Artykuły

Wolny elektron

Po premierze "Pana Pawła" w reż. Grzegorza Kempinsky'ego w Teatrze Śląskim w Katowicach pisze Mariola Woszkowska.

Anarchista, śmierdzący leń, pijawka czy może mędrzec? Pan Paweł - tytułowy bohater sztuki Tankreda Dorsta, której premiera odbyła się kilka dni temu na deskach Sceny na Malarni Teatru Śląskiego, jest tym wszystkim po trochu. Doprowadza do białej gorączki - do tego rodzaju bezsilnej wściekłości, kiedy wiesz, że nic nie jesteś w stanie zrobić, ani zmienić. Doprowadza do histerycznego śmiechu, z tych samych powodów. Wreszcie - do mieszaniny lęku i podziwu. Bo Pan Paweł istotnie jawi się mędrcem, który pojął, że posiadanie rzeczy nie jest istotą życia. Że wszystko już było i jest powtarzalne. Że wolność wyborów nosi się w sobie, a światu nic do tego. Jest jak wolny elektron, nieprzewidywalny, a przecież żaden atom nie może bez wolnych elektronów istnieć.

Wiesław Sławik wcielił się w postać Pana Pawła tak doskonale, że istnieje niebezpieczeństwo, iż może się spodziewać propozycji przyjęcia honorowego członkostwa związku anarchistów. Już dawno nie widzieliśmy tego aktora w tak udanej roli. Spójnej w każdym geście, słowie, a nawet wyglądzie. Bohater sztuki nie wychodzi od lat z domu, nie ma takiej potrzeby. Jego cały świat sprowadza się do obszernej kanapy, wokół której w szufladkach, pod ręką, jest wszystko czego potrzebuje. Jest piekielnie inteligentny, ma za sobą ileś tam fakultetów. Mógłby wykonywać każdy zawód, ale... po co? Rezyduje sobie w norze po byłej fabryce mydła (nora jest dziełem samej Sceny na Malarni, która do ekskluzywnych nie należy, ale przede wszystkim to robota dobrej scenografii Bożeny Pędziwiatr, która całą brzydotę miejsca potrafiła bezbłędnie wykorzystać). W owej egzystencji towarzyszy mu siostra Luiza (Maria Stokowska), miłośniczka opery, a skądinąd badaczka... małp. Pewnego dnia przychodzi doń spadkobierca właścicieli i usiłuje go przenieść z zajmowanego lokalu. Na próżno. Pana Pawła nie można ruszyć. Nie można mu nic zabrać, bo tak naprawdę nic nie posiada. Nie można go nawet zranić, skrzywdzić, urazić, bo Pan Paweł jest ponad wszelkie słabości nękające ludzkość. A przy tym jest przebiegłym manipulatorem. Zrobi wszystko, by nie dać się pozbawić swojej oazy wygody i spokoju.

Przedstawienie, które wyreżyserował Grzegorz Kempinsky świetnie wpisuje się w nasz czas: zabiegany, wypełniony nieustanną walką o rzeczy, pieniądze, pozycję. Postaci partnerujące głównemu bohaterowi to jakby kwintesencja tego czasu: Luiza - trochę uduchowiona, ale przede wszystkim podstawa egzystencji Pana Pawła (jako wygodny mędrzec wie, że ktoś musi zadbać o jego fizyczne potrzeby); Hełm (Marcin Szaforz) młody spadkobierca, gołodupiec bez pieniędzy; jego narzeczona Lilo (Magdalena Kriger) z pozoru słodka idiotka, ale takie potrafią radzić sobie w życiu; nuworysz Schwarzbeck Zbigniew Wróbel) gbur i cham, ale bogaty; no i do kompletu ułomna, eteryczna, zamknięta we własnym świecie Anita (Agnieszka Radzikowska, nawiasem mówiąc to świetna rola, bardzo wyrazista, choć właściwie bez słów). Aktorzy tworzący owo tło stanowią jedną zgraną drużynę, co wcale nie jest tak powszechne.

Polecam "Pana Pawła", choć wieczór w starej mydłami spowoduje, że wyjdziecie poirytowani.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji