Artykuły

Szary, smutny mikroświat

"Geza - Dzieciak" w reż. Zbigniewa Brzozy w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Już sam wystrój sceny tonącej w szarościach z nieustannie mżącym deszczem i poranną mgłą wywołuje smutek i przygnębienie. A tematyka spektaklu jeszcze potęguje ten ponury nastrój. Tutaj chyba nigdy nie świeci słońce. Odrobinę jaśniej robi się tylko wtedy, gdy na twarzy matki chorego pojawia się uśmiech. A pojawia się rzadko. Bardzo rzadko. Bo i powodów po temu ma mało. Po śmierci męża sama boryka się z trudnościami życia, codzienną biedą, zdobywaniem środków na życie i wychowaniem niepełnosprawnego syna.

Bohaterem przedstawienia jest Geza, chłopiec, a właściwie już mężczyzna chory na autyzm. Wraz z matką mieszka on gdzieś na zapadłej węgierskiej prowincji, gdzie jedynym miejscem pracy są kamieniołomy wykupione przez Niemca, bo "tylko on miał pieniądze". Część mieszkańców pracuje w kamieniołomach, reszta pozostaje bezrobotna. Bieda aż piszczy.

Ta społeczność po zmianie ustroju nie potrafiła się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Picie aż do zatracenia jest tutaj codziennością. Jedyna rozrywka to gospoda, w której przepija się zarobione pieniądze i spędza czas.

I w tym mikrospołeczeństwie spotykamy Gezę, ułomnego dwudziestolatka. Właściwie wszyscy tutaj są ułomni. Geza z powodu choroby, przecież niezawinionej przez siebie, pozostali z powodu nazbyt prymitywnych warunków życia, co sprawia, że ich zachowania są równie prymitywne, a język wulgarny. Jednak między kolejnymi godzinami zamroczenia alkoholowego zadają sobie pytanie o sens życia. Wulgarni i prymitywni, ale uczciwi i szczerzy w swoim postępowaniu, gdzieś głęboko wewnątrz mają zakodowany system wartości, który dopuszczają do głosu nawet wtedy, gdy są pijani. Nie ma w nich zakłamania. Są tylko zagubieni.

Na tle tej społeczności, poniekąd jako jej przeciwstawienie, pokazany jest Geza, który mimo swej ułomności, niepełnosprawności intelektualnej jaśnieje czystością - nie jest skażony współczesnym światem, zachowuje godność, wybija się ponad resztę osób swoim zachowaniem i jasno wyznaczoną granicą, której nie przekracza. W zderzeniu z nim wyraziściej rysują się kontury zachowań mentalności grupy społecznej, w której żyje.

Trudno określić ten spektakl jako metaforyczne studium choroby, bo tak nie jest. Postać Gezy nie pełni takiej funkcji. Spektakl nie jest też studium psychologicznym ani społecznym. Ale mógłby być w pewnym sensie studium choroby społecznej będącej wynikiem określonych kontekstów tworzonych przez współczesną rzeczywistość, tak bardzo nastawioną na konsumpcjonizm. To nie jest zarzut pod adresem autora czy reżysera. Bo oczywiście byłby to wówczas inny spektakl.

Natomiast w warstwie tekstu autorstwa współczesnego węgierskiego dramaturga Jánosa Háya rażą mnie dwie rzeczy. Pierwsza - to, że społeczność ludzi zagubionych pokazana jest tu jako grupa totalnych analfabetów kultury, prymitywów aż do przesady, co podważa wiarygodność prezentowanej sytuacji. Druga - to warstwa językowa spektaklu, gdzie wulgaryzmy osiągnęły, można powiedzieć, swój punkt kulminacyjny, co również umniejsza wiarygodność zdarzeń. Nie mówiąc już o tym, że ma antyestetyczny wpływ na całość.

Za to inscenizacja i wykonanie aktorskie są znakomite. Zbigniew Brzoza zrealizował swój spektakl w konwencji stricte realistycznej, aż do szczegółów. Są tu prawdziwe latarnie, prawdziwy rower, prawdziwy autobus wjeżdżający na scenę itd. Świetnie skomponowana przestrzeń oddaje realia zdarzeń, współtworzy klimat całości i pozwala na swobodne funkcjonowanie aktorom.

A ci - wszyscy, bez wyjątku - zagrali swoje role doskonale, wyraziście, przekonująco, wiarygodnie. Poczynając od tytułowego Gezy w wykonaniu Wojciecha Zielińskiego [na zdjęciu] (słusznie nagradzany na festiwalach), poprzez Dorotę Pomykałę (stworzyła przejmująco-wzruszający, piękny wizerunek matki Gezy), po Andrzeja Mastalerza, Sławomira Orzechowskiego, Agnieszkę Grochowską, Stanisława Brudnego, Aleksandra Bednarza i innych. Można powiedzieć: galeria charakterystycznych portretów rodzajowych. Zmieniłabym im tylko słownictwo. Chociaż trochę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji