Artykuły

Budzisz się w trumnie i...

"Życie" w reż. Pawła Aignera w Teatrze Powszechnym. Pisze Alexandra Kozowicz w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Teatr Powszechny prezentuje "Życie" Jarosława Jakubowskiego. Sztuka nagrodzona na II Ogólnopolskim Konkursie "Komediopisanie" to zestaw niezbyt lotnych scenek pełnych kabaretowych chwytów. Na szczęście tak skonstruowany tekst można zainscenizować z pomysłem

Na najnowszą premierę Teatru Powszechnego należy spojrzeć przez pryzmat tekstu Jarosława Jakubowskiego oraz jej inscenizacji - reżyserii Pawła Aignera, scenografii Magdaleny Gajewskiej oraz pracy zespołu aktorskiego.

"Życie" nie jest ani komedią, ani farsą. Nie jest sztuką specjalnie dowcipną, lekką, nie jest nawet do końca strawne. To zestaw niezbyt lotnych scenek pełnych kabaretowych chwytów, ujętych w klamrę Curriculum Vitae. Główny bohater budzi się w trumnie i na nowo przeżywa swoje życie. Spotyka kobiety, które kochał, ale z którymi nie związał się, bo pierdziały. Matkę, nękającą go histeryczką, i ojca - klauna. Spotyka także Jezusa wołającego do Boga Ojca: "Ee!". Zdradza, wisząc na krzyżu, że niewiele go obchodzą tacy frajerzy jak on. Pojedynkuje się z księdzem na cytaty. Obowiązkowo porozmawia sobie również z Elvisem Presleyem oraz papieżem, któremu zazdrości wrażenia, jakie wywołuje na kobietach. Nie zabraknie także nawiązań do ostatnich wydarzeń polityczno-społecznych, w jednej ze scen aktorzy biegają po scenie, skandując "Gdzie jest krzyż?!".

Paradoksalnie okazało się, że tak skonstruowany tekst można z pomysłem zainscenizować. Barwną oprawę spektakl zawdzięcza świetnej scenografii Magdaleny Gajewskiej, a także kilku dobrym pomysłom reżyserskim.

Najlepiej wypadły sceny, w których aktorzy... nic nie mówią. Paweł Aigner między wierszami tekstu Jakubowskiego zaproponował elementy teatru ruchu. Zapada w pamięć zmysłowa scena nocy poślubnej w formie subtelnych figur akrobatycznych. A jednak można! - ze smakiem i bez zażenowania, które wywołuje plakat... Aigner mruga do widzów - sceny, których nie da się uratować, skarykaturyzował, uzyskując efekt umownej konwencji. Taką konwencją jest do mdłości kiczowaty Elvis Presley oraz papież Polak w góralskim fartuchu. Dusza, o którą toczyła się walka w "Życiu", hasa sobie po Podhalu za ciupagą Ojca Świętego jako baranek, a następnie jako obłok frunie do nieba.

Spektakl składa się jednak głównie ze średnio udanych scenek w konwencji sitcomu i kabaretu. A w niej księża muszą głupkowato dreptać, matki jojczyć i stękać, a Elvis - fałszować.

Gratuluję zespołowi odwagi i determinacji w realizacji sztuki, która w zasadzie nie niesie żadnego przesłania poza: "Cieszcie się życiem, bo możecie głupio umrzeć".

Kibicuję Powszechnemu, jednak życzę, aby w repertuarze jak najprędzej stracił "Życie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji