44 początki
44 początki miał ten felieton, a to jest 45. Poprzednie nie żyją. Pojawiły się w formie fasolki jednego zdania i fiuu! - z powrotem do niebytu. Matka morderczyni-felietonczyni. A cała ta rzeźnia stąd, że dziś ma być o wdzięczności: o dziękowaniu, o pamiętaniu, o widzeniu dobrych rzeczy - pisze Małgorzata Sikorska-Miszczuk dla e-teatru.
W weekend prowadziłyśmy z Magdą Fertacz warsztat dramaturgiczny w Gdańsku. List z podziękowaniem dla kogoś, kto wsparł - dodał sił - pochwalił - uznał - dostrzegł naszą osobę (jako pisarza/pisarki) kiedyś w przeszłości, albo niedawno, był częścią warsztatu. Właściwie zakończeniem.
Łatwo pamiętać o tych, którzy nas krytykują. Krzywdy doznane pamięta się aż za dobrze. Wgryzają się w ciało, w mózg, w co-kto ma delikatnego. Lista złoczyńców jest długa i czarna. A co tymi, co pomagali? Pierwszy odruch: nie było takich. To nieprawda. Wiem, że trwa walka planety Dobro z planetą Zło i bilans jest ostatnio kiepski, ale na pewno w naszym (moim) życiu byli też dobroczyńcy.
Do jednej z takich osób postanowiłam napisać list. Powstał podczas warsztatu i przytaczam go bez poprawek. Jedna z uczestniczek, Rita, dosłała mi również swój list i zamieszczam go tu za jej zgodą.
Małgorzata Sikorska-Miszczuk
List z podziękowaniem do mojej nauczycielki literatury, Rosjanki, która była moją nauczycielką literatury w klasie 9 i 10 w Moskwie.
Szanowna Galino Pietrowna,
Minęło już tyle lat. Zupełnie o pani zapomniałam. Wcale się tego nie wstydziłam, że o pani zapomniałam, a teraz czuję wstyd. Pamiętam, że wydawała mi się pani śmieszna, gdy przychodziła pani do szkoły z tym strasznym ciemnym podkładem na twarzy. Miała pani inny kolor szyi, a inny twarzy. To mnie fascynowało. Codziennie patrzyłam na panią i zastanawiałam się, jak pani może tego nie widzieć. Przepraszam. Tej części listu na pewno do pani nie wyślę. Nagle wszystko wypłynęło z pamięci. To pani, moja nauczycielka literatury, zawsze mówiła, że ja, Małgorzata, piszę wspaniałe wypracowania. Że są krótkie, ale trafiają w punkt. Stawiała mnie pani za wzór. Pani twarz jaśniała. Chwaliła mnie pani przed rodzicami. Ojciec wracał z wywiadówek szczęśliwy. Dziękuję pani za to. Ale najbardziej dziękuję pani za to, że kiedyś zamknęła pani drzwi klasy na klucz i powiedziała "będziemy czytać Mistrza i Małgorzatę". I zaczęła pani czytać o tym, że słońce zachodziło krwawo nad Patriarszymi Prudami. Cała klasa, i ja też, siedzieliśmy i słuchaliśmy jak porażeni. Nadeszła przerwa, nikt nie wstał, pani dalej czytała, i tak minęła druga godzina. Czas się zatrzymał. Dziękuję pani, że kochała pani Bułhakowa. Dziękuje, ze kochała pani literaturę. Była pani prawdziwa. Była pani jak z książki, ale była pani prawdziwa. Dziękuje pani, Galino Pietrowna, za to, że pani była. Przepraszam, że o pani zapomniałam.
Z wyrazami miłości - Małgorzata Sikorska-Miszczuk, była uczennica klasy humanistycznej Szkoły Nr 16 w Moskwie.
List Rity (czytając go podczas warsztatu dodała komentarz: "to nie jest list miłosny"):
Podziękowanie Rity:
Kochany
Uratowałeś mnie
Dziękuję Ci
że się poczęłam
z Twojego słowa
z Twojej obecności
z Twojego Piękna
Dziękuję Ci
że mnie posiałeś
rozrzuciłeś
nie zatrzymałeś
żebym wzeszła
Dziękuję Ci
że zajrzałeś
pod skórę
skwierczącą
że się jej nie przestraszyłeś
Że mój trąd
mogłam włożyć
w Twoje ręce
że gdy lazłam
z piekła
byłeś dźwignią
Że mnie spiąłeś
Perłą
To nie wiersz
ale pieśń
którą śpiewam
Tobie
od dawna
po zawsze