikację, wyższą sprawność działania, nowoczesne interdyscyplinarne formy organizacyjne.

Spośród wielu zapisów, które odrzucił parlament pozostały zapisy, które dotyczą m. in.: podziału na instytucje artystyczne (teatry, opery, operetki, filharmonie, zespoły pieśni i tańca, orkiestry) oraz instytucje kultury (muzea, biblioteki, domy kultury, galerie). Ustawa w odniesieniu do instytucji artystycznych zakłada, że działają one w oparciu o sezony artystyczne. Nowelizacja umożliwia także łączenie niektórych instytucji kultury, wprowadza kontrakty dla dyrektorów instytucji, a także możliwość powierzania zarządzania osobom fizycznym i prawnym. Nowelizacja precyzuje tryb przeprowadzania konkursu na stanowisko dyrektora instytucji kultury, którego powoływanie ma być połączone z zawarciem porozumienia, w którym znajdą się szczegółowe elementy m.in. programu jej działania.

* * *

Wszyscy, niezależnie czy tworzyli nowe przepisy, czy przeciwko nim protestowali mają na względzie cel najwyższy - dobro teatru i zatrudnionych tam ludzi. Po burzy parlamentarnej, apelach i protestach, prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę i jej przepisy wejdą w życie 1 stycznia 2012 roku. Czyje zwycięstwo, czyja porażka... Generalnie niezadowoleni są wszyscy. Twórcy noweli, mimo znacznych okro-jeń proponowanych zmian, z przygaszonymi minami i tak twierdzą, że jest to krok do przodu, przeciwnicy, choć nie akceptują wielu zapisów, przyznają, że najniebezpieczniejsze udało im się usunąć. W jednym wszyscy pozostają zgodni - teatr oczekuje na zupełnie nową, wypracowaną w dialogu wszystkich zainteresowanych stron - regulację prawną. Przy tak rozgrzanych emocjach, jakie towarzyszyły głosowaniom w Parlamencie, można powątpiewać w szybkie znalezienie konsensusu, szczególnie na szczeblu warszawskich prezesów. Patrząc jednak na piętro niżej, czyli wiceprezesów, a tych w naszym regionie na szczęście nie brakuje - rozmowy takie nie tylko są możliwe, ale wróżą pomyślne zakończenie. Śląskie środowisko teatralne jest bardzo silne, a co najważniejsze-potrafi ze sobą rozmawiać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji