Artykuły

Pięć razy ja

"Ja" w reż. Wiktora Ryżakowa w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Recenzja Anity Chmary w Gazecie Pomorskiej.

Toruński Teatr im. Wilama Horzycy pokazał w niedzielę spektakl "Ja". Ze wszech miar wybrać się warto: po pierwsze tekst powstał według sztuk Iwana Wyrypajewa, chyba najbardziej znanego dramaturga rosyjskiego młodego pokolenia, po drugie mamy tu świetną reżyserię Wiktora Ryżakowa, po trzecie sztuka będzie reprezentowała Toruń na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Kontakt.

Wyrypajew naszej publiczności jest już znany: jego sztuka "Tlen" zajęta pierwsze miejsce na festiwalu Kontakt dwa lata temu. Kto ją widział wie, że nie jest to tradycyjny teatr, a raczej poszukujący. Oczywiście, "Ja" różni się od "Tlenu" - nie sięga po współczesny język ulicy, tylko raczej po poetyckie, magiczne, nieco baśniowe skojarzenia. Ale o klasycznej fabule nie ma tu mowy. Po prostu - pięć osób próbuje powiedzieć, czym jest

tytułowe "Ja". Mówiąc o sobie, dotykają jednocześnie spraw, bez których nasze życie trudno sobie wyobrazić - czasu, Boga, miłości i śmierci.

"Ja" powstało z kilku sztuk Wyrypajewa. Autorem scenariusza, a zarazem reżyserem toruńskiego spektaklu jest Wiktor Ryżakow, który z Wyrypajewem współpracuje od dawna. Stąd pewnie ta lekkość w tworzeniu inscenizacji. Bo jeśli z opisu "Ja" wyda się komuś sztuką ciężką - nic bardziej mylnego. To dowcipne, pełne zabawnych pomysłów przedstawienie. Owszem, trudno tu o porządek fabularny, ale przecież, czyż nie tacy właśnie jesteśmy - tysiąc myśli, wątków, przygodne lub poważne miłości, podróże pociągiem, sąsiedzi, miasto, szczęście i śnieg -wszystko to kotłuje się, tworząc naszą rzeczywistość.

Doskonała, choć prosta scenografia Dimitrija Rozumowa składa się z drzwi. Drzwi białych i surowych, drewnianych, z kołatkami lub dzwonkami, są nawet klozetowe drzwi z serduszkiem. W sumie, wydawałoby się nic wielkiego. Aż nagle wszystkie one zamieniają się w tętniące życiem miasto. Wystarczy, że aktorzy schowani za drzwiami, zaczną rysować na zaparowanych szybach dziecięce rysunki... Chciałoby się powiedzieć - najprostsze jest jednak najlepsze. Publiczności podobał się na przykład Jarosław Felczykowski w roli jednego z pięciu "ja", który za pociągnięciem sznurka ozdobionego czerwoną kokardką ściąga na ziemię sypiący papierowy śnieg. A takich sytuacji jest tu wiele. Okazuje się, że zachwycają gesty małe, niepoważne, często nawet absurdalne. Ba! Nie tylko zachwycają, ale po prostu do nich tęskniliśmy.

Żyjąc w poważnym świecie i zajmując się poważnymi sprawami, chętnie posłuchamy tych, którzy mówią do nas inaczej, choć przecież jednak o poważnych rzeczach.

Do tego znakomita gra wszystkich aktorów bez wyjątku. Podobno podczas pracy nad scenariuszem dużo rozmawiali, żeby znaleźć wspólny język, który łączyłby wszystkie postacie, a jednocześnie oddawał klimat sztuki. Tak powstał zgrany zespół, który istotnie jakby od zawsze żył w magicznym świecie Wyrypajewa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji