Artykuły

Przed premierą "Wyzwolenia"

(ROZMOWA Z DYREKTOREM PAŃSTWOWEGO TEATRU IM. WANDY SIEMASZKOWEJ W RZESZOWIE - MARIANEM SZCZERSKIM).

- Prezentuje Pan dzisiaj rzeszowskiej publiczności "Wyzwolenie" Wyspiańskiego, nigdy dotąd w Rzeszowie nie grane. Wiadomo, że jest to przedsięwzięcie odważne, śmiałe i bardzo trudne w warunkach teatru prowincjonalnego. Co Pan chce osiągnąć przez ten spektakl w rzeszowskim środowisku?

- Istotnie przedsięwzięcie to jest śmiałe, ale leży ono na linii moich zamierzeń - preferowanie teatru poetyckiego. Jestem bardzo silnie związany z poezją polską, uważam, że tkwią w niej wartości o olbrzymim znaczeniu i tę poezję polską, zwłaszcza wielki dramat poetycki trzeba i to bardzo odważnie pokazywać na naszych scenach. W zeszłym roku wystawiliśmy "Fantazego", który bardzo się sprawdził na scenie teatru rzeszowskiego - daliśmy 60 spektakli, co w Rzeszowie, przy tak trudnej w odbiorze sztuce jest dużym osiągnięciem. Myślę, że "Wyzwolenie" będzie czymś więcej - powinno być bliższe współczesnemu widzowi.

- Jakie Pan chciałby przekazać nauk współczesnemu widzowi płynące z "Wyzwolenia"? Co najżywiej, w odniesieniu do siebie i swoich spraw powinien odebrać widz z tego spektaklu.

- Według moich przemyśleń, może dość osobistych, najistotniejszą sprawą wiążącą naszą współczesność z "Wyzwoleniem" jest sprawa Konrada. Konrad jest symbolem polskości, symbolem Polaka, patrioty dążącego do zdobycia właściwej postawy w stosunku do wszystkich problemów narodowych. Jest uosobieniem stanowiska walczącego, dążącego do celu, które jest nam dziś bardzo potrzebne, jeśli jako naród chcemy się w świecie liczyć.

- Jest Pan również reżyserem tego spektaklu. Wiadomo, że "Wyzwolenie" jest dramatem wielopłaszczyznowym i wieloznacznym. M.in. jednym z jego nurtów jest walka z fałszywie pojętym romantyzmem; polemika Wyspiańskiego ze szkodliwą otoczką wytworzoną wokół poezji Mickiewicza i jego postaci. Drugi nurt, to nurt satyryczny, podobnie jak w "Weselu" obnażający słabości i wady współczesnego Wyspiańskiemu społeczeństwa. Którą z tych dwu spraw zechce Pan wydobyć w tym spektaklu, potraktować z większym naciskiem?

- Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć, który nurt chciałbym zarysować wyraziściej. Wydawać by się mogło, że na pierwszy plan winna się w przedstawieniu wybić walka z mistycznym romantyzmem, mesjanistycznymi ciągotkami. Konrad walczy z tego rodzaju pojęciami, polemizuje z ideami cierpiętnictwa, fatalizmu i tu znajduje się styk treści ideowej "Wyzwolenia" z naszymi współczesnymi problemami. Ale nie pomijam również tej warstwy satyrycznej, o której Pan wspomniał. Staram się to robić z pasją. Tam jest wiele postaw szkodliwych, błędnych, ale do dziś, niestety, aktualnych. Chcę dość drastyczne ukazać ich ścieranie się. Chcę, by nasi widzowie w wielu scenach zobaczyli siebie lub swoich znajomych. Aktualność "Wyzwolenia" dziś polega moim zdaniem także i na tym, że dramat ten jest wielką polemiką, walką. W każdej walce rodzi się coś nowego; do czegoś się dochodzi. Pragnę, by to przedstawienie było wielką dyskusją nad naszymi narodowymi sprawami dzisiaj. Jest tam w tekście zdanie, które mocno mi utkwiło w pamięci: "Musimy coś zrobić, co by od nas zależało, zważywszy, że dzieje się tak dużo, co nie zależy od nikogo". To przecież jest zawsze aktualne. Sądząc, że "Wyzwolenie" jest najbardziej żywotnym dramatem ze wszystkich starszych dramatów poetyckich i dlatego zdecydowałem się go wystawić.

- Wróćmy jeszcze do trudności. "Wyzwolenie" jest to już w pewnym stopniu realizacja postulatu, czy marzenia Wyspiańskiego o "teatrze ogromnym". Jak z tą wizją uporał się Pan w tym spektaklu? Chodzi mi m. in. o scenografię i oprawę muzyczną.

- Pozyskałem do scenografii Barbarę Stopkę, która dziś liczy się już w teatrze polskim. Postanowiła ona zmierzyć się z wizją scenograficzną "Wyzwolenia" jej ojca, nieżyjącego już Andrzeja Stopki, który był autorem oprawy dekoracyjnej do przedstawienia z 1958 roku, w Teatrze Słowackiego w Krakowie. I zrobiła zupełnie inną dekorację niż tamta ojca; bardzo zaskakującą. Zaszokowała mnie jako reżysera i jako aktora, nie mogłem z początku zobaczyć w niej swojego spektaklu. Po oswojeniu się z nią uważam, że jest znakomita - nadaje przedstawieniu ton monumentalny, charakter teatru ogromnego.

Oprawa muzyczna rzeszowskiego "Wyzwolenia" będzie ta sama, co we wspomnianym już spektaklu krakowskim - będzie to muzyka Artura Malawskiego, gdyż dzięki uprzejmości dyrekcji teatru krakowskiego udało mi się ją otrzymać. Jest to moim zdaniem muzyka integralnie zrośnięta z "Wyzwoleniem", tak jak muzyka, Mendelsohna ze "Snem nocy letniej". Zresztą zależało mi na tej muzyce Malawskiego także i z tego względu, iż wkrótce zostanie otwarty w Rzeszowie gmach Filharmonii imienia tego kompozytora i wreszcie dlatego, że urodził się on w Przemyślu, czyli w województwie rzeszowskim.

- Dziękuję za rozmowę. Zobaczymy już dziś na premierze, w jakim stopniu udało się Panu zrealizować swoje ambitne zamierzenia Życzę serdecznie Panu i całemu zespołowi, by "Wyzwolenie" stało się wielkim wydarzeniem teatralnym w Rzeszowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji