Artykuły

Niestraszne czarownice

Ta inscenizacja może się podobać, gdyż zrealizowana została rzetelnie, z szacunkiem dla widza. W świat "Czarownic z Salem" wprowadza nas patetyczna, pulsująca muzyka Michała Lorenca, a głównym elementem scenografii jest groźne, piękne i obojętne na ludzkie losy niebo. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że oprawa spektaklu wyreżyserowanego przez Barbarę Sass przytłoczyła aktorów.

Jako że o czarownicach i czarach mowa, na scenie nie zabrakło ognia (ku przerażeniu teatralnych strażaków), pojawił się także wprawdzie jeden, ale za to ponętny kobiecy biust.

Przede wszystkim jednak oglądany po latach od napisania dramat Arthura Millera odsłonił precyzyjną konstrukcję, udowadniając, że mechanizm funkcjonowania ideologicznej nagonki jest niezmienny. Zarówno w niegdysiejszych polowaniach na czarownice, jak i w działaniach osławionej komisji McCarthy'ego, nękającej odszczepieńców, którzy jej zdaniem pragnęli zachwiać podstawami American Dream. Bezwzględne działania jej członków, tropiących na każdym kroku komunistów, były bezpośrednią przyczyną powstania sztuki.

Barbara Sass (sądząc po kostiumach) umiejscowiła akcję w dość nieokreślonej przeszłości (XIX wiek?). Ten zabieg nie tyle jednak uwypuklił uniwersalność poruszanych problemów, co nadał całości nieco staroświecki klimat. Bożena Adamek i Mariusz Wojciechowski (Elisabeth i John Proctor) w oszczędny sposób starają się nakreślić sylwetki postaci uwikłanych w zbiorową histerię. Ich wysiłki niweczą jednak statyczne, by nie powiedzieć nużące sceny zbiorowe z tłumem rozhisteryzowanych młodych "czarownic" w tle.

Tajemnicą pozostaje, dlaczego dramat, którego wypadki rozgrywają się we wnętrzach - domów i serc - toczy się na odsłoniętej, pustej, jednostajnie oświetlonej scenie, a zmiany miejsca akcji markują zjeżdżające z góry zastawki-ścianki. Taka aranżacja przestrzeni sprawia, że kwestie zagubionych na wielkiej scenie postaci tracą naturalność; są nie tyle wypowiadane, co referowane w stronę widowni. Nie powiodła się próba oddania nastroju osaczenia i grozy - doniesienia o kolejnych egzekucjach brzmią pusto. I chociaż niemal wszystkie pojawiające się na scenie postaci, niezwykle zaaferowane, wbiegają w pośpiechu na sam środek i w podobnym stylu z niej znikają, nie potrafią wciągnąć nas w swój świat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji