Artykuły

Aktorska "Cena" Machaliców

Rozsuwająca się przed nami kurtyna przenosi nas na strych, opuszczonego przed bardzo wielu laty, domu pełnego starych mebli i sprzętów. A zarazem do Ameryki lat sześćdziesiątych. Jeden z dwóch braci Franzów - policjant czeka tu właśnie na przybycie handlarza mebli, aby sprzedać mu wreszcie niepotrzebny poojcowski dobytek. Po chwili będzie tu już w komplecie cała czteroosobowa obsada aktorska spektaklu. Trzech Machaliców: senior rodu Henryk oraz dwóch jego synów scenicznych, a zarazem naturalnych braci Piotr i Aleksander oraz jedyna spoza klanu aktorskiego Machaliców - Halina Skoczyńska.

Pomysłem na ten spektakl jest właśnie jego obsada aktorska. Wspólne spotkanie sceniczne Henryka, Aleksandra i Piotra Machaliców. I jest to spektakl prawdziwie aktorski. Wspólny, tak reżysera spektaklu, Eugeniusza Korina, jak i aktorów wybór padł na trochę już dziś zapomnianą "Cenę", głośnego przed laty, także z powodu mariażu z Marilyn Monroe, amerykańskiego dramaturga Arthura Millera. I dobry był to wybór. Zarówno ze względu na temat sztuk, jak i jej świetny materiał aktorski: atrakcyjny i efektowny. Chociaż nierównej próby. Najbardziej atrakcyjna aktorsko jest tu rola starego, doświadczonego życiowo Żyda, handlarza meblami Solomona. Wszystko w niej jest. I jakaś tajemnicza aura emanująca z tej postaci i bogactwo anegdot, i siła argumentacji. Ileż jednak wniósł do niej ciepła, humoru oraz własnej inwencji aktorskiej Henryk Machalica! Z ról dwóch synów ciekawsza jest rola policjanta, w którego to wcielił się tutaj Piotr Machalica. Najtrudniejsza jest rola jego brata-Waltera trochę bezbarwnego człowieka sukcesu, a ona to przypadła w udziale Aleksandrowi Machalicy. Dobrą, prawdziwą, momentami graniczącą z aktorskim ekshibicjonizmem rolę zapisała na swym koncie Halina Skoczyńska.

Sztuka Millera jest moralitetem. Stawia ona wiele pytań i to trudnych pytań. O sens życia, o prawo do robienia kariery cudzym kosztem, ale i o cenę ryzyka zmarnowania życiowej szansy. Wiele w niej słów, mało akcji. Ale mimo to przedstawienie świetnie sprawdza się w kontakcie z widownią. Publiczność śledzi je z zapartym tchem. Głównie za sprawą aktorów. Bo przecież gdyby nie ta ich precyzja słowa, gestu, ruchu, prawda o człowieku, ta pozbawiona raczej wartkiej akcji sztuka w pewnym momencie zaczęłaby przecież publiczność nużyć. A w tym przedstawieniu - chociaż mówi ona tyle przykrych rzeczy - widz ogląda ją z prawdziwą przyjemnością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji