"Hamlet" po raz pięćdziesiąty
W niedzielę wieczorem w Teatrze "Wybrzeże" odbędzie się pięćdziesiąte przedstawienie "Hamleta" w reżyserii Krzysztofa Nazara.
Pojawienie się na scenie grającego w koszykówkę i skaczącego przez kozła Hamleta szaleńca zamiast kontemplującego egzystencjalisty wywołało całą falę polemik. Krytycy byli zachwyceni bądź oburzeni, a publiczność szczelnie wypełniała widownię.
O "Hamlecie" rozmawiamy z Martą Kalmus grająca rolę Ofelii.
- Czy kreowana przez panią postać Ofelii uległa ewolucji przez rok, który minął od premiery?
- Niewątpliwie musiała się zmienić, bo minął rok i przez ten czas ja się zmieniłam. Na pewno jest coś nowego w tej Ofelii, ale ja tego nie kontroluję i nie wprowadzam świadomie żadnych zmian. Nie zmieniła się ustalona przez reżysera choreografia postaci, która bez względu na dzień, wieczór, czy dobre samopoczucie zawsze jest taka sama i to jest fantastyczne, bo pozwala utrzymać spektakl w tym samym kształcie. Reżyser bardzo pilnuje tego przedstawienie, często je ogląda i właściwie nie można sobie pozwolić, żeby coś tutaj zmieniać.
- "Hamlet" jest bardzo popularny wśród młodej widowni. Jak pani myśli - dlaczego?
- To nie był spektakl robiony specjalnie z myślą o młodzieży i jest to zupełny przypadek, że znalazł on tak wielu odbiorców w tej grupie. Natomiast jest on szalonym wyzwaniem interpretacyjnym. Gdyby ten "Hamlet" był taki zwykły, to nawet mimo tego, że w roli głównej występuje Mirek Baka, oni by na to nie chodzili. Nasz "Hamlet" jest niezwykle współczesny, grający jego postać Mirek Baka, jak gdyby trafił w gusta młodzieży, która teraz dorasta. Mogę się tylko domyślać, że oni znajdują w niej coś, co ich dotyczy. Dlatego jest takie szaleństwo, kiedy Mirek wychodzi do oklasków.