Artykuły

"Śmierć komiwojażera"

Sztuki Arthura Millera jeszcze przed kilku laty były często grywane na polskich scenach. Teraz obserwujemy odwrót; czy problematyka jego dramatów społecznych zatraciła już swoją świeżość (nigdy przecież nie pretendowała do rzędu "odkrywczych"?), czy też nasze teatry bardziej niż dotąd liczą się z własnym aktorskim stanem posiadania? Bo wbrew pozorom - zagranie tych sztuk, obsada kilku czołowych ról nie jest sprawą prostą.

Ktoś powiedział, iż Millera pasjonuje zagadnienie, "jak człowiek może przekształcić świat zewnętrzny w ten sposób, by czuć się w nim jak w domu?..." To stwierdzenie, jak się wydaje, jest kluczem także do "Śmierci komiwojażera", sztuki, która bohatera wiedzie od złudnych marzeń do samobójczej śmierci, której gorycz tytułowego bohatera zamyka się w jednym tylko zdaniu - konkluzji; ..."jest więcej wart jako umarły niż jako żywy."

Willy Loman - komiwojażer jest tu przedstawicielem klasy średniej, tej właśnie której byt, powodzenie i spokój zależy od - pracy. By ją posiadać, by móc przynosić do domu określoną sumę dolarów i Willy Loman, i jemu podobni muszą znosić ludzkie upokorzenia, muszą doskonale znać swoje miejsce w hierarchii społecznej, miejsce - dalekie od progów dyrektora-właściciela przedsiębiorstwa. Willemu się zdaje, że przed nędzą chroni go ilość przepracowanych w przedsiębiorstwie lat; jest on jednak na tyle tylko użyteczny, na ile jest sprawny. Stary wrak - musi odejść. Niepogodzenie się z tą społeczną w świecie kapitału oczywistością wiedzie Willego do śmierci. Dobrowolnej, własnoręcznej.

"Śmierć komiwojażera" z woli autora przełamuje barierę jedności miejsca i czasu, wprowadza Willego w świat widzeń, ułudy, zjaw, z którymi prowadzi dyskurs, mocuje się o swoje życie; życie które jest powiązane nie tylko z dolarami, ale złudzeniami o spokoju, rodzinnym szczęściu, własnym, wyizolowanym domu-przystani.

Oglądając tę sztukę w Teatrze Żydowskim można było zdać dobitnie sprawę z tego, jaki stawia ona opór, jak jej materia niełatwo przekłada się na język poszczególnych obrazów, zarówno tych ze świata realnego, jak i nierealnego. Połączenie ich? Ich spójnik? Oczywiście, jest nią postać tytułowa, ale trzeba nie lada sił i środków, by wyrazić dramat tego człowieka, by stworzyć świat jego iluzji.

W Teatrze Żydowskim obrazy układają się w niezbyt spójny ciąg - zatracają swoją ostrość, ich kontury są na tyle zamazane, że przechodzenie od planu do planu nie jest dość wyraziste. Wszystko potraktowane w niemal czarnej tonacji już od początku wróży nadchodzącą śmierć Willy Lomana, którego tutaj gra Szymon Szurmiej. Jest on jednocześnie reżyserem przedstawienia, co niewątpliwie utrudniło mu spojrzenie na postać i na całość trudnego przedsięwzięcia teatralnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji