Artykuły

Święta Joanna i Joker

"Święta Joanna szlachtuzów" w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Alexandra Kozowicz w Gazecie Wyborczej - Lódź.

W Teatrze Nowym Jarosław Tumidajski pokazał premierowo "Świętą Joannę od szlachtuzów" - kontrowersyjną i dosadną opowieść o degradacji wartości słowa i rozkładzie moralności

Dramat bohaterów Bertolta Brechta rozgrywa się w społeczności, której rytm życia wyznaczają wahania popytu i podaży giełdy rynku mięsnego. To bogacze, którzy zimnymi kalkulacjami giełdowymi sterują losem tysięcy zatrudnionych w ich fabrykach nędzarzy. Jarosław Tumidajski wyostrzył ten kontrast. W role fabrykantów i robotników wcielają się ci sami aktorzy. Widzimy ich (świetny w podwójnej roli Przemysław Dąbrowski) niechlujnych, żarłocznych, w powyciąganych łachmanach, by w następnej scenie zobaczyć agresywnych negocjatorów w elegancko skrojonych kostiumach, lubieżnie spoglądających na tytułową Joannę. A wszystko to we wnętrzu, które jest jednocześnie domem modlitwy (olbrzymi Chrystus na krzyżu), wykafelkowaną rzeźnią, eleganckim loftem mieszkalnym i toaletą, w której się pierze (a raczej pali) brudy.

Główna bohaterka Joanna jest mistyczką, która głodnym robotnikom zamiast chleba (u Brechta chlebem są konserwy) proponuje Słowo Boże. Skorumpowanych biznesmenów namawia, aby pochylili się nad maluczkimi i wyrzekli bogactwa.

Joanna to kuriozum w świecie totalnej degradacji wartości. Z jednej strony z dziecięcą naiwnością próbuje naprawiać ten śmierdzący zgniłym mięsem świat, z drugiej strony coś ciągnie ją do Mauera - króla mięsa, choć związek ten jest z góry skazany na porażkę. Wreszcie, przyczynia się do upadku najniższej klasy, z którą się identyfikowała. Marta Biegańska zmienia się na oczach widza, ta transformacja uwiarygodnia jej postać. W finale w rozpaczy i szaleństwie wieszczy, płacząc nad światem. To ona zostanie złożona w ofierze na ołtarzu rzeźni.

Mateusz Janicki w roli Mauera to współczesny dandys, który bezpardonowo korzysta z toalety na oczach rozmówców. Nie ma żadnych obiekcji w wykorzystaniu swoich podwładnych. A jednak wstrząśnie go widok ludzkiej krwi i odczłowieczenia, które dokonało się jego udziałem.

Tumidajski zdecydował się skarykaturyzować rolę Swifta (gra Sławomir Sulej) i uczynił z niego Jokera o wymalowanej twarzy i krwistych ustach. To postać okrutna, groteskowa, z przyjemnością relacjonująca Joannie nieludzkie zasady panujące w fabryce konserw.

Reżyser uaktualnił dramat Brechta o wstrząsające gesty, projekcje i scenografię. Sedes, w którym pali się koronę cierniową, obficie lejąca się krew, genitalia dziś nie rażą jednak tych, którzy obserwują narastającą brutalizację kultury i mediów.

Inscenizacja Tumidajskiego pokazuje w krzywym zwierciadle kondycję świata opanowanego przez chciwość, w którym zmysłowość została okrojona (dosłownie) do ludzkiego szkieletu. Widz może się nie zgadzać z estetyką tego antymoralitetu, ale Tumidajskiemu nie może odmówić trafnie postawionej diagnozy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji