Uprzedzenia giną w "Nocy"
"Noc" w reż. Julii Wernio w Teatrze Polskim w Szczecinie. Pisze Katarzyna Stróżyk w Kurierze Szczecińskim.
Polacy i Niemcy, dwa sąsiadujące kraje, dwa narody podzielone narosłymi przez lata nieprzyjaznymi uczuciami. O tej niechęci i wynikających z niej stereotypach opowiada "Noc", spektakl Julii Wernio oparty na tekście Andrzeja Stasiuka.
Przedstawienie to pierwsza premiera w tym sezonie w szczecińskim Teatrze Polskim. "Słowiań-skogermańska tragifarsa medyczna" (tak brzmi rozwinięcie tytułu "Nocy") powstała na zamówienie Dusseldorfer Schauspielhaus, którego dyrektor poprosił trzech pisarzy - z Polski, Czech i Ukrainy, by napisali sztuki o narodowych uprzedzeniach. Historia stworzona przez Stasiuka ma dwóch bohaterów. Pierwszy to polski złodziej samochodów (Krzysztof Bauman). Oprócz przemycania aut okrada też sklepy. Któregoś razu podczas rabunku w plecy strzela mu drugi z bohaterów "Nocy" - bogaty niemiecki jubiler (Jacek Polaczek). Strzela i... dostaje rozległego zawału. Uratować mu życie może jedynie transplantacja serca. Dawcą organu ma być zastrzelony Polak.
Równolegle z wydarzeniami realnymi rozgrywa się akcja oniryczna, na pograniczu dwóch światów. Z ciała złodzieja oddziela się jego dusza, żeńska, nieco przemądrzała, trzymająca się zasad dekalogu (Dorota Chrulska). Ciało i dusza dyskutują o moralności i sensie życia. W pewnym momencie znów stają się jednością, na chwilę, po to, by Polak mógł spotkać się z Niemcem noszącym w piersi jego serce.
U Stasiuka polsko-niemiecka niechęć jest świadomie przerysowana: Polacy piją hektolitry wódki, wierzą w duchy i wspominają przeszłość, Niemcy - piją kawę z filiżanek, kierują się rozumem i mało subtelnie żartują z przedstawicieli innych narodów. Polscy złodzieje samochodów tłumaczą, że dzięki ich "pracy" kwitnie niemiecka gospodarka zmuszona nadrabiać ubytki na rynku, niemiecki jubiler nie chce przyjąć serca "ze Wschodu", którym gardzi - do zmiany decyzji przekonuje go dopiero kłamstwo lekarza, iż dawca studiował germanistykę. Obie strony przedstawione są ze sporą dawką humoru, niejednoznacznie, lekko, inteligentnie.
W spektaklu Julii Wernio tej lekkości i polotu, niestety, brakuje. Akcja rwie się, nuży. Nie widać pomysłu, nie czuć napięcia sprawiającego, że śledzi się losy bohaterów z ciekawością czy zdecydowanymi emocjami. Pojawiają się, co prawda, warte uwagi epizody (np. ten z trzema lekarzami szykującymi się do przeszczepu), ale giną one w ogólnej słabiźnie. Co gorsza, giną w niej i aktorzy w kiepsko skrojonych rolach. "Noc" u Stasiuka zmusza do refleksji nad istotą podziałów i uprzedzeń, u Wernio zwyczajnie męczy. Szkoda niewykorzystanego potencjału literackiego pierwowzoru.