Artykuły

Ławeczka

Jeśli mam odwagę proponować sztukę, od której premiery, a właściwie polskiej prapremiery, upłynęło już cztery miesiące, to tylko dlatego, że ma ona wszelkie szanse po temu, by stać się światowym przebojem teatralnym. "Ławeczka" obiega właśnie sceny NRD, Bułgarii, Grecji, Francji i Japonii, żeby nie nudzić już wyliczaniem wielu scen radzieckich.

Ta świetnie napisana komedia, która tak wspaniałe bawi widzów już od pierwszych minut, powoli, acz konsekwentnie przeradza się w dramat, który o mały włos nie kończy się samobójstwem jednego z bohaterów. Jest to dramat samotności dwojga osób, których w banalny, prymitywny, rzec by można, sposób połączyła parkowa ławka. Oboje zresztą znaleźli się tam świadomie szukając przygody, a może człowieka, ludzkiego odruchu. Nie czynili tego, jak filozof z latarnią, a raczej pod nią, charakteru tego spotkania autor bowiem nie ukrywa.

"Ławeczka", to koncert na dwoje aktorów. Joanna Żółkowska stworzyła pełnokrwistą postać kobiety świadomej prawideł gry damsko-męskiej, ale też z ogromnymi pokładami nadziei na to, że tym razem na pewno nastąpi to upragnione spotkanie. Janusz Gajos wspaniale niesie akcenty komediowe roli, natomiast musi pokonać duże opory publiczności, która nie chce mu uwierzyć, że jest to także i dla niego dramat. Także to na nim spoczął główny ciężar zmiany nastroju z li tylko pysznej zabawy do refleksji nad kondycją ludzką w momencie, kiedy zza dowcipnie podanego sztafażu dnia codziennego przezierać poczęły ludzkie tęsknoty, pragnienia i chciejstwa. Oboje wykonawcy godni wszelkich naj- i tylko wypada się dziwić, skąd Gelman ich znał, skoro napisał dla nich tę sztukę, bo że znał ich reżyser, to nie ulega wątpliwości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji