Artykuły

Teatrum Privatus jako remedium

Lato minęło. Lecz uczucie ogniem płonie, chciałoby się zaśpiewać na melodię szlagieru Rudiego Schuberta. Ale nie o uczucia tu chodzi, a o pieniądze. Od jakiegoś bowiem czasu, wakacyjna przerwa staje się pretekstem do podkreślania wyższości teatrów prywatnych nad państwowymi - pisze w pierwszym felietonie dla e-teatru Paweł Sztarbowski.

A że sam na tej państwowej, wygodnej, jak twierdzą niektórzy, posadzie siedzę, to mnie oczywiście przy czytaniu takich złotych wynurzeń krew jaśnista (ukłon w stronę Henryki Krzywonos) zalewa. Okazuje się, że dla niektórych teatromanów wakacje mijają w nielichej zgryzocie. Dlatego biadoliła Katarzyna Kolenda-Zaleska: "Zwyczaj zamykania teatrów na lato to jakiś ponury relikt PRL-u. Niezrozumiały ani pod względem artystycznym, ani biznesowym. Honor ratują teatry prywatne, a i te nie wszystkie". Dalej oczywiście pojawia się słynny argument, że Londyn, że Nowy Jork że możliwość zarobku oczywiście

Na szczęście jest nadzieja, jest remedium na skołatane nerwy lipcowo-sierpniowych teatromanów. Remedium nazywa się "Theatrum Privatus". Można je nabyć o każdej porze, czasem trzeba wystać się w kolejce, bo w pewnych kręgach remedium to stało się dość modne. Modne do tego stopnia, że na wzór niegdysiejszego puszczania krwi, niektórzy chcieliby widzieć w nim antidotum na wszystko, co złe. A już szczególnie jest theatrum privatus remedium na ten zniedołężniały, zacofany, niemarketingowy i do tego jeszcze zamknięty w wakacje, kiedy Katarzyna Kolenda-Zaleska chciałaby wreszcie przekroczyć jego progi, teatr państwowy.

Dyskusja o wyższości theatrum privatus nad theatrum publicus zatacza coraz szersze kręgi. W dobrym tonie stało się mówienie: "A w prywatnym teatrze można". Dlatego, żeby było jasne: nie mam zamiaru tutaj rejtanić. Działalność teatrów prywatnych doceniam, a liczba widzów odwiedzających szczególnie teatralny kombinat Krystyny Jandy jest imponująca i do pozazdroszczenia. Nie mieszajmy jednak porządków! Opanujmy się w tych porównaniach, że w Londynie czy gdzie indziej można. Że w prywatnych teatrach można.

Bo wiele rzeczy, owszem, można, ale głównie dlatego, że teatry prywatne częstokroć po prostu żerują na pracy teatrów państwowych, choćby zatrudniając aktorów, którzy etatowo zatrudnieni są na państwowych posadach. Jest jeszcze coś, o czym być może nie wie Katarzyna Kolenda-Zaleska i inne osoby z chóru entuzjastów otwierania teatrów w wakacje. Mianowicie, kodeks pracy. Banalna w świetle wielkiej sztuki rzecz, ale takich banałów w pracy teatru jest cała masa. Dałoby się z nich zapewne stworzyć alternatywną historię teatru. Przy wzmożonej pracy nad kolejnymi premierami i jednoczesnym graniu spektakli musi być czas dla aktorów i pracowników technicznych, by mogli wykorzystać urlopy. Dla teatru prywatnego, który załatwia takie rzeczy na umowy o dzieło czy zlecenia, często podbierając pracowników innych teatrów, takiego problemu nie ma. Theatrum publicus nie może sobie na coś podobnego pozwolić, bo po pierwsze, naruszałoby to kodeks pracy, a po drugie - kończyło się nadgodzinami. Cóż złego w nadgodzinach, skoro teatr ma szansę grać i zarabiać, mógłby ktoś zapytać? Ano to, że dyrektor państwowej instytucji co chwila stoi w takich przypadkach przed zarzutem niegospodarności, czym szef prywatnego teatru martwić się nie musi. Oto dobrodziejstwa tej osławionej państwowej, wygodnej posady.

Co ciekawe, sojusznika w takim stawianiu sprawy znalazłem w Romanie Osadniku, dawniej dyrektorze naczelnym prywatnego Teatru Polonia, obecnie naczelnym państwowego Teatru Studio: "Muszę przyznać, że powrót do miejskiego teatru jest dla mnie dosyć trudny. Sposób pracy w Polonii i Och-teatrze był bardziej zadaniowy. Tu, cokolwiek chcemy zrobić, jesteśmy ograniczeni przepisami, m.in. prawa pracy. Tam nie było też zespołu artystycznego na etatach". I wszystko jasne. Nie tylko dlatego, że punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Punkty siedzenia raczej widzenie pewnych spraw poszerzają.

Dlatego odpuśćmy już sobie te tezy o wyższości prywatnego teatru nad państwowym. Doceniając osiągnięcia frekwencyjne teatrów prywatnych, pamiętajmy, że są one w dużej części utrzymywane również przez pracę i sposób organizacji teatrów państwowych. We wciąż powracającej dyskusji na ten temat wydaje mi się to argument ważniejszy niż to, że w teatrach prywatnych prezentuje się towary teatropodobne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji