Artykuły

"Wyzwolenie"

TAK SIĘ ZŁOŻYŁO, że w listopadzie Wyspiański miał w naszych lubuskich teatrach dwie premiery swych utworów: omówione w poprzednim numerze "Wesele" inaugurujące uroczyście nowy sezon w teatrze zielonogórskim oraz "Wyzwolenie" przygotowane przez scenę gorzowską jako trzecią już premierę nowego sezonu. Obie sztuki należące w twórczości Wyspiańskiego do nurtu poetycko-polemicznego, przygotowano z godną ich rangi i tradycji starannością, a przy okazji z całą świadomością czasu w jakim prezentuje się ich inscenizacje. Ta świadomość ogólnonarodowej dyskusji przed Zjazdem partii, w której nie powinno zabraknąć również głosu teatru, dominowała przede wszystkim w przedstawieniu gorzowskim o którym chcę przekazać poniżej kilka impresji.

Gorzowska inscenizacja "Wyzwolenia" należy z pewnością do znaczących pozycji w repertuarze tego teatru na przestrzeni kilku ostatnich sezonów, tak od strony ambitnego wyboru jak i scenicznego efektu. Mieści się poza tym w ideowo-artystycznej linii jaką prowadzi aktualna dyrekcja a którą zainicjowano w ubiegłym sezonie wystawieniem "Kordiana" Słowackiego. Uważam jednak że teatr decydująca na tego rodzaju wybór wykazał co prawda duże ambicje ale i spore ryzyko. "Wyzwolenie" należy do tych zagęszczonych treściowo utworów o problematyce rozpiętej między pojęcia: jednostka - społeczeństwo - historia, ukazanej w specyficznej Wyspiańskiemu poetyce, które bez reżyserskiej organizacji i aktorskiej pomocy, może po prostu nie nawiązać kontaktu ze współczesnym widzem, chyba że patrzymy na nie jedynie od strony historii literatury. Powiedzmy wprost: sztuka mimo lat dzielących ją od prapremiery (1903) nie jest łatwa. Stąd wyjątkowa rola reżysera.

Obszar myślowy tego utworu jest ogromny, pojęcie wyzwolenia traktowane jest w nim co najmniej w trzech płaszczyznach: wyzwolenie Polski z niewoli zaborów, narodu z bezwładu ducha oraz wyzwolenie sztuki, całość w kontekście czasu autorowi współczesnego. Rzecz jednak ciekawa, że ten w gruncie rzeczy poetycki utwór, wznawiany w ostatnich latach (w Zielonej Górze w roku 1963) wykazał swą nadal aktualną żywotność. Reżyserzy udowodnili że zarysowany w sztuce wizerunek jest tak generalny iż przetrwał dziesięciolecia a podnoszone w nim prawdy o cechach narodowego rachunku sumienia, są ciągle żywe. Bohater ma sprawić by naród odrzucił prawdy martwe i przyjął żywe, odrzucając stare intronizował nowe, mając prawdę i sztukę walczył o umysły i dusze Polaków. W utworze tym widzimy też jedną z nowatorskich idei dramaturgicznych Wyspiańskiego: przeobrażenie dramatu w inscenizowaną wypowiedź autorską w odróżnieniu od form dramatu tradycyjnego. Nic więc dziwnego że wśród bogatej twórczości tego jednego z naszych największych dramaturgów, "Wyzwolenie" należy do tych sztuk, które ciągle intrygują reżyserów. Praktyka sceniczna wykazała, że jest w nim ciągle znakomity materiał dla nawiązania kontaktu ze współczesnym widzem, celne uderzenie w ten splot spraw i konfliktów moralnych, społecznych i politycznych, jakie nie znają bariery czasu.

Dobrze się stało, że teatr gorzowski "zaryzykował" wystawienie tej sztuki. Podjęte ryzyko w efekcie się opłaciło. Teatr sprawdził swe możliwości a widz otrzymał przedstawienie obok którego obojętnie przejść nie można, atakuje go bowiem swym nowatorstwem i prowokuje drapieżnością. Wydaje mi się, że wielu z widzów nie wyobrażało sobie, iż Wyspiańskiego można tak wystawić, że materiał treściowy sztuki przemówi do nas tak żywym i współczesnym językiem, nie mówiąc już że same wstawki big-beatowe w pierwszym akcie mogą być szokiem jako szarganie świetności. Całość reżyserowała Krystyna Tyszarska i jej to główna zasługa, że przedstawienie wciąga widza, że uczestniczy on w nim na zasadzie świadka i uczestnika wielkiego dyskursu, że po prostu porusza. Klarowność przeprowadzonej w nim tezy obrachunkowej, dobrze zrytmizowane tempo, śmiałe zerwanie z inscenizacyjną tradycją (zrezygnowano np. z masek w sensie tradycyjnym) to najważniejsze cechy jakie to przedstawienie wyróżniają, będąc nawet swego rodzaju propozycją. Są przedstawienia z których wychodzi się tylko ze świadomością obejrzenia kolejnej premiery, gorzowskie "Wyzwolenie" do takich nie należy. Gdyby jeszcze z tymi pozytywami udało się teatrowi bardziej skorelować stronę aktorską, moglibyśmy wówczas mówić o pełnym sukcesie.

Niestety nie cały zespół stanął na wysokości zadania. Niewątpliwie na plan pierwszy, choćby ze względu na miejsce w sztuce, wysuwa się odtwórca roli Konrada - Kazimierz Motylewski. Postać dobrze mieszcząca się we współczesnej koncepcji reżysera. Aktor tę nowatorską koncepcję w pełni obronił, przydając od siebie sporo własnej aktorskiej indywidualności. Oszczędny w geście, zawierzył sile literackiego tekstu i tu aktorska intuicja go nie zawiodła. Aktorem, którego na tle tego przedstawienia należy również wyróżnić jest Zdzisław Suknarowski przede wszystkim za rolę Reżysera (grał również Prymasa). Postać wyróżniająca się aktorsko zdecydowanie, o świetnej dykcji, scenicznym opanowaniu i sile wyrazu. Chciałbym tu zwrócić też uwagę na Ryszarda Kłakowicza jako Samotnika w interesującym epizodzie z końca pierwszego aktu, oraz na Marzenę Kamberską w roli Harfiarki.

W pozostałych rolach wystąpili: Barbara Grudzińska-Madej (niestety niezbyt udana Muza oraz Wróżka i Hestia), Władysław Madej (Karmazyn, Geniusz), Janusz Gładysz (Hołysz), Eugeniusz Nowakowski (Prezes), Lech Sulimierski (Przodownik), Adam Walańczyk (Kaznodzieja), Stanisław Poks (Mówca), Stanisław Kamberski (Ojciec, Stary Aktor), Waldemar Szopa (Syn), Postaci niestereotypowo potraktowanych masek, w oglądanym przeze mnie przedstawieniu odtwarzali: Irena Łęcka, Krystyna Niemczyk, Władysław Madej, Eugeniusz Nowakowski, Lech Sulimierski, Zdzisław Suknarowski, Waldemar Szopa, Janina Wojtczak, Stanisław Poks i Adam Wolańczyk.

Autorem interesującej plastycznie scenografii był Janusz Bersz, stronę choreograficzną przedstawienia opracowała Zofia Kuleszanka.

Kończąc nasuwa mi się pewna propozycja. Mając aktualnie w lubuskim repertuarze aż dwie sztuki Wyspiańskiego i te pokrewne w klimacie ideowym, warto byłoby "Wyzwolenie" pokazać w Zielonej Górze a "Wesele" w Gorzowie. Dwie różne koncepcje, dwa odmienne kształty, choć cel ten sam: Wyspiański odczytany współcześnie. Może obie dyrekcje tym razem dadzą się namówić, bo jak do tej pory podobne propozycje robiłem tylko sobie i Muzom.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji