Artykuły

Nowa sztuka Millera

Amerykański dramatopisarz Arthur Miller po czterech latach teatralnego milczenia przedstawił swoją dziewiątą z kolei sztukę zatytułowaną "Cena". Dramat nie cieszył się w Stanach Zjed­noczonych jednomyślną oceną krytyków, uzyskał co prawda większość głosów w wyborze najlepszej amerykańskiej sztuki roku, lecz nagrody nie przyzna­no. Podobno utworowi zaszkodziła nie­zbyt fortunna inscenizacja na Brodwayu.

Ale zainteresowanie świata teatru no­wym utworem Millera jest doprawdy ogromne. Autor sprzedał prawa sfilmo­wania dzieła. Czterdzieści teatrów zagranicznych jeszcze przed prapremierą zarezerwowało sobie prawa do wysta­wienia "Ceny".

W marcu bieżącego roku sztuka we­szła na afisz Teatru Montparnasse w Paryżu, w maju oglądamy ją w Teatrze Ateneum w Warszawie . Nawet mal­kontenci powinni być zadowoleni. Szyb­kie wprowadzanie na nasze sceny naj­nowszych sztuk głośnych światowych, dramaturgów - to nie jednostkowe przy­kłady. Teatr Ateneum ma w tym wzglę­dzie szczególne zasługi.

Arthur Miller wraca w nowym dra­macie do swych ulubionych tematów - odpowiedzialności, winy, do osobowości człowieka kształtowanej przez społe­czeństwo. Cała jego twórczość charak­teryzuje się silnymi związkami ludzi ze współczesnym światem, nie są oni sa­motni. Autor stawia swych bohaterów w sytuacjach, które mogą być spraw­dzianem indywidualności. W przeciwieństwie do "mody" panującej we współ­czesnej dramaturgii amerykańskiej Miller nie zajmuje się przypadkami pa­tologicznymi, lecz normalnymi, myślący­mi ludźmi. "Cena" najbliżej jest spo­winowacona ze "Śmiercią komiwojaże­ra".

Scena przedstawia osobliwy zbiór sta­roci - kredensy, lampy z abażurami, fotele, komody, żyrandole, staroświec­kie szafy, złota harfa, gramofon z tubą - wszystko pokryte kurzem. Są to re­likty znakomitej przeszłości rodziny Franzów. W 1929 roku wielki kryzys gospodarczy spowodował plajtę zamoż­nego businessmana - ojca Wiktora i Waltera. W tej sytuacji jeden z braci, zdolniejszy, postanowił zrezygnować ze studiów i kariery naukowej. Zostaje po­licjantem, aby jak najszybciej zarobić na utrzymanie rodziny. Drugi brat staje się znanym chirurgiem, potrafi znako­micie zarabiać. Mając blisko 50 lat lu­dzie ci spotkali się (po 16 latach nie­widzenia) aby sprzedać stare, odziedzi­czone po ojcu meble.

Formą, treścią i podejściem do tema­tu autor "Ceny" nawiązuje do dramatu lat trzydziestych. W akcji sztuki, której bieg czasu zgodny jest z czasem rze­czywistym - obserwujemy ibsenowskie odsłanianie przeszłości. Dramat bohate­rów - to dramat postaw moralnych, a postawa autora ma w sobie coś z kaznodziei na ambonie. Patrzcie, oto ludzie uwikłani, nieszczęśliwi. A dlaczego nie są szczęśliwi? Jednemu nawet ka­riera naukowa i fortuna nie dały szczę­ścia, jego życie rodzinne leży w gru­zach. Drugi nie zaznał satysfakcji mi­mo swego poświęcenia. Podczas ,,oczy­szczającej" rozmowy z bratem dowie­dział się, że ojciec był skrajnym egoi­stą, jego ruina nie była kompletna - miał skrycie odłożone 4 tysiące dolarów. A jednak przyjął ofiarę syna. Czy wiedział jaka była cena poświęcenia Wik­tora? A więc wszystko obraca się w tej rodzinie wokół pieniędzy, których nadmiar lub brak jest sprawdzianem ludzkich postaw.

Na scenie uzgadnia się cenę mebli. Zanim doszło bowiem do spotkania bra­ci - na poddaszu domu zjawia się bli­sko 90-letni staruszek, handlarz mebla­mi - Gregory Solomon. I tu - pa­radoks. Rola ta, pomyślana w konstruk­cji dramatycznej jako interludium, dzię­ki wielkiej sile wyrazu aktorstwa Jana Świderskiego - wysunęła się na plan pierwszy. Stworzył on biologiczne stu­dium starości. Dzięki niemu pierwsza część "Ceny" - sam przetarg z fina­łowym wypłacaniem pieniędzy - to do­prawdy osiągnięcie aktorskie najwyższej miary. Domorosły filofoz wygłasza ko­mentarze dowcipne, ironiczne, czasem gorzkie. Ta pierwsza stworzona przez Millera komiczna postać odgrywa rolę chóru greckiego z antycznej tragedii. Tylko Solomon dysponuje cudowną umiejętnością odradzania się na nowo po każdym upadku. Wigor, tempera­ment, dziecięca wprost radość i zapał z którym ten nędzarz zabiera się do pracy, to są autentyczne wartości. Ko­cha pracę i nie martwi się klęskami.

Trudno nam przejąć się natomiast po­jedynkiem dwóch braci: rozważaniami - lojalność, czy dążenie do sukcesu? Wybór drogi życiowej każdego z nich miał może uchronić ich przed klęską, która spotkała ojca. Dlatego racje sta­rego Solomona biorą górę.

Przekonuje mnie rola policjanta ład­nie opracowana przez Krzysztofa Cham­ca. Stanisław Zaczyk był doskonałym partnerem w tym gwałtownym dialogu. "Cena" pozostanie jednak w pamięci widzów, przede wszystkim dzięki kreacji Jana Świderskiego. Druga część insce­nizacji nieco się dłuży. Świderski od­poczywa bowiem za kulisami "w sy­pialnym". Ożywiamy się przy każdym jego wejściu. Bo technika i pomysło­wość aktora noszą znamię wielkiej nie­spodzianki. A to się liczy w teatrze. To podnosi "cenę" spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji